Przejdź do głównej zawartości

Czego nie napisała "Wyborcza"? Działania wobec Agnieszki Tulik zaczęły się po ujawnieniu wyników kontroli z 2016 roku - ukrywanych przez 9 lat!

Jest mi przykro ze względu na to, co ostatnio spotyka Agnieszkę Tulik, Przewodniczącą Związku Zawodowego Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej (ZZBBN) i o czym napisała red. Maria Korcz w tekście z 17 czerwca 2025 roku (LINK).

Co dalej? - Nie wiem, ale dyrekcji nie uda się mnie zastraszyć - mówi Tulik.

Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, że pracownik nie wie "co dalej". Współczuję Agnieszce i innym pracownikom Biblioteki Narodowej (BN), których to spotkało. A także gratuluję Agnieszce odwagi.

Wynik kontroli z 2016 roku - oto przyczyna!

To, co ostatnio spotyka Agnieszkę Tulik wynika z tego, że zadziałała na rzecz JAWNOŚCI i odniosła zamierzony skutek.

Niestety, w artykule red. Marii Korcz o tym nie przeczytamy.

Autorka nazwała Agnieszkę Tulik "sygnalistką", jakby to sygnalizowanie nieprawidłowości miało być przyczyną tego, co ją obecnie spotyka. (Przy czym: nie wiadomo konkretnie o jakie nieprawidłowści chodzi).

Widzę to zupełnie inaczej, bo dotychczasowa działalność Agnieszki Tulik i ZZBBN nie wiązała się z aż tak zdecydowanymi działaniami dyrekcji. One zaczęły się dopiero po 14 maja.

Proszę spojrzeć na to kalendarium wydarzeń związanych z ujawnieniem wyników kontroli z 2016 roku oraz z protokołem, o którym jest mowa w artykule.

  • 4 marca - Agnieszka Tulik na moim blogu napisała, że to ona przekazała mi protokół (LINK) (a możliwe, że jeszcze wcześniej pisała o tym na Facebooku).
  • 4 kwietnia - Policja umorzyła dochodzenie w sprawie protokołu
  • 22 kwietnia - Prokuratura zatwierdziła decyzję Policji
  • 11 maja - nagłośniłem na blogu sprawę trzech wyników kontroli Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) w BN, których brakowało w Biuletynie Informacji Publicznej (BIP) (LINK)
  • 12 maja - ZZBBN i "Solidarność" wystąpiły do MKiDN o wyniki kontroli, m.in. tej z 2016 roku. ZZBBN poinformał o tym na Facebooku (LINK).
  • 14 maja - MKiDN ujawniło w BIP-ie wyniki kontroli z lat 2016 i 2018 (LINK, LINK).
  • 19 maja - Agnieszka Tulik dostała od dyrekcji BN pismo w sprawie protokołu.
Po 14 maja również odbyła się kontrowersyjna rekrutacja opisana w "Gazecie Wyborczej".

Dlaczego dyrekcja BN skierowała do Agnieszki Tulik zaskakujące pismo w sprawie protokołu już po umorzeniu dochodzenia? Dlaczego nie zrobiła tego wcześniej, skoro już w marcu Agnieszka Tulik publicznie przyznała, że to ona przekazała mi protokół? Działanie dyrekcji jest niezrozumiałe.

Dlaczego wyniki kontroli z 2016 roku są takie ważne?

Ministerstwo Kultury wykryło wtedy szereg nadużyć o charakterze finansowym. Przypomnę najczęściej pojawiające się stwierdzenie (LINK):

żadna z poddanych losowej kontroli faktur VAT nie została poprzedzona przeprowadzeniem rozeznania rynku oraz zawarciem umów w formie pisemnej

Upraszczając: Dyrektor BN płacił tym kontrahentom, których uznał za właściwych, tyle ile uznał za właściwe i na nieudokumentowanych warunkach (albo i bez żadnych warunków).

Po tej kontroli, Ministerstwo planowało odwołać Tomasza Makowskiego ze stanowiska dyrektora, ale ponoć uratował go telefon od kardynała Stanisława Dziwisza z prośbą, aby tego nie robić - pisała o tym sama red. Maria Korcz w tekście z 10 lutego ("Duży Format", s. 4, szp. 3 / LINK) i mówiła niedawno w programie Jana Śpiewaka (LINK, od ok. 44:00).

Wcześniej pisał o tym także red. Paweł Piotr Reszka (LINK). (To ustalenie reporterskie, w które wątpiłem, ale red. Artur Nowak przekonywał mnie, że jest inaczej: LINK, od ok. 10:00; zaś BN oświadczyła, że to nieprawda: LINK, punkt nr 8).

Dlaczego czekaliśmy aż 9 lat na ujawnienie?

Niezależnie od tego, kto lub co uratowało pana Makowskiego, to trzeba przyznać, że pomimo obowiązku publikacji w BIP-ie:

Ministerstwo Kultury ukrywało wyniki kontroli z 2016 roku przez 9 lat!

Dziś już je znamy! Od 14 maja 2025 roku

To jest bardzo podejrzana zbieżność, że działania dyrekcji wobec Agnieszki Tulik zaczęły się właśnie niedługo po 14 maja, a nie wcześniej.

Jestem przekonany, że dyrekcja BN doskonale wie, że Agnieszka Tulik jest najaktywniejszą działaczką związkową w całej BN i to dzięki jej determinacji obydwa związki wystąpiły do MKiDN o wyniki kontroli praktycznie natychmiast, kiedy tylko uświadomiły sobie ich istnienie.

Ja nie jestem pracownikiem BN. Kierownictwo BN nie może mnie zwolnić, przenosić, ani skłaniać do udziału w dziwnych rekrutacjach. A Agnieszkę Tulik niestety może.

Przypuszczam, że pan Tomasz Makowski musiał być naprawdę bardzo niezadowolony, kiedy Ministerstwo ujawniło wyniki kontroli z 2016 roku. I jednocześnie - choć artykuł Marii Korcz zapewne mu się nie podoba - to myślę, że odetchnął z ulgą, kiedy zobaczył, że nie ma tam tego wątku.

Dziwi mnie, że ukrywanie wyników kontroli przez 9 lat nie spotkało się z zainteresowaniem "Wyborczej". Przecież to skandaliczny "news".

"News" warty nagłośnienia, ale także głębszego zbadania. Dlaczego aż 9 lat musiało upłynąć do ujawnienia tych wyników? To już zadanie co najmniej dla dziennikarza śledczego.

Dodam, że wyniki kontroli z 2018 roku nieco łagodzą wydźwięk tych z 2016, bo mowa tam jest o tym, że BN zastosowała się do części zaleceń pokontrolnych.

Natomiast wyniki kontroli z 2024 roku (LINK, LINK) wskazują na to, że pan Makowski nadal preferuje działać w oparach niejawności, nietransparentności, a nawet naruszeń przepisów.

JAWNOŚĆ - otóż to! To jest to, czego pan Makowski unika!

O dwóch konfliktach

Konflikt między pracodawcą a związkiem zawodowym jest naturalny. I powszechny.

Konflikt między dyrektorem biblioteki a czytelnikiem nie jest naturalny. To patologia. I rzadkość.

Osią sporu między pracodawcą a związkami są sprawy pracownicze. Podwyżki, premie, godne traktowanie, równe traktowanie... itp.

Osią sporu między dyrektorem Makowskim a mną jest JAWNOŚĆ. Opowiadam się za jawnością działań Biblioteki Narodowej, a pan Makowski sprzeciwia się jej.

Czytając o konflikcie pracodawcy z pracownikami trudno orzec kto ma rację. Jedni i drudzy mają swoje argumenty. Jedni i drudzy mają w tym konflikcie swój interes. Jedni i drudzy mają swoich zwolenników i wsparcie w swoich środowiskach.

Prościej jest z jawnością. Ograniczenie jej jest uzasadnione tylko w przypadkach określonych przez prawo.

Czego ja się domagałem od Biblioteki Narodowej?

M.in. aby:

  • udostępniała Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej (LINK),
  • udostępniała Archiwum Ireny Kinaszewskiej (LINK),
  • ujawniła listę zbiorów rękopiśmiennych, które nie są skatalogowane (jw.),
  • udostępniła w Polonie listy Anny Teresy Tymienieckiej, bo dostała jej prawa autorskie (LINK),
  • ujawniła jakie zawarła umowy cywilno-prawne (LINK).

To wybrane przykłady.

I co z tym zrobił pan Makowski?

Represje jakie mnie za to spotkały

(mnie, który jestem jedynie czytelnikiem Biblioteki Narodowej, a jej pracownikiem nigdy nie byłem):

  • do dziś jestem zablokowany na Facebooku przez Bibliotekę Narodową (LINK),
  • dyrekcja zawiesiła mnie na miesiąc w prawach czytelnika (LINK),
  • dyrektor, bez mojej wiedzy i zgody, nagrywał mnie, kiedy przebywałem w bibliotece (jw.),
  • dyrekcja zawiadomiła policję podejrzewając mnie o włamanie do Intranetu (LINK) - zostałem przesłuchany i dochodzenie wkrótce umorzono.

Skoro wobec mnie zastosowano takie środki, to mogę sobie tylko wyobrażać, co może spotkać pracownika, który przeciwstawi się dyrekcji.

Czy te działania były uzasadnione? Czy to, czego się domagałem, rzeczywiście wymagało takich interwencji?

To nie jest skomplikowane. To jest proste: albo opowiadamy za JAWNOŚCIĄ, albo przeciw niej.

Co to ma wspólnego z ostatnim artykułem red. Marii Korcz?

Ufam Agnieszcze. Wierzę, że świetnie zna się na swojej pracy.

Nie ufam panu Makowskiemu. Nie mogę zaufać komuś, kto zastosował wobec mnie ww. represje. Ani komuś, kto okłamał własnych znajomych na Facebooku (LINK).

Nie ufam więc i ocenie komisji, która oceniała Agnieszkę. Kto bowiem dobrał członków do tej komisji?

Ale moja opinia to jest za mało. Nawet jeśli jest całe grono osób, które popiera Agnieszkę Tulik, to jest również całe grono osób, które popiera pana Makowskiego. To naturalne, że opinia publiczna będzie w tej sprawie podzielona. Widać to nawet po niektórych komentarzach jakie znalazły się pod artykułem red. Marii Korcz.

Natomiast sprawy związane z JAWNOŚCIĄ już tak nie dzielą. Nie pamiętam komentarzy przychylnych panu Makowskiemu pod artykułem red. Pawła Piotra Reszki o ukrywanych przez 16 lat listach Jana Pawła II.

Stawiam na JAWNOŚĆ. I na fakty.

Odmowy i uniki udzielenia informacji publicznej to fakty. Mam je udokumentowane na pismach od Biblioteki Narodowej.

Wyniki kontroli z 2016 roku są faktem. To nie ja je opublikowałem. Zrobiło to Ministerstwo Kultury. A Agnieszka Tulik się do tego istotnie przyczyniła. I teraz płaci cenę za opowiedzenie się po stronie jawności. Jak i inni członkowie Zarządu ZZBBN. Nie milczmy o tym.


Grafika zrobiona z pomocą Microsoft Designer


Komentarze

  1. Chcę jeszcze wyrazić, że jest mi przykro, że moja rola w artykule red. Marii Korcz została zredukowana do "osoby trzeciej".

    Jestem przekonany, że Agnieszka nie powiedziałaby tak, jak "zacytowano" w artykule, i dobrze wiedziała, że nie chciałem ukrywać swojego nazwiska w sprawie protokołu. W końcu sam pisałem o tym na blogu.

    Słowa przypisane Agnieszce brzmią dla mnie sztucznie. Ubolewam, że je autoryzowała. Red. Maria Korcz ma dzięki temu wytłumaczenie dlaczego nie przywołała mojego nazwiska.

    To jest niestety pomyślne dla pana Makowskiego. On unika jawności. I zapewne wolałby, abym nie istniał, a konflikt ze mną nie był eksplorowany przez media. Wzrost moich zasięgów to groza dla niego.

    Mam ograniczone możliwości, aby pracować nad zasięgami. To mógłby być cały etat. A ja etat już mam.

    Natomiast tyle mogę zrobić, że napisałem powyższy tekst. Reszta w rękach moich Czytelników, czy zechcą go rozpowszechniać i dyskutować o nim, czy nie.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne wpisy

Skandal większy niż kradzież w BUW-ie, czyli brak nadzoru nad archiwami kościelnymi

Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie

Kogo straszy Jan Zamoyski?

Czy Polska ma legalnego dyrektora Biblioteki Narodowej?