Jak to jest, że Biblioteka Narodowa (BN) wydała 55 milionów złotych na zbiory, które posiada już od 1946 roku? Taką wątpliwością podzielił się ze mną jeden z czytelników bloga.
Niedługo potem, red. Marek Kozubal opublikował w "Rzeczpospolitej" swoje teksty o tym, jak BN kupiła w 2024 r. zbiory dawnej Biblioteki Ordynacji Zamojskiej (BOZ) - LINK, LINK. Po lekturze, stwierdziłem, że zajmę się tym tematem, bo bardzo brakuje mi szerszego kontekstu, a postawy spadkobierców Jana Zamoyskiego, dyrektora BN oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN) są dla mnie niezrozumiałe.
Co przyniosły moje dociekania?
Przede wszystkim: Jan Zamoyski nie uważał zbiorów BOZ za swoją własność. Nawet jego syn, Marcin Zamoyski, uznał, że ojciec przekazał zbiory BOZ dla narodu. Podobnie uważał Tomasz Makowski, obecnie dyrektor BN. Nie przeszkadzało to obu panom w zawarciu umowy, na mocy której należność dla pana Marcina Zamoyskiego wyniosła 15 milionów złotych. A dla jego sióstr po 10 milionów. Tak wynika z umowy, którą dostałem od BN w odpowiedzi na wniosek o udzielenie informacji publicznej.
Ponadto: MKiDN znalazło nieprawidłowości, których dopuściła się BN. Głównie chodzi o brak jawności i nietransparentność. Zaś decyzję o zakupie podjęto na podstawie tylko jednej opinii. Mimo wszystko, Hanna Wróblewska powołała dr. Makowskiego na dyrektora BN na trzy lata bez konkursu.
Pod koniec artykułu, dzielę się też dygresją o nowej klatce schodowej w BN.
****
To niepokojące, kiedy urzędnik państwowy wydaje ogromne ilości środków publicznych, a my - obywatele i podatnicy - tak niewiele o tym wiemy. A jeśli się dowiadujemy, to często po fakcie. Nawet po długim czasie po fakcie.
Mowa tu o naprawdę cennych zbiorach. Np. o Kronice Galla Anonima. Ogółem, kupiono:
- 2706 jednostek z BOZ, z czego wiele przekazał Jan Zamoyski w latach czterdziestych XX w.
- 53 jednostki z Archiwum Jana Zamoyskiego przekazanego do BN na przechowanie w 2004 roku.
- Roszczenia BOZ, czyli np. własność do zaginionych zbiorów BOZ, dziś niezidentyfikowanych co do miejsca przechowywania.
W uproszczeniu, w niniejszym artykule, nazywam wszystkie te rzeczy przeważnie zbiorami BOZ. Warto mieć na względzie, że biorąc dosłownie, to tylko jeden z tych trzech składników.
Może mój tekst przyczyni się do większego zainteresowania zakupem zbiorów BOZ w 2024 roku, a w dalszej perspektywie, do ujawnienia nieznanych informacji w tej sprawie. Tego sobie życzę. A tymczasem, dzielę się ze swoimi czytelnikami tym, co ustaliłem.
Źródłami mojej wiedzy są wyniki kwerend w BN (które robiłem dopóki dyrekcja BN nie zawiesiła mnie w prawach czytelnika), odpowiedzi na wnioski o udzielenie informacji publicznej, kwerendy internetowe oraz informacje pozyskane głównie od bibliotekarzy (lub pracowników BN). Źródła podałem w treści artykułu i w przypisach.
W niniejszym tekście wyrażam opinie prawne. Zaznaczam, że nie jestem prawnikiem i są to moje prywatne poglądy. Proszę o zapoznanie się z Klauzulą do opinii prawnych na blogu. Link do niej jest też w menu bloga.
Zapraszam do lektury.
Część I: Od Jana do Tomasza
Postawa Jana Zamoyskiego
Jan Zamoyski udzielił wywiadu w 1999 roku dla Biuletynu Informacyjnego Biblioteki Narodowej (nr 2/149). Rozmowę przeprowadziła redaktor naczelna pisma, Ewa Markiewicz. Oto fragment wywiadu (s. 30).
(...) Podczas pierwszego pobytu w Warszawie w początkach 1946 roku, złożyłem w Bibliotece Narodowej na ręce kustosza Bogdana Horodyskiego upoważnienie na odbiór z Częstochowy złożonych tam zbiorów, a także decyzję o przekazaniu Bibliotece Narodowej, jako depozyt wieczysty, ocalałych zabytków z Biblioteki Ordynacji Zamojskiej. Pragnąłem tylko, by skarby te tworzyły osobny zespół, na pamiątkę nieistniejącej już Biblioteki Ordynackiej.
Red. Ewa Markiewicz tak odpowiedziała Janowi Zamoyskiemu:
Za tę decyzję Biblioteka Narodowa, w imieniu polskiego społeczeństwa, dziękuje ostatniemu spadkobiercy Ordynacji Zamojskiej. Zdajemy sobie sprawę, że była to jedna z bardziej heroicznych decyzji w Pana życiu. W tamtych czasach, tuż po wojnie, gdy tak bardzo staniało ludzkie życie i wszelkie wartości moralne, gdy obserwowało się szabrowników, którzy bogacili się na ludzkiej krzywdzie - Pan ratuje przed zagładą dobra kultury, by oddać je narodowi.
Co na to odpowiedział Jan Zamoyski?
Proszę pani, to była praca 16 pokoleń. To nie było moje. Ja byłem tylko administratorem, zarządcą, opiekunem - obojętne, jak pani chce to nazwać. Uważałem poza tym, że sprawa dóbr materialnych, kwestia pieniądza, to rzecz przejściowa. Przecież myśmy utracili prawie wszystko, spłonęły obrazy, dzieła sztuki, przepiękne meble. Po zajęciu Zamościa przez Rosjan z Klemensowa wywieziono to, co dało się wynieść. Jedyną rzeczą, którą warto było ratować to dobra kultury - wspólne dobra, nas wszystkich.
Interesujący fragment znalazłem także w wywiadze z 1991 roku przeprowadzonym przez Roberta Jarockiego (Ostatni ordynat, s. 375). Zapytał on Jana Zamoyskiego:
No dobrze, ale czy została uszanowana Pana wola, żeby zachować uratowane książki z Biblioteki Ordynacji Zamojskiej jako osobną całość?
Jan Zamoyski odpowiedział:
Niestety, nie, nawet gdy następowały reorganizacje i kolejne zmiany dyrekcji Biblioteki Narodowej. Przypuszczam, że ze względów politycznych zignorowano moją wolę, choć zasiliłem Bibliotekę Narodową najwartościowszymi dziełami, stanowiącymi łącznie około dwa tysiące woluminów. Myślałem o tym z przykrością, widząc nieraz, jak na różnych aukcjach skupywano od różnych "znalazców" dzieła pochodzące z naszej i innych bibliotek, sprzedawane za ogromne pieniądze. Ja podarowałem wszystko za "Bóg zapłać", gdyż uważałem to za swój moralny obowiązek. Jednak nigdy nikt mi nie podziękował za to publicznie, a uratowane zbiory z Biblioteki Zamoyskich rozproszono bodaj w czterech różnych działach Biblioteki Narodowej.
Robert Jarocki skomentował:
No cóż, czasy się szybko zmieniają i mam nadzieję, że w końcu Biblioteka Narodowa spłaci wobec Zamoyskich swój dług moralny, naprawiając to, z czym latami zwlekała.
Ten fragment jest istotny z kilku powodów. Świadczy on nie tylko o tym, że Jan Zamoyski nie uważał zbiorów BOZ za swoją własność, ale także o tym, że władze BN uważały podobnie i nie konsultowały swoich działań z ostatnim ordynatem.
Poza tym, miał on żal o to, że nikt mu publicznie nie podziękował i o to, że zbiory BOZ są rozproszone.
Co do podziękowań, to w tym zakresie BN spłaciła swój dług moralny publikując w ww. Biuletynie słowa wdzięczności wypowiedziane w 1999 r. przez red. Ewę Markiewicz. Zacytowałem je powyżej.
Co do kwestii rozproszenia zbiorów, to red. Ewa Markiewicz też poruszyła ten temat. Stało się to przy okazji, gdy Jan Zamoyski wspomniał o zamiarze złożenia kolejnego depozytu.
(...) Ostatnio odkryłem między różnymi papierami układ o przyjaźni i pomocy Polski i Francji, pisany ręką mojego ojca. Mam cały brulion. A poza tym przez Polskę przeszły takie huragany, ocalało bardzo niewiele, trochę rzeczy chcę przygotować, żeby przekazać wam. Przywiozę tu kiedyś te paczki i powiem: róbcie w tym porządek. Oczywiście przekażę te materiały Bibliotece Narodowej w formie depozytu.
Red. Ewa Markiewicz odpowiedziała:
My zawsze jesteśmy gotowi pomóc przy porządkowaniu zbiorów i archiwów. Wszystko, co wiąże się z Zamoyskimi i Ordynacją, ma dla nas ogromne - naukowe i historyczne - znaczenie. Bibliotekę Ordynacji Zamojskiej traktujemy jako najcenniejszą kolekcję. Wszystkie obiekty oznaczone są specjalnym symbolem BOZ i choć część kolekcji należy do Zakładu Rękopisów, a część w Zakładzie Starych Druków to całość łączy ten właśnie symbol, nawiązujący do historii Biblioteki.
Jan Zamoyski odpowiedział:
Chciałbym, by pamięć o tej instytucji przetrwała.
Na to zareagowała red. Ewa Markiewicz:
Zrobimy wszystko, aby tak się stało. Dziękujemy Panu Senatorowi za rozmowę.
BN postawiła więc na swoim: zbiory BOZ pozostały rozdzielone na dwa Zakłady. Jak można sądzić, Jan Zamoyski zaakceptował ten stan rzeczy i nie zdecydował się protestować. Wyraził, że zależy mu na pamięci o instytucji.
Temat rozproszenia zbiorów Zamoyskich jest jednak znacznie szerszy. Część znalazła się w Archiwum Głównym Akt Dawnych, część w Archiwum Państwowym w Lublinie, a iluminowaną Biblię z XV w. w języku czeskim, o sygnaturze BOZ 7, Polska podarowała w 1954 roku Czechosłowacji [1].
Chcę przy tym zaznaczyć, że nie wszystkie przemieszczenia zbiorów musiały wynikać z decyzji BN. Mogły wynikać np. z decyzji ówczesnego Ministerstwa Kultury i Sztuki. Mam takie przekonanie na skutek zainteresowania rozproszeniem zbiorów Władysława Tarczyńskiego, założyciela muzeum w Łowiczu (LINK).
Co jest w przewodniku o BOZ z 2005 roku?
W 2005 roku, z okazji 400-lecia śmierci hetmana Jana Zamoyskiego, w BN i w Muzeum Zamojskim odbyły się wystawy zbiorów BOZ. Nosiły nazwę "Biblioteka Ordynacji Zamojskiej : od Jana do Jana". BN wydała przewodnik po tej wystawie. Opracował go Tomasz Makowski (wówczas nie był dyrektorem BN).
W przewodniku znajduje się przedmowa autorstwa Marcina Zamoyskiego, syna Jana. Oto jej fragment:
(...) Jan Zamoyski, kanclerz i hetman wielki koronny, założyciel miasta i Ordynacji, położył podwaliny pod dzieło, które miało służyć narodowi, inny Jan Zamoyski, ostatni ordynat, senator III Rzeczypospolitej, uratowany z pożogi wojennej księgozbiór przekazał narodowi. / Wyrażam gorące podziękowanie Dyrekcji i pracownikom Biblioteki Narodowej w Warszawie za przygotowanie i organizację wystawy oraz umożliwienie jej prezentacji w Zamościu - mieście, które było pierwotnym miejscem przechowywania tych zbiorów i z którego biorą początek wszystkie idee towarzyszące ich gromadzeniu. (...)
Dalej jest przedmowa autorstwa ówczesnego dyrektora BN, Michała Jagiełły (1941-2016). Oto jej fragmenty:
(...) To, co pozostało, Jan Zamoyski, ostatni ordynat, wspaniałomyślnie przekazał w depozyt wieczysty Książnicy Narodowej. (...) Ogromną zasługą szesnastu pokoleń ordynatów zamojskich było gromadzenie i utrzymywanie własnym kosztem owych skarbów dla dobra wspólnego, zwłaszcza w latach niewoli narodowej. Prawdziwie patriotycznym, wręcz królewskim gestem XVI ordynata było przekazanie tej kolekcji Bibliotece Narodowej, gdy odebrano mu dobra będące podstawą jej utrzymania.
Co ciekawe, część zdań z przedmowy dyrektora Jagiełły jest też w artykule Tomasza Makowskiego w "Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym" (nr 3 - 4 / 84 - 85, 2005, s. 119 - 123) pt. Od Jana do Jana. Pierwsza monograficzna prezentacja Biblioteki Ordynacji Zamojskiej. Niektóre zdania są dosłownie takie same, a niektóre bardzo podobne.
Dla mnie jednak istotne jest to, że pan Makowski podpisał się pod następującymi słowami o Janie Zamoyskim (s. 120).
W 1946 r. polecił Bogdanowi Horodyskiemu dawnemu kustoszowi BOZ, a wówczas kierownikowi działu rękopisów Biblioteki Narodowej, przywieźć te zbiory i złożyć w Narodowej Książnicy jako depozyt wieczysty. Był to gest królewski - na miarę rodu, z którego się wywodził. Ze szlachetną skromnością uzasadniał decyzję w wywiadze udzielonym trzy lata przed śmiercią: (...)
Tu pada cytat z Jana Zamoyskiego, gdzie powiedział, że zbiory BOZ nie są jego. Tak Makowski skomentował ten cytat:
Dzięki temu ten niezwykły księgozbiór może nadal służyć dobru wspólnemu, jak służył od XVI w.
I to kolejny cytat z pana Makowskiego o zbiorach BOZ (s. 123):
To, co pozostało, wspaniałomyślnym gestem ordynata Jana Zamoyskiego zostało przekazane Książnicy Narodowej.
Wracam do przewodnika z 2005 roku. W jego treści są takie słowa (jak zakładam, jest to tekst autorstwa Tomasza Makowskiego skoro to on opracował przewodnik):
Biblioteka Ordynacji Zamojskiej jest najcenniejszą kolekcją w zbiorach Biblioteki Narodowej. Mimo iż jest depozytem, Biblioteka Narodowa nie szczędzi nakładów finansowych, aby zapewnić dobre warunki przechowywania i opiekę konserwatorską. Biorąc odpowiedzialność za powierzone zbiory, zdecydowała się opłacić pełną konserwację wielu obiektów z tej kolekcji, rezerwując na to znaczne środki finansowe. Niemal w całości kolekcja została zmikrofilmowana, dzięki czemu badacze mogą bez ograniczeń korzystać z niej, nie narażając cennych eksponatów na zniszczenie. (...) Dzięki hojności rodziny Zamoyskich depozyt BOZ został uzupełniony w 2004 r. przez spuściznę i archiwum Jana Zamoyskiego, ostatniego ordynata zamojskiego, obejmujące ponad 100 rękopisów, 1 inkunabuł, 15 starych druków oraz zbiór druków nowych.
W przewodniku pan Makowski także cytował ww. wypowiedź Jana Zamoyskiego o tym, że zbiory BOZ nie są jego (s. 32).
Podsumowując, dziś, okazuje się, że coś co zostało "przekazane narodowi", i to "wspaniałomyślnie", "gestem królewskim", "w depozyt wieczysty" i "dzięki hojności rodziny Zamoyskich" kosztowało podatników 55 milionów złotych. I nie tylko tyle. Należałoby do tego doliczyć koszty przechowywania, konserwacji, mikrofilmowania i digitalizacji.
Część II: Depozyt wieczysty, czyli jaki?
Definicje depozytu
Co to właściwie znaczy depozyt wieczysty? [2] [3] Zajrzałem do Encyklopedii Wiedzy o Książce (EWoK) z 1971 roku (szp. 513). Jest tam następująca definicja.
DEPOZYT, zespół dokumentów albo pojedynczy obiekt biblioteczny, powierzony na przechowanie przez osobę prywatną lub instytucję, z zachowaniem prawa własności depozytora. Złożony w bibliotece na określony przeciąg czasu tzw. D. czasowy wymaga przedłużenia umowy depozytowej przed wygaśnięciem terminu jej ważności. Akt depozytarny zawiera zwykle zastrzeżenia dotyczące przechowania, opracowania i udostępniania D. (zwłaszcza D. rękopiśmiennych). D. wieczysty (bezterminowy) wymaga również zachowania warunków umowy, ale jest prawie równoznaczny z darem. Przy wpływie większej liczby D. wskazane jest prowadzenie ewidencji D., umów depozytowych i depozytorów w Księdze D. Przepisy prawne dotyczące przechowania D. zawiera Kodeks zobowiązań. D. raczej nie otrzmuje znaku własnościowego bibl. lub otrzymuje je w formie pieczątki lub ekslibrisu z napisem: „Z depozytu...” Czasem zachowują własną numerację lub wydziela się dla nich w inwentarzu osobną grupę nrów. Obecnie D. są mało spotykaną formą uzupełniania bibl.
****
Zajrzałem też do Encyklopedii Książki z 2017 roku (t. 1, s. 501). To definicja autorstwa Anny Aleksiewicz.
****
DEPOZYT - pojedynczy dokument lub ich zespół przekazany bibliotece na przechowanie na uzgodnionych warunkach przez osobę prywatną lub instytucję, z zachowaniem prawa własności deponenta. Akt depozytowy zawiera zwykle wymogi dotyczące opracowania (oddzielna księga inwentarzowa, sygnatura, znak własnościowy z zaznaczeniem depozytowego charakteru zbiorów, np. ekslibris z napisem „Z depozytu...”), przechowywania (osobno jako nierozdzielna całość), udostępniania (np. tylko na miejscu, dla określonej kategorii użytkowników), z zaznaczeniem, czy jest to D. czasowy, czy wieczysty. Czasowy D. złożony w bibliotece na określony czas wymaga przedłużenia umowy depozytowej przed upływem terminu jej ważności. Wieczysty (bezterminowy), zbliżony do daru, wymaga jednak zachowania warunków umowy. Przy większej liczbnie D. prowadzone są oddzielne księgi ewidencyjne. Przepisy prawne dotyczące D. zawarte są w ustawie Kodeks cywilny (Dz.U. z 18 maja 1964, poz. 93) oraz w ustawie o bibliotekach z 27 VI 1997. Przewidują one możliwość przekazania bibliotece państwowej w D. biblioteki prywatnej narażonej na zniszczenie. Jako D. określa się także długotrwałe wypożyczenia, np. do podległych bibliotek.
[4] [5]
Kodeks zobowiązań z 1933 roku a zbiory BOZ
Prawo nie działa wstecz. A przynajmniej, nie powinno [6]. Dlatego w sprawie BOZ bardziej interesujące są przepisy obowiązujące w 1946 roku, kiedy Jan Zamoyski przekazał zbiory do BN. Zatem należy odwołać się do - wspomnianego w EWoK - Kodeksu zobowiązań. Jest to Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 października 1933 r. Zachęcam do lektury działu V pt. "Przechowanie", od art. 523 do 537.
Zwróciłem uwagę szczególnie na trzy przepisy: art. 523 par. 2, art. 524 i art. 530.
Zanim je przytoczę, trzeba sobie uświadomić coś istotnego: Jan Zamoyski nie zawarł z BN na piśmie umowy o przechowanie podpisanej przez obie strony. To bardzo ważne. Jak można dowiedzieć się z jednego z katalogów zbiorów BOZ, rękopisy trafiły do BN bez żadnej niemal dokumentacji [7]. Najistotniejszym dokumentem pozostaje pismo Jana Zamoyskiego z 5 stycznia 1948 roku. Prezentuję je poniżej. [8]
Z tą świadomością, przyjrzyjmy się ówczesnym przepisom. Oto treść art. 523 par. 2:
Jeżeli ani z umowy, ani z okoliczności nie wynika, że przechowawca zobowiązał się przechowywać rzecz bez wynagrodzenia, uważa się, że rzecz ma być przechowana za wynagrodzeniem.
Nie było umowy, zatem należy uważać, że zbiory miały być przechowywane za wynagrodzeniem.
Art. 524 mówi o sposobie ustalenia wysokości wynagrodzenia dla przechowawcy.
W przypadkach płatnego przechowania, jeżeli w umowie nie określono wysokości wynagrodzenia, należy się wynagrodzenie oznaczone przez obowiązującą taryfę. W braku taryfy wysokość wynagrodzenia oznaczy sąd z uwzględnieniem zwyczajów miejscowych albo zasad słuszności.
Czy znany jest ówczesny cennik BN za przechowywanie materiałów? Jeśli nie, to czy sąd ustalił wysokość stawki? Nie znam odpowiedzi na te pytania.
Art. 530 dotyczy zwrotu kosztów przechowawcy.
Składający powinien zwrocić przechowawcy wydatki i nakłady, połączone z należytem przechowywaniem rzeczy, wraz z odsetkami ustawowemi od chwili ich uskutecznienia, oraz zwolnić przechowawcę od zobowiązań, które te zaciągnął w imieniu własnem; powinien udzielić mu na żądanie odpowiedniej zaliczki.
Dygresja o współczesnych definicjach
Warto zauważyć, że według definicji słowa "depozyt" we współczesnych słownikach języka polskiego, jego naturalną cechą jest to, że istnieje umowa określająca warunki przechowywania.
Depozyt - pieniądze, kosztowności lub inne cenne przedmioty złożone do przechowania jakiejś osobie lub instytucji na warunkach przewidzianych w umowie.
Źródło: WSJP.PL
Depozyt - przedmioty lub pieniądze oddane na przechowanie na warunkach określonych w umowie; też: przechowywanie przedmiotów lub pieniędzy przez osobę lub instytucję, której je powierzono.
Źródło: SJP.PWN.PL
Sądy, w razie, kiedy dany termin nie został zdefiniowany w przepisach prawa, sięgają do słowników języka polskiego [9]. A zatem, ponieważ Jan Zamoyski nie zawarł umowy z BN, to można nawet podważyć to, czy zbiory BOZ były depozytem.
Podsumowując: status zbiorów BOZ powinien rozstrzygnąć sąd.
Nie tak łatwo wydobyć depozyt
Prof. Jerzy Kowalczyk (1930-2018) to - jak dowiedziałem się z Zamościopedii - historyk sztuki, badacz dziejów sztuki i kultury Zamościa oraz autor wielu publikacji o tym mieście. Udzielił wywiadu dla czasopisma "Kobieta i życie" w 1990 r. (nr 39/2050, s. 2 - 3). Oto fragmenty wypowiedzi, na które zwróciłem szczególną uwagę (s. 2, szp. 2 - 3):
W latach siedemdziesiątych Zamość przygotowywał się do swego 400-lecia. (...) Byłem w Komitecie organizacyjnym tych uroczystości i komu tylko się dało mówiłem, że trudno wyobrazić sobie, aby w taką rocznicę wśród gości zabrakło pana Jana Zamoyskiego. (...) Zasiadł na widowni, bo prezydium było zarezerwowane dla oficjeli. Przemówił jako jeden z ostatnich: powiedział trzy, cztery zdania. I wręczył miastu dar iście królewski: starodawne berło rektorów Akademii Zamoyskiej. Wartość historyczna tej pamiątki jest wprost nieoszacowana, o materialnej nie wspomnę. Cudem ocalałe z wojny berło, małżonka ordynata, wówczas gdy on siedział w więzieniu, złożyła do depozytu w Muzeum Czartoryskich w Krakowie. Pan Zamoyski musiał pokonać wiele trudności, by to insygnium władzy rektorskiej wydostać z Muzeum. A jego dzieci notarialnie zrzekły się prawa do dziedziczenia. (...)
Dwie rzeczy są tu szczególnie ineteresujące.
Po pierwsze, jakie to trudności musiał pokonać Jan Zamoyski, aby wydobyć swój depozyt? To bardzo ciekawe. Można by było przekonać się jakie argumenty miało Muzeum Czartoryskich i czy trudności, jakie postawiło przed ordynatem, miałyby zastosowanie także w sytuacji, gdyby to BN miała je postawić przed jego spadkobiercami. Czy oni także byliby skłonni pokonać wiele trudności, aby wydobyć zbiory BOZ? Jakie podobieństwa i różnice zachodziły między depozytem w BN, a depozytem w Muzeum Czartoryskich? To temat wart zgłębienia.
Po drugie, zdumiewające jest twierdzenie o notarialnym zrzeczeniu się praw do dziedziczenia. Z kontekstu, jaki jest w tym wywiadzie, wynika, że chodziło o jeden obiekt: berło rektorów Akademii Zamojskiej. Czy rzeczywiście rodzina Zamoyskich udała się do notariusza po to żeby zrzec się praw do dziedziczenia jednego obiektu? Może, przy okazji, zrzekli się również praw do innych obiektów?
To niewykluczone, bo depozyt w Muzeum Czartoryskich składał się nie tylko z tego berła. W wywiadzie z Robertem Jarockim z 1991 r., Jan Zamoyski powiedział, że w 1944 r. przekazał tam także obrazy (s. 376).
Zweryfikowanie tych dwóch kwestii uznałem za bardzo ważne i dlatego zawarłem szereg pytań we wnioskach o udzielenie informacji publicznej do:
- Muzeum Narodowego w Krakowie (Muzeum Książąt Czartoryskich jest jego oddziałem)
- Urzędu Miasta Zamość
- Akademii Zamojskiej
- Muzeum Zamojskiego w Zamościu
Akademia Zamojska odpisała mi niezwłocznie, że nie ma informacji.
Muzem Zamojskie w Zamościu udostępniło mi bibliografię o ww. berle i dokumentację, z której wynika, że jest ono depozytem stałym złożonym 6 marca 1992 r. przez Urząd Miejski w Zamościu. Pismo podpisał ówczesny prezydent Zamościa, Marcin Zamoyski.
Urząd Miasta Zamość przełożył termin odpowiedzi o ok. dwa tygodnie.
Muzeum Narodowe w Krakowie przełożyło termin... o dwa miesiące od złożenia wniosku. Sprawa jest w sądzie.
Bieżąca narracja o depozycie Jana Zamoyskiego
Red. Marek Kozubal tak zrelacjonował rozmowę z Tomaszem Makowskim (LINK):
Dr Tomasz Makowski, dyrektor Biblioteki Narodowej, wyjaśnił „Rzeczpospolitej”, że instytucja otrzymała od spadkobierców Jana Zamoyskiego propozycję zakupu Biblioteki Ordynacji Zamojskiej. (...) Biblioteka Narodowa w trosce o zachowanie w zbiorach publicznych najcenniejszej polskiej kolekcji historycznej (...) propozycję tę uważa za zasadną i korzystną – tłumaczył nam dyrektor Biblioteki Narodowej. / Dodał, że w zasadzie był to zakup ratunkowy, „bowiem w sytuacji braku zgody na wykup spadkobiercy Jana Zamoyskiego zapowiedzieli, że będą domagali się w krótkim terminie wydania całości, a następnie będą proponowali wykup poszczególnych obiektów BN lub wystawiali na sprzedaż na aukcji”. Przypomniał, że ani Biblioteka Narodowa, ani organy państwa nie miały możliwości, aby to zastopować, ponieważ Jan Zamoyski formalnie przekazał BOZ w depozyt Bibliotece Narodowej w 1948 r. i biblioteka była zobowiązana wydać go spadkobiercom.
A dalej pan Makowski bardziej odwołuje się do emocji niż do faktów:
– Strata każdego z obiektów BOZ byłaby niepowetowana dla polskiej historii i kultury. Strata wizerunkowa państwa, które nie zapewniło zachowania najcenniejszych dla siebie pamiątek, jeszcze większa – dodał dr Tomasz Makowski. I stwierdził, że poważnie trzeba było brać pod uwagę scenariusz, w którym spadkobiercy Jana Zamoyskiego sprzedaż rozpoczną od najcenniejszych obiektów dla polskiej tożsamości. Ale też zaznaczył, że dotychczas zarówno ostatni ordynat, jak i jego dzieci zachowywali się życzliwie w sprawie przechowywania BOZ w Bibliotece Narodowej.
Jak to jest, że z jednej strony Jan Zamoyski nie mógł decydować w sprawie rozdzielenia zbiorów między zakładami w BN i miał tyle trudności w odzyskaniu swojej własności z depozytu w Muzeum Czartoryskich, a z drugiej strony, pan Makowski "nic nie mógł zrobić" i przedstawia sprawę tak, jakby spadkobiercy ordynata mogli bez problemu wydobyć z BN zbiory BOZ?
Jeśli spadkobiercy zwrócili się do BN o zwrot zbiorów BOZ, to co wówczas pan Makowski mógł zrobić?
Mógł wskazać, że Jan Zamoyski nie sporządził umowy z BN i wobec ówcześnie obowiązujących przepisów to on, a teraz jego spadkobiercy, powinni zapłacić za przechowywanie zbiorów BOZ oraz ponieść koszty konserwacji, mikrofilmowania i digitalizacji. Wysokość opłaty za przechowywanie należałoby ustalić na podstawie ówczesnych stawek w BN, a jeśli ich nie było, to należało zwrócić się z tym do sądu i czekać na rozstrzygnięcie. Zaś co do pozostałych kosztów, to mógł Makowski zlecić kalkulację i wystawić spadkobiercom Jana Zamoyskiego rachunek.
Czy pan Makowski tak zrobił? W sprawozdaniu MKiDN - które omawiam w części III - nic nie ma na ten temat. Ale właśnie takie działanie byłoby zgodne z interesem Polski. A wobec tego, że znamy postawę i wolę Jana Zamoyskiego, to możemy wierzyć, że i z nią byłoby zgodne. Byłoby też zgodne z prawem.
Poza tym, gdybym był spokrewniony z Janem Zamoyskim i przeczytał relację pana Makowskiego, to bym mu nie uwierzył i byłbym jego słowami oburzony. Nie uwierzyłbym, że spadkobiercy zagrozili wystawieniem obiektów kolekcji na aukcji. Jan Zamoyski uważał za swój moralny obowiązek przekazanie zbiorów BOZ narodowi oraz aby służyły nauce polskiej.
A co na to spadkobiercy ordynata? "Rzeczpospolita" tak relacjonuje próbę kontaktu z nimi:
O motywację sprzedaży depozytu zapytaliśmy już kilka miesięcy temu część spadkobierców, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Do transakcji doszło bowiem 19 marca, ale informacja na ten temat była utrzymywana w tajemnicy.
Jeśli naprawdę byli skłonni sprzedać zbiory na aukcji, to nie wiem co bym zrobił, ale chyba bym opublikował oświadczenie, aby się od nich odciąć. Na szczęście, nie jestem z nimi spokrewniony i nie muszę się nad tym zastanawiać.
Oto, co napisał pan Makowski w ww. artykule w "Zamojskim Kwartalniku Kulturalnym" z 2005 roku:
Przy tej okazji pragnę podziękować tym wszystkim, którym ekspozycja w Zamościu najwięcej zawdzięcza. Przede wszystkim Panu Prezydentowi Marcinowi Zamoyskiemu, spadkobiercy najlepszych tradycji Rodu, który nie tylko był inicjatorem sprowadzenia wystawy do Zamościa i jej współgospodarzem, ale też swoim autorytetem gwarantował powodzenie całej inicjatywy. (...)
Czy pan Makowski nadal tak uważa? Mnie on na to zapewne nie odpowie. Ale zachęcam dziennikarzy, aby zadawali mu to pytanie.
Kto zaczął?
Bardzo ważną okolicznością do ustalenia jest to, czy do transakcji doszło z inicjatywy BN, czy spadkobierców Jana Zamoyskiego. Z powyższych wyjaśnień pana Makowskiego wynikałoby, że to spadkobiercy byli pierwsi. Ale mam wątpliwości. Oto, co napisano w protokole nr 1 z posiedzenia Kolegium Biblioteki Narodowej z dnia 7 stycznia 2025 r. [10] [11]:
Dyr. T. Makowski podsumował ubiegły rok. Głównym wydarzeniem 2024 roku było otwarcie Pałacu Rzeczypospolitej. (...) Drugim ważnym wydarzeniem minionego roku był zakup Biblioteki Ordynacji Zamojskiej. (...) BN przez wiele dziesięcioleci starała się nabyć prawo własności tej kolekcji. Ponieważ nie to było możliwe w drodze darowizny, zdecydowano się na zakup. (...)
Z tej wypowiedzi z kolei wynikałoby, że to BN była pierwsza. Natomiast informacja o staraniach od dziesięcioleci jest nieprzekonująca. Skoro depozyt wieczysty jest w praktyce traktowany jak dar, to jaki jest sens starać się o prawo własności? Z literatury wynika, że przez dziesięciolecia to BN traktowała zbiory BOZ jak swoją własność.
Z kolei, według sprawozdania MKiDN - w dużej mierze opartego na wyjaśnieniach dyrekcji BN - to spadkobiercy wykazali inicjatywę w 2022 roku. Zaś BN ponoć podjęła próby uregulowania statusu prawnego zbiorów BOZ w latach 2001-2004, ale nie udało się tego zrealizować. Więcej o tym napisałem w III części tekstu.
Część III: MKiDN kontroluje, strofuje i... powołuje!
MKiDN przeprowadziło kontrolę w sprawie zakupu zbiorów BOZ. Sprawozdanie jest dostępne na stronie Ministerstwa (LINK. bip.mkidn.gov.pl).
Kontrola trwała niemal cały kwiecień 2024 r. (od 5 do 30 dnia), a dokument jest datowany na 19 czerwca 2024 r.
Proszę mieć to na względzie czytając dalej tekst, że w ww. sprawozdaniu MKiDN, wyjaśnień kontrolerom najczęściej udzielał nie dyrektor Tomasz Makowski, ale Zastępca Dyrektora ds. naukowych, którego dane zanonimizowano. Dlaczego? Nie wiem.
Przedstawiam na co zwróciłem uwagę.
Nietransparentność i niejawność działań BN
Stwierdzenie, które najczęściej pojawia się w sprawozdaniu, brzmi:
Działanie to nie zostało udokumentowane przez BN
Na s. 9 pada aż cztery razy. A wyrażone innymi słowami przewija się przez cały dokument i stanowi główny powód końcowych zaleceń.
W czym BN zawiniła?
- BN naruszyła przepisy związane z informowaniem o realizacji zadań finansowanych ze środków publicznych (s. 16 - 17)
- BN nie udokumentowała samego procesu i postępów negocjacji (s. 3, 8, 9)
- BN nie udokumentowała wyceny ekonomicznej wartości zbiorów, przed podjęciem negocjacji (s. 2, 5)
- BN nie opatrzyła datą wyceny wykonanej po zawarciu umowy (s. 6)
Dodam do tego jeszcze coś, co tyczy się też MKiDN, a w samym sprawozadaniu wybrzmiewa bardzo słabo: decyzję o zakupie podjęto na podstawie tylko jednej opinii.
Zaniedbanie obowiązku informacyjnego
W ciągu 14 dni od zakupu, BN miała obowiązek zamieścić tablicę informacyjną oraz komunikat na stronie internetowej. Kontrola wykryła, że BN tego nie zrobiła. Oto cytaty ze sprawozdania (s. 16).
BN nie zamieściła tablicy informacyjnej o zadaniu finansowanym ze środków MKiDN w terminie 14 dni od dnia dokonania zakupu środków trwałych, co było niezgodne z § 5 ust. 3 pkt 3 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 7 maja 2021 r. (...)
BN nie zamieściła na stronie internetowej informacji o zadaniu finansowanym ze środków MKiDN w terminie 14 dni od dnia dokonania zakupu środków trwałych, co było niezgodne z § 7 ust. 3 pkt 3 rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 7 maja 2021 r. (...)
Dyrekcja tłumaczyła się, że liczyła 14 dni od dnia zapłaty - czyli od 16 kwietnia - a nie od zawarcia umowy (19 marca). Zaległość nadrobiono dopiero w czasie trwania kontroli.
Formułując końcowe rekomendacje, Hanna Wróblewska wezwała BN do bezwzględnego przestrzegania terminów dotyczących podejmowania działań informacyjnych określonych w rozporządzeniu Rady Ministrów z dnia 7 maja 2021 r. (...) (s. 18).
Kto wie? Być może, gdyby nie kontrola, to do dziś w ogóle nie dowiedzielibyśmy się o zakupie zbiorów BOZ?
Nietransparentne negocjacje
Negocjacje nie zostały udokumentowane. Oto cytat ze sprawozdania (s. 3).
Kluczowym momentem negocjacji nabycia kolekcji Biblioteki Ordynacji Zamojskiej był 2022 r., w którym spadkobiercy kolekcji zgodnie poinformowali Dyrektora BN o chęci sprzedaży kolekcji. Należy wskazać, że negocjacje dotyczące kwoty zakupu kolekcji ze spadkobiercami Jana Zamoyskiego nie były udokumentowane w zakresie prowadzonych rozmów w 2022 r. (...)
I kolejny cytat (s. 8).
Kontrola zwraca uwagę, że cały proces negocjacyjny powinien być udokumentowany dla celów dowodowych ze względu na znaczną wartość kolekcji, planowaną do nabycia ze środków publicznych. (...) Ponadto z wyjaśnień BN wynika, że finalna cena zakupu kolekcji BOZ została uzgodniona ze sprzedawcami już 18 października 2022 r., a więc znacznie przed wszczęciem postępowania z wolnej ręki, ponieważ wniosek o wszczęcie postępowania został zatwierdzony 13 marca 2024 r. Mając na uwadze powyższe należy stwierdzić, że negocjacje wynikające z przepisów ustawy z dnia 11 września 2019 r. Prawo zamówień publicznych, przeprowadzone przez BN i udokumentowane protokołem z przeprowadzonych negocjacji z 19 marca 2024 r, nie wpłynęły na uzgodnioną wcześniej kwotę zakupu kolekcji. Należy również wskazać, że proces kształtowania się negocjacji ceny zakupu kolekcji w 2022 r., tj. pierwotnie zaproponowanej kwoty zakupu przez sprzedawców, jak i poszczególnych propozycji kwot zakupu składanych przez BN, nie został udokumentowany i jego przebieg można ustalić wyłącznie na podstawie wyjaśnień BN;
Następnie, w sprawozdaniu podano wyjaśnienia dyrekcji BN co do przebiegu negocjacji. Przebiegu, który - jak wyżej napisano - można ustalić wyłącznie na podstawie wyjaśnień BN. Podaję skrócony opis tych nieudokumentowanych wydarzeń. To wersja dyrekcji BN.
4 lipca 2022 r. ktoś (dane zanonimizowano) przekazał dyrektorowi BN, że spadkobiercy stanowczo chcą sprzedać zbiory BOZ. I, ten ktoś, zagroził wycofaniem depozytu i sprzedażą obiektów pojedynczo. Są to informacje zbieżne z tym, co Tomasz Makowski powiedział "Rzeczpospolitej".
6 września 2022 r. spadkobiercy zaproponowali sprzedaż za 100 milionów złotych. BN zaproponowała 35 milionów złotych. Spadkobiercy odrzucili tę ofertę. No to BN zaproponowała 50 milionów złotych. Tę ofertę spadkobiercy też odrzucili. I to parokrotnie, w trakcie kolejnych rozmów, po 6 września 2022 r. Dopiero 18 października 2022 r. uzgodniono cenę na 55 milionów złotych.
Szczególne wrażenie zrobił na mnie ten fragment wyjaśnień dyrekcji BN:
kwota 50.000.000,00 zł została odrzucona przez spadkobierców podczas spotkań w dniach 6 września 2022 r., 16 września 2022 r. i 22 września 2022 r. oraz w rozmowach telefonicznych w dniu 4 października 2022 r. i w dniu 7 października 2022 r. Kwota 50.000.000,00 zł została odrzucona przez spadkobierców, ponieważ uznali, że jest ona zbyt niska.
Zaraz po tych słowach, pada w sprawozdaniu to - znane nam już - stwierdzenie:
Działanie to nie zostało udokumentowane przez BN
Proszę zwrócić uwagę jak dyrekcja BN precyzyjnie podała daty, z dokładnością co do dnia, i z informacją, kiedy rozmawiano przez telefon, a kiedy nie. I proszę wziąć pod uwagę, że te wyjaśnienia sformułowano w kwietniu 2024 r., a dotyczą wydarzeń z września i października 2022 roku. Czyli odległość w czasie to ok. półtora roku.
Czy jest prawdopodobne, aby po takim czasie znać i pamiętać takie szczegóły, nie mając ich udokmentowanych w żaden sposób? Oceniam to jako niewiarygodne. Wśród dyrekcji BN musiałby być istny geniusz pamięci.
Czy tak dokładne informacje nie wzbudziły podejrzeń kontrolerów, że jednak w jakiś sposób dokumentowano ww. fakty? Jakieś źródło tej wiedzy przecież było. Obecnie, albo możemy uznać, że to istotnie była genialna pamięć, albo uznać tę zagadkę za nierozwiązaną.
Pozostaje mi zakończyć temat negocjacji tym, że w zaleceniach końcowych sprawozdania, Hanna Wróblewska wezwała BN do rzetelnego dokumentowania w formie pisemnej przebiegu negocjacji dla zachowania przejrzystości całego procesu zakupowego (s. 18).
Zaniedbanie wyceny
W sprawozdaniu jest mowa o całościowej wycenie zbiorów BOZ, ale niestety nieudokumentowanej (s. 5 - 6).
BN przed rozpoczęciem negocjacji ceny zakupu i zawarciem umowy sprzedaży dokonała całościowej wyceny kolekcji BOZ na kwotę 500.000.000,00 zł, nie była jednak ona udokumentowana w postaci pisemnej.
Dalej dyrekcja BN informuje, że wycenę wykonano przed 5 kwietnia 2022 r.
W sprawozdaniu jest mowa także o innej wycenie zbiorów BOZ, podczas której wyceniono tylko kilkanaście obiektów. I ona także była nieudokumentowana. Cytuję sprawozadanie (s. 2 - 3).
BN przed dokonaniem zakupu kolekcji Biblioteki Ordynacji Zamojskiej dokonała wyceny kilkunastu najcenniejszych obiektów z kolekcji, jednakże wycena ta nie została udokumentowana w formie pisemnej w 2022 r., tj. przed rozpoczęciem procesu negocjacji ceny zakupu kolekcji. (...) Należy jednak wskazać, że wycena ta powinna być udokumentowana dla celów dowodowych bezpośrednio przed rozpoczęciem działań mających na celu zakup kolekcji. Po zawarciu w dniu 19 marca 2024 r. umowy sprzedaży kolekcji, BN dokonała udokumentowanej - szczegółowej indywidualnej wyceny kolekcji dla celów dokumentacyjnych i inwentarzowych.
Ta sytuacja jest dla mnie zdumiewająca. Nie tylko dlatego, że BN nie zrobiła wyceny bezpośrednio przed negocjacjami. Dziwi mnie, że w sprawozdaniu nie ma ani słowa o jakiejkolwiek - choćby tylko jednej - udokumentowanej całościowej wycenie! Przecież te zbiory są w BN od lat czterdziestych! Cytowałem już te słowa Tomasza Makowskiego:
Biblioteka Ordynacji Zamojskiej jest najcenniejszą kolekcją w zbiorach Biblioteki Narodowej.
Czyli przez ponad 75 lat - w sposób udokumentowany - BN nie wyceniła najcenniejszej kolekcji ani razu? Zakładam, że gdyby przeprowadzono taką wycenę, to byłaby ona punktem wyjścia do następnej, nastepna do następnej, itd., aż w sprawozdaniu powołanoby się na ostatnią.
Przypomniał mi się pewien wywiad opublikowany po wykryciu kradzieży w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie (BUW). Dyrektor BN ubolewał, że BUW nie przystąpił do Narodowego Zasobu Bibliotecznego (NZB). Oto fragment wypowiedzi Tomasza Makowskiego dla "Gazety Wyborczej" z publikacji z 4 listopada 2023 r. (LINK), a więc z czasu już po rozpoczęciu negocjacji i przed zakupem zbiorów BOZ:
(...) Polskie biblioteki już od wielu lat inwestują w bezpieczeństwo księgozbiorów, ponieważ znamy wartość rynkową konkretnych woluminów. Niektóre z nich, jak pierwodruki Brunona Schulza, mogą osiągać zawrotne ceny. Dlatego wiemy, że musimy je chronić ponadstandardowo. Temu służy od lat 90. instrument prawny pod nazwą Narodowy Zasób Biblioteczny. Zgodnie z ustawą biblioteki, które należą do NZB, mają szczególny status ochronny. Muszą sporządzać plan ochrony zbiorów, m.in. przed kradzieżą, co roku go aktualizować, wskazując realne zagrożenia i osoby odpowiedzialne za zabezpieczenia. Uczestniczą w tym m.in. Biblioteka Narodowa, Biblioteka Jagiellońska, Ossolineum, Biblioteka Śląska, ale z przykrością stwierdzam, że, pomimo wielu zachęt, Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie do dziś nie zgłosiła akcesu. Przez to jej status ochronny jest dużo mniejszy. Te zaniechania są poważne.
To słowa dr. Tomasza Makowskiego, dyrektora BN i przewodniczącego Rady ds. NZB. Czy naprawdę znał on wartość każdego woluminu ze zbiorów BOZ? Jak? Zbiory BOZ liczą ponad 2000 obiektów. Skoro wycena była nieudokumentowana, to znał każdą wartość na pamięć? To niewiarygodne. Geniusz pamięci? Znowu? Coś tu jest nie w porządku.
Tymczasem, zaledwie kilka miesięcy później, BN tłumaczyła się kontrolerom z MKiDN, w ten sposób (s. 5):
indywidualna wycena każdego obiektu nie była w tej sytuacji konieczna i potrzebna
Dlaczego znamy wartość rynkową konkretnych woluminów, a potem okazuje się, że indywidualna wycena każdego obiektu nie była konieczna?
Jak rozumiem sprawozdanie, kontrolerzy MKiDN zaakceptowali (!) brak wyceny każdego obiektu z osobna ze zbiorów BOZ, a zwrócili uwagę, że wycena tych kilkunastu obiektów powinna być udokumentowana (s. 5):
Kontrola zwraca uwagę, że wycena kilkunastu najcenniejszych obieków z kolekcji BOZ powinna być udokumentowana dla celów dowodowych bezpośrednio przed uzgodnieniem ze sprzedawcami ceny zakupu. Dokumentowanie wyceny bezpośrednio przed rozpoczęciem działań mających na celu zakup zbiorów sprzyja przejrzystości całego procesu;
W ramach końcowych rekomendacji, Hanna Wróblewska wezwała BN do rzetelnego dokumentowania w formie pisemnej wyceny obiektów przed rozpoczęciem działań zmierzających do ich zakupu (s. 18).
To zdecydowanie za mało! Dlaczego kontrola nie zareagowała na wieloletni brak udokumentowanej całościowej wyceny zbiorów BOZ? Czy całość NZB nie powinna być wyceniona i skategoryzowana zgodnie z par. 5 Rozporządzenia Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego z dnia 4 lipca 2012 r. w sprawie narodowego zasobu bibliotecznego? Nie rozumiem tego.
Makowski mówił, że znamy wartość rynkową konkretnych woluminów. Okazało się, że jednak nie znamy, a przynajmniej, w zakresie zbiorów BOZ: nie znaliśmy przed 2024 rokiem.
Ciekawe czy BN wyceniła wszystkie inne posiadane zbiory, należące do NZB.
Brak daty wyceny
Po zakupie, BN wyceniła zbiory BOZ na 502 352 000,00 zł i Archiwum Jana Zamoyskiego na 671 000,00 (łącznie na 503 023 000,00 zł). Ale kiedy? Tego nie wiemy. Dyrekcja BN twierdzi, że w marcu 2024 r., czyli przed rozpoczęciem kontroli. Ale możemy w to wierzyć tylko na słowo. Oto cytat ze sprawozdania (s. 6):
Należy wskazać, że przedłożone spisy dokumentujące i potwierdzające dokonanie wyceny kolekcji BOZ zawierały podpisy osób sporządzających, jednak dokumenty te nie były opatrzone datą. Kontrola zwraca uwagę, że właściwe jest określanie daty sporządzenia dokumentu dla celów dowodowych.
Z uwagi na to, Hanna Wróblewska wezwała BN do bezwzględnego zamieszczania w każdym przypadku daty złożenia podpisu osoby sporządzającej na dokumentach określających wycenę zbiorów (s. 18).
Dlaczego nie wyceniali eksperci spoza BN?
Prawdopodobnie kontrolerzy MKiDN zapytali o to, dlaczego wycenę wykonali tylko pracownicy BN, bo w sprawozdaniu znalazły się następujące wyjaśnienia dyrekcji. Oto fragment (s. 7):
(...) Obiekty tej klasy i o takim charakterze, jakie występują w kolekcji Biblioteki Ordynacji Zamojskiej, od wielu dziesiątków lat nie są przedmiotem handlu aukcyjnego lub antykwarycznego. Tym samym zatrudnienie do konsultacji odpowiednich ekspertów zewnętrznych jest niemal niemożliwe, a wiedza dostępnych - niewystarczająca.
W innym miejscu sprawozdania, można jeszcze przeczytać takie wyjaśnienia dyrekcji BN (s. 4):
Wyceny dokonali specjaliści z Biblioteki Narodowej, kierujący komorkami organizacyjnymi odpowiedzialnymi za gromadzenie poszczególnych typów materiałów bibliotecznych, o wieloletnim i unikalnym doświadczeniu oraz warsztacie w zakresie wyceny zbiorów bibliotecznych w Polsce. Komisja do spraw zakupów i darów materiałów bibliotecznych Biblioteki Narodowej potwierdziła wycenę, która została też zaakceptowana przez dyrektora Biblioteki Narodowej, uznanego specjalistę w zakresie dawnej książki.
Nie jestem zwolennikiem wyceniania zbiorów bibliotecznych w wymiarze ekonomicznym. Wyraziłem to w tekstach o kradzieżach w BUW-ie. Jednak myślę, że opinia publiczna byłaby spokojniejsza co do obiektywizmu tej wyceny, gdyby ktoś spoza BN też wyraził swoje zdanie.
Nie dajmy się tak łatwo przekonać, że BN "zrobiła świetny interes" kupując za 55 milionów coś, co było warte ponad 500 milionów.
Sprzeczność w sprawozdaniu
Znalazłem w sprawozdaniu dwie informacje, których nie rozumiem i postrzegam jako wzajemnie sprzeczne.
Proszę spojrzeć na ten fragment (s. 15):
Ponadto, podczas kontroli ustalono, że BN udokumentowała działania dotyczące uregulowania w sposób inny niż zakup kwestii własnościowych kolekcji BOZ na podstawie przekazanej dokumentacji z lat 2001-2004. W tym okresie podejmowano próbę zawarcia nowej umowy depozytowej kolekcji BOZ, która nie została finalnie zawarta.
Lata 2001-2004 to czas przed ww. wystawą Od Jana do Jana z 2005 roku. Wtedy dyrektorem był Michał Jagiełło. Z ww. fragmentu wynika, że wówczas BN dokumentowała swoje działania.
Natomiast proszę porównać ww. cytat z następującym fragmentem sprawozdania (s. 8):
W wyniku kontroli ustalono, że / - ze spotkań dotyczących uregulowania statusu prawnego BOZ z Panem Janem Zamoyskim (zm. 2002 r.), a następnie z jego spadkobiercami nie były sporządzane notatki ani protokoły. Ustalenia z tych spotkań nie zostały udokumentowane przez BN.
To na czym polegało udokumentowanie działań dotyczących regulacji kwestii własnościowych BOZ w latach 2001-2004? To te działania były dokumentowane, czy nie były? Nie znam odpowiedzi na te pytania.
Decyzja o zakupie była oparta na tylko jednej opinii
Niezależenie od opisanej wyżej sprzeczności, obydwa ww. fragmenty mówią o próbach regulacji statusu zbiorów BOZ. Stanowią przez to wyraźną sugestię, że jeszcze za życia Jana Zamoyskiego ten status uważano za nieuregulowany. A to ma przecież fundamentalne znaczenie !
W sprawozdaniu napisano, co wynikało z pisma z prośbą o zgodę na zakup zbiorów BOZ, z 10 lipca 2023 r. od ówczesnego ministra, prof. Piotra Glińskiego, do premiera Mateusza Morawieckiego (s. 2, 13):
w opinii MKiDN wykup kolekcji BOZ jest działaniem wysoce pożądanym i w obecnej sytuacji prawnej jedynym, które w perspektywie czasowej pozwoli na wieczyste zabezpieczenie bezcennych z punktu widzenia polskiej kultury zbiorów.
Czy rzeczywiście jedynym? Na podstawie czyjej opinii to stwierdzono?
Jeśli w latach 2001-2004 status zbiorów BOZ uważano za nieuregulowany, to dlaczego nagle, w ostatnich latach przed zakupem, uznano z całą pewnością, że zbiory są własnością spadkobierców Jana Zamoyskiego? To wymaga wyjaśnienia.
W sprawozdaniu jest mowa o dwóch opiniach (s. 11). Nawet nie ma tam wprost napisane, że są to opinie prawne. A dane autorów zanonimizowano. Zatem nie wiadomo nawet czy to byli prawnicy.
W każdym razie, pierwsza opinia jest z 12 stycznia 2023 r., a druga z 9 kwietnia 2024 r.
Druga opinia powstała więc już w czasie kontroli MKiDN i nie mogła mieć wpływu na decyzję o zakupie. Dotyczyła tego, czy wobec zbiorów BOZ można stosować dekret z dnia 8 marca 1946 r. o majątkach opuszczonych i poniemieckich. Autor stwierdził, że nie.
Skoro pierwsza opinia powstała przed ww. pismem prof. Piotra Glińskiego, to ona ma tu największe znaczenie. Niestety, nie znam pełnej treści tej opinii. Ze sprawozdania wynika, że opiera się ona na postanowieniu Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa z 9 stycznia 2003 r.
Jeśli to jest jedyne źródło tej opinii, to uważam, że to za mało, aby uznać status prawny zbiorów BOZ za uregulowany. Znam bowiem treść ww. postanowienia Sądu Rejonowego. Tam nie ma w ogóle mowy o zbiorach BOZ. Postanowienie to jest załącznikiem do umowy między spadkobiercami a BN i dostałem je od BN w odpowiedzi na wniosek o udzielenie informacji publicznej.
Zapewne warto wystąpić o treść tej opinii. Jednak sam fakt, że decyzję o wydaniu 55 milionów złotych oparto na podstawie tylko jednej opinii, jest niepokojący. To świadczy o tym, że można było zrobić znacznie więcej, aby uregulować sprawę zbiorów BOZ. Choćby zamówić więcej opinii prawnych. A najlepiej: zwrócić się o rozstrzygnięcie do sądu.
Dla porządku, dodam, że poza ww. opinią, była też uchwała Rady Naukowej BN z 16 stycznia 2023 r. (czyli na kilka dni po sformułowaniu ww. opinii). W sprawozdaniu podano jedynie, że Rada Naukowa w pełni popiera jak najszybszy zakup przez Bibliotekę Narodową Biblioteki Ordynacji Zamojskiej (s. 10).
Zaś blisko miesiąc później, bo 13 lutego 2023 r. odbyło się posiedzenie Komisji ds. zakupów i darów materiałów bibliotecznych, gdzie - jak ma wynikać z protokołu - Komisja pozytywnie zaopiniowała zakup (s. 10).
A dlaczego druga opinia powstała dopiero w czasie kontroli MKiDN? Czyżby sformułowano ją dlatego, bo kontrolerzy wyrazili wątpliwości wobec tej pierwszej? Jeśli tak, to mam nadzieję, że mój artykuł zainspiruje ich do dalszych dociekań.
Zachęcam do tego, bo w sprawozdaniu MKiDN nie ma w ogóle mowy o zagadnieniach związanych z Kodeksem zobowiązań, o których napisałem wyżej (w części II) i do których dotarłem dzięki EWoK-owi. EWoK to podstawowa literatura dla bibliotekarzy. Każdy wykształcony bibliotekarz powinien znać ją ze studiów. Dr Tomasz Makowski był wykładowcą akademickim, więc powinien znać ją tym bardziej.
Na koniec tego wątku wrócę do faktu zanonimizowania danych autorów obu opinii. Dlaczego MKiDN to zrobiło? Dlaczego my, obywatele, mamy nie wiedzieć kto sformułował te opinie? A szczególnie kto jest autorem tej jednej, na podstawie której wydano 55 naszych milionów złotych? Nawet nie wiemy czy autorem jest prawnik.
I co na to wszystko MKiDN?
Pod koniec sprawozdania znajdują się zalecenia od MKiDN do BN. Część z nich wymieniłem powyżej, gdy przywoływałem nazwisko Hanny Wróblewskiej. Ostatnie zdania są następujące:
Jednocześnie, oczekuję od Pana Dyrektora, w terminie 30 dni od daty otrzymania niniejszego - sprawozdania, informacji o sposobie wykorzystania wyżej wymienionych zaleceń, a także o podjętych działaniach lub przyczynach niepodjęcia działań.
Podpisała się pod tym Hanna Wróblewska. Dokument jest datowany na 19 czerwca 2024 r.
Zapewne warto wystąpić w trybie wniosku o udzielenie informacji publicznej, o odpowiedź dyrekcji BN. Jednak, niezależnie od tego jaka ona była, wiadomo co się wydarzyło potem: 27 września 2024 r. Hanna Wróblewska powołała Tomasza Makowskiego na Dyrektora BN na trzy lata bez konkursu.
Czyżby to wszystko było w porządku? Czy pani Hanna Wróblewska ma przekonanie, że Tomasz Makowski zrobił wszystko co w jego mocy, aby uniknąć lub chociaż zminimalizować ten ogromny wydatek ze środków publicznych? Czy pani Hanna Wróblewska ma przekonanie, że Tomasz Makowski całym sercem i całą duszą działał dla dobra naszej Ojczyzny? Chcę to wiedzieć.
Część IV: Genealogia, represja i refleksja
Kto dostał nasze miliony?
BN zawarła umowę ze spadkobiercami Jana Zamoyskiego. Są nimi jego dzieci: cztery córki i jeden syn. Oto imiona i nazwiska oraz kwoty należności BN wobec tych osób, wynikające z paragrafu 4. umowy.
- Elżbieta Daszewska - 10 milionów złotych
- Maria Ponińska - 10 milionów złotych
- Gabriela Bogusławska - 10 milionów złotych
- Marcin Zamoyski - 15 milionów złotych
- Agnieszka Rożnowska - 10 milionów złotych
Przed obowiązywaniem RODO, w 2012 roku dr Marek Jerzy Minakowski (od 2024 r.: dr Maria Jadwiga Minakowska), w ramach swojej wielotomowej serii, wydał książkę pt. "Elita lubelska". Na s. 94 - 96 i 827 - 829 są dane genealogiczne dzieci, wnuków i prawnuków Jana Zamoyskiego i Róży z Żółtowskich. Każdy, kto pójdzie do biblioteki i wypożyczy tę książkę, może zapoznać się z tymi informacjami.
Liczę, że w tej rodzinie jednak znajdzie się ktoś, kto zabierze publicznie głos. Choć jedna osoba, która przedstawi swoje stanowisko i zatroszczy się o dobre imię rodu. Taka postawa jest potrzebna przede wszystkim w sytuacjach trudnych, wymagających odwagi cywilnej. Zabieranie głosu na wydarzeniach kulturalnych będących hołdem dla rodu Zamoyskich, zbieranie wyrazów uznania i gratulacji, jest znacznie łatwiejsze. To właśnie sprostanie sytuacjom trudnym świadczy o wielkości człowieka.
Dygresja o klatce schodowej
Nie tak dawno, bo 13 października 2024 r., Tomasz Makowski zachwycał się na Facebooku sgraffito w BN wykonanym przez Marcina Bogusławskiego (LINK). Zapowiedział z tej okazji nawet "wielkie otwarcie". Póki co, nic o tym nie wiadomo. Natomiast dowiedziałem się od Związku Zawodowego Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej (ZZBBN), że koszt remontu klatki schodowej, w ramach którego zrobiono ww. sgraffito, wyniósł niecały 1 milion złotych.
Dlaczego w ogóle o tym piszę w tekście o kupnie zbiorów BOZ? Otóż, córką Jana Zamoyskiego, dla której należność za zbiory wyniosła 10 milionów złotych, jest Gabriela Bogusławska z domu Zamoyska. Można ją zobaczyć i posłuchać w serwisie YouTube jak - z powodu upamiętnienia jej rodziców w Zamościu w 2002 roku - wyraża swój zachwyt (LINK).
Czy zbieżność nazwisk pani Gabrieli i pana Marcina jest tu przypadkowa? Bez większego trudu, można znaleźć w Internecie taką oto informację (LINK - PortalWarszawski.com.pl):
Również Warszawa, a dokładnie wnętrze Biblioteki Narodowej, wzbogaciło się o nowe, piękne sgraffito wykonane przez Marcina Bogusławskiego, wnuka wybitnego warszawskiego architekta, Jana Bogusławskiego, którego możemy znać chociażby z projektu Cepelii. To jego autorskie sgraffito łączone z technika krzemianową wykonane na klatce schodowej (3,5 piętra).
Również bez większego trudu, można przekonać się, że według Genealogii Potomków Sejmu Wielkiego architekt Jan Andrzej Bogusławski to teść Gabrieli Bogusławskiej z Zamoyskich. Oto link: LINK. Nie trzeba wykupywać dostępu. Wystarczający fragment drzewa genealogicznego może zobaczyć nawet użytkownik, który nie jest zalogowany. Jest to możliwe przynajmniej w chwili, kiedy piszę te słowa.
Podsumowując: mamy więc przesłankę za tym, że dwie spowinowacone ze sobą osoby wzbogaciły się materialnie dzięki transakcjom z Biblioteką Narodową. Czy coś w tym złego? Oczywiście, że nie. Obie sprawy mogą nie mieć ze sobą żadnego innego związku.
Złe jest to, że dyrektor BN, pan Makowski, nie udostępnia informacji publicznej o tym z kim, kiedy i jakie zawiera umowy. Mam na myśli to, o czym napisałem w tekście pt. Biblioteka Narodowa utrudnia dostęp do informacji publicznej (LINK). BN odmówiła mi wykazu umów za trzeci kwartał 2024 roku. Sprawa jest w sądzie.
Właśnie takie ukrywanie informacji jest inspirujące dla wyobraźni i może nas skłaniać do rozmaitych - niekoniecznie słusznych - podejrzeń.
Dlaczego ujawniłem powyższe informacje? Przekonał mnie do tego wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego o sygn. akt I OSK 166/18, w którym przeczytałem takie słowa:
(...) Dane o osobach współpracujących w szczególności z organami administracji publicznej, a więc o osobach mających choćby minimalny wpływ na kształtowanie się sposobu funkcjonowania tychże organów, jak też dane o kontrahentach tych podmiotów, takie jak imiona i nazwiska, podlegają udostępnieniu w trybie informacji publicznej – i nie podlegają wyłączeniu z uwagi na prywatność tych osób wskazaną art. 5 ust. 2 u.d.i.p. (...). Pozwala to bowiem przeciwdziałać takim patologiom życia publicznego jak np. nepotyzm, czy każde inne trwonienie środków publicznych (...).
Makowski zawiesił mnie w prawach czytelnika
Obecny stan rzeczy jest taki, że nie mogę korzystać z BN, a przede wszystkim jestem wykluczony z dostępu do wielu zbiorów specjalnych BN, w tym: do Archiwum Jana Zamoyskiego. [12]
Niedawno pisałem o tym, że pan Makowski zawiesił mnie w prawach czytelnika (LINK) i opublikowałem stanowisko ZZBBN (LINK), który mnie poparł. Faktycznie, obecnie nie mogę zalogować się na swoje konto i nie mogę zamawiać książek z Biblioteki Narodowej.
27 grudnia 2024 r. zamówiłem w Zakładzie Rękopisów kilka jednostek z Archiwum Jana Zamoyskiego. Czekałem na digitalizację. Miała trwać około jeden miesiąc. Obecnie, widzę, że pierwsza jednostka już jest (LINK). Nie jest jednak dostępna w Internecie w Polonie, ze względu na prawa autorskie. Normalnie, to mógłbym przeglądać tę jednostkę w czytelniach w BN, na stanowiskach z dostępem do Polony. Niestety teraz nie mogę, bo jestem zawieszony.
Na początku nie byłem skłonny sądzić, że obie sprawy są powiązane. Ale dziś mam wątpliwości. W dniach 20 i 22 stycznia 2025 r. korespondowałem z Zakładem Rękopisów w sprawie BOZ. Nie była to przyjemna wymiana zdań. Być może, wydarzenia z 16 stycznia stanowiły jedynie pretekst, aby zablokować mi dostęp do Archiwum Jana Zamoyskiego? Kto wie? Może znalazłbym tam jeszcze szereg kolejnych argumentów, wpisujących się w temat niniejszego artykułu?
Mimo wszystko, na zawieszenie moich praw czytelniczych, odpowiadam:
To mniey boli niż szkody wyrządzone Ojczyźnie.
Refleksja na koniec: jaki sens ma depozyt wieczysty?
Radziłem się bibliotekarzy w kwestii depozytu wieczystego. Spotkałem się z opinią - dość podobną jak w EWoK i w Encyklopedii Książki - że w praktyce jest to dar. Przy czym, można rozróżnić depozyt zwykły od wieczystego tym, że depozyt zwykły można w każdej chwili odebrać, a depozytu wieczystego nie. To zapewne zależy od treści podpisanej umowy.
W każdym razie, zarówno cytaty obrazujące postawę Jana Zamoyskiego, jak i cytaty, które wybrałem z przewodnika z 2005 roku, wskazują, że depozyt wieczysty faktycznie, w sensie praktycznym i moralnym, jest darem. Relacje między Janem Zamoyskim i jego spadkobiercami a BN - przynajmniej te w latach 1999 i 2005 - wyglądają jak relacje między darczyńcami a obdarowanymi.
Jednak jest jeszcze wymiar prawny. Wbrew wymiarowi praktycznemu i moralnemu, faktycznymi właścicielami depozytów wieczystych są depozytorzy, czyli ci, którzy ten depozyt przekazali. Jaki to ma sens?
Jan Zamoyski wyraził w swoim oświadczeniu, że chce, aby zbiory BOZ służyły nauce polskiej. Wyobraźmy sobie depozytora dużego zbioru, który miał podobną motywację. I ten depozytor przeczytał artykuł red. Pawła Piotra Reszki o Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej (LINK). Przeczytał i doszedł do wniosku, że nie może ufać, że w Bibliotece Narodowej jego zbiory będą dobrze służyły nauce polskiej. Nie może ufać, bo a nuż coś tam było o Janie Pawle II i ów depozytor ma wątpliwości czy pan Makowski to udostępnia. Wówczas można podjąć starania o odzyskanie depozytu i pokonać - podobnie jak Jan Zamoyski w przypadku Muzeum Czartoryskich - wiele trudności.
Depozyt wieczysty ma więc sens, by móc go wycofać w skrajnych przypadkach, np. gdy przechowawca przestaje być godzien zaufania lub po prostu nie dba o zbiory. Ew. w inny sposób nie wywiązuje się z umowy.
Depozyt może też być źródłem prestiżu. Dobrze obrazują to cytaty, które zamieściłem w części I tekstu.
„Takie będą Rzeczypospolite,
jakie ich młodzieży chowanie”
To słynne słowa przypisywane hetmanowi Janowi Zamoyskiemu. Czy byłby dziś dumny z tego, co się stało?
Tomasz Makowski był wykładowcą akademickim. Marcin Zamoyski był prezydentem Zamościa. On i jego siostry są rodzicami i dziadkami. Jaką mamy - i jaką będziemy mieć - Rzeczpospolitą, przy takich elitach i wychowawcach młodzieży?
Jakie mieli motywy spadkobiercy Jana Zamoyskiego zawierając transakcję z BN? Nie wiemy. Część z nich odmówiła udzielenia informacji redaktorowi "Rzeczpospolitej". I nic mi nie wiadomo, aby ktokolwiek z nich zabrał publicznie głos w tej sprawie. Oczywiście, nie muszą się tłumaczyć. Ale po prostu wypadałoby to zrobić, dla współobywateli.
Jan Zamoyski był ostatnim ordynatem. Pan Marcin Zamoyski, i jego siostry, nie są zobowiązani kontynuować najznakomitszych tradycji rodu Zamoyskich. A ta cała transakcja jest tego dobitnym i przykrym znakiem.
Lecz najbardziej przykre w tym wszystkim jest to, że zapomniano o nas, obywatelach, którzy złożyli się na te 55 milionów, a nikt rzetelnie, jawnie i transparentnie, od początku do końca, nie wyjaśnił nam powodów tak znacznego wydatku.
Czy powinniśmy pozostać na to obojętni?
****
Przypisy:
[1] K. Muszyńska, Wstęp, [w:] Katalog rękopisów, Seria III, Zbiory Biblioteki Ordynacji Zamojskiej, tom II, Rękopisy od XVI do XIX wieku (sygn. BOZ do 1050), opr. B. Smoleńska przy współudziale K. Muszyńskiej, Warszawa 1991, s. 24 - 25; Biblioteka Ordynacji Zamojskiej. Od Jana do Jana, opr. T. Makowski, Warszawa 2005, s. 32; D. Kamolowa, T. Sieniatycka, Zbiory rękopisów w bibliotekach i muzeach w Polsce, Warszawa 2014, s. 358 (LINK)
[2] Dodam, że w inwentarzu z 1967 roku użyto sformułowania "depozyt trwały":
Ocalone po wojnie rękopisy dawnej Biblioteki Ordynacji Zamojskiej zostały przekazane do Biblioteki Narodowej jako depozyt. Ponieważ w okresie powojennym działalność Biblioteki Ordynacji Zamojskiej nie została wznowiona, rękopisy tej biblioteki mają charakter depozytu trwałego.
Nie znalazłem jednak wyjaśnienia jak precyzyjnie należy rozumieć czym jest depozyt trwały. Zakładam, że chodzi o depozyt wieczysty.
Zob. Inwentarz rękopisów Biblioteki Ordynacji Zamojskiej, sygn 1-2051, Warszawa 1967, s. 1.
Zob. też przypis nr [5] - w definicji depozytu archiwalnego podano, że przechowanie może być czasowe lub trwałe.
[3] W jednym z inwentarzy jest dość enigmatyczna informacja o BOZ (LINK):
W 1945 roku zbiory Biblioteki zostały przekazane jako depozyt do Biblioteki Narodowej, zaś od 2004 stanowią one depozyt wieczysty.
Zwróciłem się z prośbą do Zakładu Rękopisów BN. Kierowniczka, pani Anna Romaniuk, odpisała mi:
Biblioteka Narodowa nie ma nic do dodania do zacytowanych przez Pana informacji.
Dane bibliograficzne inwentarza to: J. Kaliszuk, S. Szyller, Inwentarz rękopisów do połowy XVI wieku w zbiorach Biblioteki Narodowej, Warszawa 2012, s. 9.
[4] Nie znalazłem przepisów o depozytach w ustawie o bibliotekach. A w Kodeksie Cywilnym znalazłem tylko odpowiedniki przepisów o przechowaniu z Kodesku zobowiązań (od art. 835). Nie znalazłem też przepisów o przechowywaniu bibliotek prywatnych narażonych na zniszczenie.
[5] Współczesne definicje słowa "depozyt" podałem w części zatytułowanej Dygresja o współczesnych definicjach. A oto definicje depozytu według innych źródeł.
Depozyt archiwalny - materiały archiwalne złożone w archiwum (1) na przechowanie czasowe lub trwałe pod określonymi warunkami a nie stanowiące własności archiwum.
Źródło: Polski Słownik Archiwalny, red. W. Maciejewska, oprac. T. Grygier i in., Warszawa 1974 (reprint Przemyśl 1998), s. 26 - 27.
Depozyt - pieniądze lub rzeczy złożone u kogo na przechowanie.
Źródło: Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego na SJP.PWN.PL (LINK)
Przy kolejnych definicjach, na końcu, podałem w nawiasach datę publikacji słownika.
Depozyt - rzecz zwierzona ku schowaniu (1807)
Źródło: S. B. Linde, Słownik języka polskiego, t. 1, cz. 1, A.-F., Warszawa 1807, s. 419 (LINK)
Depozyt - rzecz powierzona na schowanie, pokład, skład (1861)
Źródło: A. Zdanowicz i in., Słownik języka polskiego, cz. 1, A-O, Wilno 1861, s. 217 (LINK)
Depozyt - rzecz powierzona na przechowanie (1900)
Źródło: Słownik języka polskiego, red. J. Karłowicz, A. Kryński, W. Niedźwiedzki, t. 1 [A-G], Warszawa 1900, s. 444. (LINK)
Depozyt - rzecz, pieniądze, oddane do przechowania (1929)
Źródło: M. Arcta słownik ilustrowany języka polskiego, Warszawa 1929, s. 86. (LINK)
[6] Zob. Prawo autorskie działa wstecz! (1) i inne teksty o prawach autorskich na niniejszym blogu.
[7] K. Muszyńska, op. cit., s. 27.
[8] Pismo Jana Zamoyskiego z 5 stycznia 1948 r. jest też zreprodukowane w przewodniku: T. Makowski, Biblioteka Ordynacji Zamojskiej. Od Jana do Jana, Warszawa 2005, s. 33.
[9] Można się o tym przekonać zaglądając do bazy orzeczeń sądów administracyjnych. Np. Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku o sygn. akt I OSK 1934/13, przywołał definicję słowa "udostępnianie".
Uważam, że sądy powinny sięgać do wiarygodnych słowników, opracowanych przez językoznawców, ale także - z uwagi na to, że definicje mogą zmieniać się w czasie - do słowników opublikowanych blisko okresu, z którego są przepisy (i/lub którego dotyczy sprawa). W ww. przykładzie: sprawa jest z 2013, ustawa o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach z 1983, a sąd sięgnął do słownika z roku 1995. To trzy różne daty.
[10] Szyk ostatniego zacytowanego zdania jest zgodny z treścią protokołu.
[11] Składam podziękowanie osobie zatrudnionej w BN za dostarczenie mi tego protokołu.
[12] 12 maja 2024 r. BN zablokowała mnie na Facebooku po tym, jak na jej stronie w tym serwisie, poruszyłem temat listów Jana Pawła II z Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej. Opisałem to w tekście pt. Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie, we fragmencie zatytułowanym "BN blokuje na Facebooku". Moje dwa profile są zablokowane do dziś. Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej kupiono za niecałe 11 milionów złotych i nie cała kwota pochodziła ze środków publicznych. W wymiarze finansowym, sprawa zbiorów BOZ jest więc blisko pięciokrotnie większa. No i spotkała mnie też znacznie bardziej dotkliwa konsekwencja: czasowe pozbawienie dostępu do zbiorów Biblioteki Narodowej.
Bardzo dobra analiza. Czy wiadomo ile za czasów Jagiełły miała kosztować BOZ?
OdpowiedzUsuńOd siebie dodam inny wątek. Część zbiorów BOZ poddano digitalizacji i udostępnieniu w ramach projektów Patrimonium. Tu przykład : https://polona2.pl/item/horae-beatae-mariae-virginis-cum-calendario-ad-usum-dioecesis-baiocensis,ODU0ODI2Ng/6/#info:metadata
Czyli w latach ich realizacji należały do BN, a po skończeniu projektów w 2023 r. i poddaniu za środki z UE konserwacji tych zbiorów, już do BN nie należą i trzeba je kupić???
Dziękuję za cenny komentarz. Niestety, w sprawozdaniu MKiDN nic nie znalazłem o wycenach z czasów dyrektora Michała Jagiełły. A wątek Patrimionium jest bardzo ciekawy.
Usuńhttps://bn.org.pl/projekty/patrimonium
Na stronie podano, że digitalizacja dotyczyła zbiorów BN i BJ. Już w pierwszym akapicie jest o tym, że BN "prowadzi działania związane z digitalizacją oraz udostępnianiem SWOICH zasobów". Swoich, a więc nie zasobów prywatnych, które tylko przechowuje. Ciekawe czy to jest doprecyzowane w dokumentach dotyczących Patrimonium, że projekt obejmuje też zbiory prywatne przechowywane w BN.
Powierzenie w 1946 r. Bogdanowi Horodyskiemu dawnemu kustoszowi BOZ, a wówczas kierownikowi działu rękopisów Biblioteki Narodowej, przywiezienie tych zbiorów i złożenie w Narodowej Książnicy jako depozyt wieczysty, było świetnym posunięciem. Dekret PKWN zniósł Ordynację, parcelowano ziemię i lasy. Jan Zamoyski przewidywał, że na tym się nie skończy. Stąd oficjalne pismo z 5 stycznia 1948 roku do Dyrekcji Biblioteki Narodowej, aby ocalić przed rozgrabieniem, to co zostało z Biblioteki Ordynackiej. Trudno dociec obecnie jakie zamiary przyświecały ostatniemu Ordynatowi. Mógł przekazać ten księgozbiór jako dar, wtedy sprawa byłaby jasna, a tak zostawił furtkę do zwrotu. Pod koniec lat 40 ubiegłego wieku, zakładano bowiem nieuchronność wojny państw zachodnich, ze Związkiem Sowieckim. Być może na to liczył. Stwierdza Pan jedynie, w oparciu o dokumenty, że sprawa jest niejasna, a spadkobiercy być może nie działają zgodnie z wolą Pana Jana Zamoyskiego.
OdpowiedzUsuńNależy jedynie dodać, że gdyby nie wybuch II wojny i okupacja sowiecka na terenie Polski, to nie byłoby tematu, a spadkobiercy Pana Jana Zamoyskiego, nie musieliby się przed nikim tłumaczyć.
Dziękuję za komentarz. Napisał Pan: "Trudno dociec obecnie jakie zamiary przyświecały ostatniemu Ordynatowi.". Pozostaje nam opierać się na tym, co po nim pozostało: na wywiadach, na materiałach archiwalnych, itp. W ww. wywiadzie z red. Ewą Markiewicz, Jan Zamoyski opowiedział, jak Ludwik Kolankowski, dyrektor BOZ, powiedział mu kiedyś: "(...) na to Pan Bóg stworzył was i dał wam w ręce Ordynację, żebyście myśleli i pracowali dla Biblioteki Ordynackiej. Cała reszta jest nieważna. Biblioteka jest ważna!". Toteż ta "furtka do zwrotu" - o której Pan napisał - mogła służyć właśnie temu, aby kiedyś Zamoyscy znowu zaopiekowali się Biblioteką. Jestem skłonny bardziej wierzyć w tego typu motywacje Jana Zamoyskiego. Nie widzę przesłanek za tym, aby - pozostawiając zbiory BOZ jako depozyt - Jan Zamoyski kierował się motywacjami finansowymi.
Usuń"Nie widzę przesłanek za tym, aby - pozostawiając zbiory BOZ jako depozyt - Jan Zamoyski kierował się motywacjami finansowym". Też nie sądzę, żeby chodziło o motywacje finansowe. Chciał żeby księgozbiór pozostał w rękach jego rodziny. Po dekrecie PKWN, nie był w stanie utrzymać księgozbioru, z różnych przyczyn, między innymi finansowych. Miał przy okazji sowieckiej okupacji dużo więcej problemów niż tylko BOZ, ale mimo wszystko zadbał o nią. Co do sprzedaży i zakupu Księgozbioru, można mieć różne zdania. Nie chciałbym jednak rzucać kamieniem.
Usuń