Ze strony Biblioteki Narodowej (BN) można dowiedzieć się o posiedzeniu Krajowej Rady Bibliotecznej (KRB), które odbyło się w piątek 17 stycznia 2025 r. (LINK). Nie można dowiedzieć się stamtąd o spotkaniu członków tej Rady, które odbyło się dzień wcześniej, w czwartek 16 stycznia. Tego dowiecie się Państwo ode mnie. I dowiecie się Państwo, że pan Makowski, dyrektor BN, zawiesił mnie w prawach czytelnika.
Przypominam, że o KRB pisałem już na blogu (LINK, LINK, LINK). M.in. o tym, że wygrałem z KRB w sądzie administracyjnym. Wyrok jest już prawomocny. Ale o tym potem.
Nim przejdę do sedna, proszę spojrzeć na plan, jaki BN prezentuje czytelnikom (LINK).
Żółte kółko naniosłem, aby wskazać główne miejsce akcji.
Kolacja czeka - podejście pierwsze
Przyjechałem do BN 16 stycznia ok. 18:00, aby przejrzeć kilka książek. Po skorzystaniu z szatni skierowałem się do czytelni. Wtem, rzuciła mi się w oczy tabliczka z napisem "SPOTKANIE KRB".
Udałem się tam zatem, tak, jak wskazywały strzałki na tabliczkach. Cel wędrówki był w sali przed Audytorium im. Stefana Dembego. Pod ścianą czekał szwedzki stół (na planie zaznaczyłem go jako żółty prostokąt). W sali siedział jeden człowiek. Był to członek KRB. Dowiedziałem się od niego, że przybył przed czasem, a właściwe spotkanie zaczyna się o 19:00. Dowiedziałem się też, że korzystał z hotelu, a następnego dnia jest kolejne spotkanie KRB, ale już w Pałacu Rzeczypospolitej.
Wpadł mi do głowy taki pomysł: zrobię zdjęcia szwedzkiemu stołowi i pokażę na blogu jak się żywi KRB. Przystąpiłem do realizacji. Oto wybrane zdjęcia.
[Czy to są kieliszki do picia wody? Proszę zauważyć, że członków KRB jest 15, a kieliszków jest znacznie więcej. Czyżby do spotkania miały dołączyć dodatkowe osoby, spoza KRB?]
Po zamienieniu paru zdań z członkiem KRB (nie znam nazwiska) i zrobieniu zdjęć, opuściłem to miejsce i poszedłem do czytelni przeglądać książki.
Kolację czas zacząć - podejście drugie
Wróciłem tam przed 19:00. Wtedy członków KRB było więcej. Był też pan Makowski, przewodniczący KRB. Podszedłem do niego i zapytałem czy mogę uczestniczyć w posiedzieniu KRB. Powiedział, że to nie jest posiedzenie, ale spotkanie KRB. Wobec tego, zapytałem kiedy jest posiedzenie. Odpowiedział wymijająco, że o tym wiedzą członkowie KRB. Dopytywałem dalej. Dokładnego przebiegu rozmowy nie pamiętam. Pamiętam, że pan Makowski uzasadniał, że wszystko robi zgodnie z prawem, a mnie nie zaprosi, bo na posiedzenia KRB to on zaprasza ekspertów. Cała rozmowa przebiegała spokojnie.
Widząc, że dalsza wymiana zdań z panem Makowskim nie ma sensu, uznałem, że czas odejść. Nim to zrobiłem, zwróciłem się do członków KRB, aby rozpatrzyli moje pisma, które składałem już w lutym i m.in. aby rozpatrzyli skargę, jaką złożyłem na pana Makowskiego. Przypomniałem też, że KRB przegrała ze mną w sądzie i nie zastosowała się do wyroku [tak formalnie, to zastosowała się, ale tylko pozornie - wyjaśniam tę kwestię dalej].
Skierowałem się do wyjścia. Zatrzymałem się jeszcze przy nim i popatrzyłem sobie na państwa z KRB. Wyciągnąłem smartfon, ale nie robiłem zdjęć. Usłyszałem jak jedna z pań powiedziała:
- Nie życzymy sobie robienia zdjęć.
Pomyślałem:
- To proszę zrezygnować z pełenienia funkcji publicznej.
Jednak zdjęć im nie robiłem. Nie chciałem awantur.
Nagle pan Makowski zaczął iść w moim kierunku. Powiedział:
- Nie idę do pana, tylko idę przywitać innych członków KRB.
I wtedy szliśmy kawałek razem, obok siebie. Pan Makowski, po mojej lewej stronie. Milczeliśmy. Zbliżaliśmy się do szatni. Wtedy ja powiedziałem, zupełnie spokojnie:
- Będzie pan w więzieniu. Postaram się o to.
Pan Makowski nagle przystanął, westchnął, zrobił w tył zwrot, i tyle go widziałem.
Zdumiało mnie to, bo odniosłem wrażenie, jakbym wypowiedział magiczne zaklęcie, po którym pan Makowski po prostu zniknął. To już zrezygnował z przywitania się z innymi członkami KRB? Nie wnikałem. Poszedłem do czytelni i kontynuowałem przeglądanie książek.
Kiedy ta kolacja się skończy? - podejście trzecie
BN jest czynna dla czytelników do 20:30. Ta pora się zbliżała, więc wyszedłem z czytelni i znowu poszedłem do sali, gdzie odbywało się spotkanie KRB. Pomyślałem, że skoro mam zdjęcia sprzed kolacji, to zobaczę ile oni tego zjedli i zrobię zdjęcia tego, co zostało.
Wszedłem tam. Członkowie KRB siedzieli sobie w kółeczku (nie pamiętam czy siedzieli przy stole, czy tak po prostu w kółeczku). Minąłem ich. Podszedłem do szwedzkiego stołu i robiłem zdjęcia.
Kiedy robiłem te zdjęcia, to pan Makowski coś do mnie mówił. Byłem jednak skupiony na robieniu zdjęć i nie bardzo go wtedy słuchałem. Chyba pytał czy zostałem zaproszony. Kiedy skończyłem robić zdjęcia i odwróciłem się, aby skierować się do wyjścia, to zobaczyłem, że pan Makowski siedzi z ręką uniesioną wysoko i trzyma jakiś sprzęt. Wyglądało na to, że mnie nagrywa. Gdy znowu zapytał czy zostałem zaproszony, to odpowiedziałem:
- Na jakiej podstawie prawnej zadaje mi pan to pytanie? Proszę mi powiedzieć to panu odpowiem.
Idąc do wyjścia, usłyszałem jak pan Makowski powiedział:
- Proszę opuścić to pomieszczenie.
Wtedy dopiero po raz pierwszy wyraźnie i jednoznacznie usłyszałem, że pan Makowski mnie wyprasza z tej sali. Nie pamiętam, aby mówił o tym wcześniej. Odpowiedziałem mu:
- I tak właśnie wychodzę.
Wychodząc, usłyszałem jeszcze jak powiedział:
- Może chce pan jeszcze powiedzieć jakieś groźby?
Na to już nie odpowiedziałem i opuściłem bibliotekę.
Pan Makowski zawiesił mnie w prawach czytelnika
Nie miałem pewności czy pan Makowski mnie nagrywał, czy tylko udawał, że nagrywa. Toteż w poniedziałek, 20 stycznia, zwróciłem się do BN na piśmie o wyjaśnienie tego i o udostępnienie nagrań.
Odpowiedź dostałem wczoraj, 23 stycznia. Właśnie z niej dowiedziałem się, że jestem zawieszony w prawach czytelnika, bo "stanowiłem zagrożenie dla innych" i "nie zachowałem ciszy i spokoju".
LINK - pan Makowski zawiesił mnie w prawach czytelnika
Czy pani Julia Konopka-Żołnierczuk, która podpisała się pod tym pismem, była w ogóle obecna na tym spotkaniu i czy była świadkiem opisanych wydarzeń? Nie wiem tego. Ale powątpiewam. Dlaczego nie podpisał się pan Makowski? Może dlatego, że dobrze wie, że ta wersja wydarzeń jest nieprawdziwa, ale nie chce brać odpowiedzialności za to pismo? Zdobądź się Pan na odwagę, Panie Makowski!
Nagrań nie dostałem. Wczoraj, 23 stycznia, ponownie zwróciłem się o nie.
Odniosę się do wybranych fragmentów pisma.
Oto cytat:
W dniu 16 stycznia 2025 roku przed godziną 19.00 wtargnął Pan niezaproszony na, z istoty swojej, zamknięte spotkanie członków Krajowej Rady Bibliotecznej, które odbywało się w części budynku w siedzibie Biblioteki Narodowej przy al. Niepodległości 213 w Warszawie, do którego osoby postronne (w tym czytelnicy) nie mają prawa wstępu.
Naprawdę? Przecież kolację KRB zorganizowano przed wejściem do Audytorium im. Stefana Dembego. Czytelicy nie mają do niego wstępu? To dlaczego jest ono zaznaczone na planie (LINK)? Zdaje się, że ten plan jest też prezentowany w przestrzeni biblioteki. Byłem w tym Audytorium kiedyś na wieczorze poetyckim pt. "Kobiety z Kórnika" (LINK). Na planie jest wyraźnie napisane "Strefa ogólnodostępna" ("Public Zone"). Żeby tam wejść, nie jest potrzebna nawet karta czytelnika. Wszedłem tam bez problemu. Nikt tam nie pilnował, aby nie wszedł ktoś niepowołany.
Oto kolejny cytat:
Zgodnie z art. 8 ust. 1 pkt 4 w BN nie mogą przebywać osoby stanowiące zagrożenie dla innych. Pańskie niestandardowe zachowanie wzbudziło poczucie zagrożenia, stresu i lęku w członkiniach i członkach KRB obecnych na ww. spotkaniu.
Jakie to zagrożenie stanowiłem? Bardzo ciekawe. Zajrzałem do regulaminu (LINK) i zobaczyłem to:
Moją uwagę zwrócił punkt 1. Pamiętają Państwo zdjęcia z kieliszkami? Mam nadzieję, że faktycznie pito z nich wodę, a pan Makowski i inni członkowie KRB zachowali wstrzemięźliwość od alkoholu i wzorowo przestrzegali regulaminu BN.
Oto kolejny ciekawy fragment:
Zgodnie z art. 8 ust. 5 pkt 5 osoby korzystające z czytelń i holów obowiązuje zachowanie ciszy i porządku. Naruszył Pan to postanowienie, wygłaszając podniesionym głosem swoje uwagi w kierunku dyr. Tomasza Makowskiego również w holu przy szatni dla czytelników BN, kierując w jego stronę pogróżki świadczące o chęci wyrządzenia krzywdy, osobistej niechęci, próbie zastraszenia, prowadzenia zemsty za wyimaginowane krzywdy lub braku równowagi psychicznej.
Tu już ktoś poleciał na skrzydłach fantazji. Przywołany punkt regulaminu faktycznie mówi o ciszy. Jednak byłem w strefie ogólnodostępnej, a nie na terenie czytelń, gdzie trzeba mieć dostęp na kartę czytelnika. Poza tym, proszę przeczytać ten oto fragment wywiadu z panem Makowskim (LINK). Wywiad datowany jest na 27 kwietnia 2024 roku.
PAP: Utarło się, że w bibliotece panuje cisza. Przed czytelnią BN wisi tabliczka "Prosimy o zachowanie ciszy"....
Dr Makowski: Doprecyzujmy - już nie wisi! Obecnie wisi tam tabliczka "Prosimy o zabieranie głosu". Format i czcionka napisu pozostały identyczne. Upłynęło wiele czasu, zanim ludzie zauważyli zmianę. Dodam, że pierwsza czytelnia nazywana jest czytelnią głośną. Największym powodzeniem cieszy się czytelnia głośna z wyjściem na taras wewnętrznego ogrodu, z kawiarnią, gazetami i bez konieczności okazywania karty czytelnika. Czytelnicy mogą zabierać głos i aktywnie uczestniczą w pracy bibliotek, a ona staje się dla nich coraz bardziej otwarta. Dlatego też chętnie nas odwiedzają.
No, ja to nie wiem, czy będę chętnie odwiedzał Bibliotekę Narodową.
Szerszy kontekst - KRB przegrała w sądzie
Aby lepiej mogli Państwo zrozumieć moją postawę, nakreślę tu szerszy kontekst sytuacji.
Art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej brzmi:
Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
Po głośnej sprawie kradzieży w Bibliotece Uniwersyteckiej w Warszawie (BUW), zadałem KRB szereg pytań o bezpieczeństwo zbiorów bibliotecznych. Szczególnie o jej działania w tym zakresie. KRB uchylała się od odpowiedzi. Złożyłem więc skargę na bezczynność do sądu administracyjnego. Sprawę wygrałem. Sąd stwierdził bezczynność KRB i zobligował ją do rozpatrzenia mojego wniosku. Wyrok jest prawomocny (sygn. akt II SAB/Wa 163/24).
KRB zastosowała się do wyroku tylko pozornie. 30 września 2024 r. dostałem od niej wezwanie do uzasadnienia, że odpowiedzi na moje pytania są istotne dla interesu publicznego. Rada wyznaczyła mi na to termin 7 dni. I KRB wyraziła przy tym, że w razie braku odpowiedzi, sama dokona oceny istotności dla interesu publicznego.
Nie odpowiedziałem na to wezwanie. Uznałem, że uzasadnianie jest zbędne, bo sprowadza się do uzasadnienia dlaczego istotne dla interesu publicznego jest bezpieczeństwo zbiorów bibliotecznych. I ew. dlaczego KRB powinna się nim interesować. A to przecież oczywiste. Byłem ciekawy, czy KRB sama z siebie uzna tę oczywistość.
Mimo upływu czasu, nie dostałem od KRB rozstrzygnięcia. Zatem złożyłem do sądu kolejną skargę na bezczynność. Zrobiłem to 31 grudnia 2024 r. Mam nadzieję, że tym razem KRB zapłaci wysoką grzywnę.
Rozstrzygnięcie dostałem dopiero 17 stycznia 2025 r. czyli dzień zaraz po opisanych wyżej wydarzeniach. KRB odmówiła udzielenia odpowiedzi na pytania. Uzasadniła to tym, że kwerenda obejmuje wiele lat działalności KRB i byłaby zbyt pracochłonna.
Ze sprawozdań KRB dostępnych w Internecie, wynika, że KRB w ostatnich latach w ogóle nie zajmowała się bezpieczeństwem zbiorów bibliotecznych. W ogóle. Moja interpretacja sytuacji jest następująca: KRB nie chciała się do tego przyznać, więc wolała odmówić odpowiedzi pod pozorem konieczności czasochłonnej kwerendy.
Polecam przypomnieć sobie fragment zatytułowany Czym KRB mi podpadła? w tekście pt. Wygrałem w sądzie z Krajową Radą Biblioteczną! (LINK). Niestety, ta treść jest wciąż aktualna i do dziś nie dostałem odpowiedzi na moje pisma z lutego 2024 r. Toteż podtrzymuję swoją ocenę, że KRB to organ bezczynny i bezużyteczny. I do tego naruszający prawo, co potwierdził sąd administracyjny prawomocnym wyrokiem.
Poza tym, BN uchylała się od wielu odpowiedzi na moje wnioski o udzielenie informacji publicznej i wiele spraw czeka na rozstrzygnięcie w sądzie. (Przykład: LINK).
Dziękuję
Bardzo dziękuję za Państwa zinteresowanie na Facebooku (LINK). Szczególnie dziękuję Agnieszce Tulik, Przewodniczącej Związku Zawodowego Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej (ZZBBN). W poniższych cytatach, w nawiasach kwadratowych ująłem fragmenty będące oznaczeniami na Facebooku.
Cytuję komentarz Agnieszki:
Uzasadnienie dyrekcji, że [Michał Kazimierz Gajzler] naruszył regulamin, gdyż "stanowił zagrożenie dla innych" i "nie zachował ciszy i porządku" nie zgadza się z prawdą. Bezpośrednio po zajściu, na które powołuje się w swoim piśmie dyrekcja, Michał rozmawiał ze mną i zdał mi szczegółową relację, z której wynikało, że zdarzenie miało inny przebieg. Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, kto mówi prawdę, a kto dopuszcza się zamierzonej manipulacji. Wiem też czemu ona służy: zdyskredytowaniu człowieka, którego działania są dla dyrekcji bardzo niewygodne. / Warto także dodać, że przede wszystkim sytuacja, na którą powołuje się dyrekcja, miała miejsce nie w czytelni, gdzie rzeczywiście należy zachować ciszę, ale w przestrzeni biblioteki, do której nawet nie jest potrzebna karta czytelnika. A spokojne wypowiadanie swojego zdania trudno nazwać zakłócaniem ciszy i porządku. Nie wspominając o “zagrożeniu dla innych” - to już całkowite kuriozum. / Do tej pory wydawało mi się, że istnieje wolność słowa, ale najwyraźniej nie w obrębie Biblioteki Narodowej
Dziękuję też za komentarz ZZBBN:
Dla bibliotekarzy równy dla wszystkich dostęp do zbiorów i usług bibliotecznych jest kwestią kluczową. Bez względu na poglądy czytelników i partykularne interesy pracowników biblioteki. Liczymy na refleksję po stronie władz [Biblioteka Narodowa] i przywrócenie [Michał Kazimierz Gajzler] praw czytelnika. Represje nie są odpowiedzią na trudne pytania.
Komentarze
Prześlij komentarz