Biblioteka Narodowa zajęła stanowisko w sprawie tekstu pt. Rzymska afera Biblioteki Narodowej.
Artykuł opublikowałem na blogu w piątek, 20 czerwca 2025 r., o godzinie 16:13.
Zaś o 18:58 link do tekstu udostępnił Związek Zawodowy Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej (ZZBBN) na swojej stronie na Facebooku (LINK).
Następnie, pojawiły się tam dwa komentarze opublikowane z oficjalnego profilu Biblioteki Narodowej, pierwszy o 21:46, i drugi o 22:03.
A potem zareagowałem zamieszczając na Facebooku tekst o 23:46 (LINK).
Jak widać, teksty powstawały w krótkim czasie, pomimo, że akcja rozgrywała się w piątek po Bożym Ciele, w trakcie długiego weekendu.
Na Facebooku nadal jestem zablokowany przez Bibliotekę Narodową (LINK), ale widzę jej komentarze z pozycji użytkownika niezalogowanego.
Zamieszczam je poniżej, traktując jako informację publiczną, pomimo, że Biblioteka Narodowa przekroczyła swoje uprawnienia, bo nie ma takiego prawa, które pozwala jej oceniać twórczość publicystyczną obywatela.
Zapraszam do lektury.
Pierwszy komentarz Biblioteki Narodowej
Oto treść pierwszego komentarza.
Proszę nie wprowadzać w błąd opinii publicznej. Zachęcamy do czytania ze zrozumieniem dokumentów.
Zwłaszcza fragmentu „działanie Biblioteki należy uznać za zgodne z ww. rozporządzeniem, co jednocześnie powoduje, że wykonanie niniejszego zalecenia pokontrolnego stało się bezprzedmiotowe”. Ten fragment wystąpienia pokontrolnego Państwo pominęli milczeniem.
MKiDN zaakceptowało w całości rozliczenie dotacji udzielonych BN w 2014 i 2015 roku na zadania „Katalogowanie i inna pomoc biblioteczna instytucjom polonijnym” (etap II i III). Biblioteka Narodowa nie musiała dokonywać zwrotu dotacji.
Mieszkanie było przeznaczone dla pracownika Zakładu Starych Druków, redaktora serii „Polonika XVI-XVIII wieku w bibliotekach rzymskich”, który prowadził prace rejestracyjne i redakcyjne w Biblioteca Apostolica Vaticana, Biblioteca Casanatense, Biblioteca dell'Accademia dei Lincei e Corsiniana, L'Archivio Generale della Compagnia di Gesù. Wyniki jego prac znajdują się w opublikowanych tomach serii (razem ok. tysiąc stron druku).
Ze względu na planowane długie delegacje (odpowiednio 80 i 82 dni) niezbędne było, aby miejsce noclegu nie znajdowało się w hotelu, ale zapewniało osobie delegowanej podstawowe warunki bytowe niezbędne w czasie tak długich delegacji służbowych (dostęp do kuchenki, lodówki, pralki, możliwość przygotowania posiłku we własnym zakresie), oraz korzystną komunikacyjnie lokalizację w Rzymie umożliwiającą sprawne dotarcie do miejsca wykonywanej pracy, która nie odbywała się tylko w jednej instytucji.
Wybrane miejsce nie tylko spełniało oba powyższe warunki, ale przede wszystkim jego wynajem mieścił się w kwocie przewidzianej Rozporządzeniem Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 29 stycznia 2013 roku w sprawie należności przysługujących pracownikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej.
Cena noclegu była zgodna z kwotą przewidzianą w Rozporządzeniu Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 29 stycznia 2013 roku w sprawie należności przysługujących pracownikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej. Została podana we wnioskach o dofinansowanie zadania realizowanego ze środków pozostających w dyspozycji ministra właściwego do spraw kultury i ochrony dziedzictwa narodowego w roku 2014 i 2015 i nie została zakwestionowana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Cena za wynajem mieszkania w Rzymie, mieście odwiedzanym corocznie przez miliony turystów, w tym okresie, była podobna lub wyższa dla lokali zapewniających podobne udogodnienia.
Kontrola nie stwierdziła, że by„cena noclegu była wysoka jak na obowiązujące w tamtym czasie stawki za pobyt w Rzymie”, lecz porównała koszty poniesione przez BN za noclegi pracownika w Rzymie do kosztów noclegów w trakcie innych delegacji do Włoch. Fakt wyższych cen za usługi noclegowe w stolicy kraju niż w innych miastach danego państwa jest zjawiskiem obserwowanym na całym świecie.
W 2014 roku fakturę zaliczkową za wynajem opłacono przelewem. Pozostałe koszty w 2014 roku, jak i koszty wynajmu w 2015 roku opłaciła bezpośrednio osoba delegowana, w formie, w której otrzymała zaliczkę, tj. gotówką.
Jak zwykle w tekstach Michała Kazimierza Gajzlera pod hasłem afera w BN kryje się kłopot ze zrozumieniem czytanego tekstu i jego interpretacji.
Drugi komentarz Biblioteki Narodowej
Oto treść drugiego komentarza.
Warto też dodać, że nadzór nad rozliczeniem wyjazdów służbowych sprawuje zastępca dyrektora BN, a nie dyrektor Tomasz Makowski.
Za złośliwie wprowadzający w błąd należy uznać podtytuł "Jak Makowski rozliczył podróże do Rzymu?", który może sugerować, że chodzi o wyjazd samego dyrektora Makowskiego, co nie jest prawdą.
Moja reakcja na ww. komentarze
Po opublikowaniu ww. komentarzy przez Bibliotekę Narodową, zamieściłem na Facebooku post z infografiką o treści:
Dziękuję
dr. Tomaszowi Makowskiemu
za odniesienie się do tekstu
"Rzymska afera Biblioteki Narodowej"
na profilu ZZBBN
(a jeśli to nie pan dyrektor, to współczuję pracownikowi, który musiał to pisać w piątek wieczorem)
Post zawiera też następujący tekst:
Biblioteka Narodowa zareagowała na profilu ZZBBN na artykuł "Rzymska afera Biblioteki Narodowej".
W komentarzu BN znajdą Państwo wiele wyjaśnień, ale nie znajdą Państwo odpowiedzi na kluczowe pytanie:
Dlaczego dwa oświadczenia o wydatkach i o braku udokumentowania pracownik Biblioteki Narodowej dostarczył dopiero 21 czerwca 2017 roku, a nie w październiku lub listopadzie 2016 roku, w ciągu 30 dni od wystąpienia pokontrolnego?
To jest niewyjaśniona sprawa.
A to, że MKiDN zaakceptowało te oświadczenia i to po takim terminie, bez słowa wyjaśnienia, to świadczy o MKiDN.
Zachęcam BN i MKiDN do ujawnienia tych oświadczeń i wszelkich dokumentów w tej sprawie, aby opinia publiczna nie była wprowadzana w błąd ani przeze mnie, ani przez nikogo innego i nie musiała się niczego domyślać z fragmentarycznych informacji.
Kłopot w tym, że BN i MKiDN nie lubią jawności. A na wnioski o udzielenie informacji publicznej udzielają odpowiedzi "na ostatnią chwilę" i robią uniki.
BN i MKiDN już parę razy przegrały ze mną w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. To BN i MKiDN powinny martwić się o to jak przekonać opinię publiczną do tego, że są wiarygodne.
Wciąż jestem zablokowany na Facebooku przez Bibliotekę Narodową, toteż nie mogę bezpośrednio odpowiedzieć na jej komentarz. Tekst przeczytałem z pozycji użytkownika niezalogowanego.
BN zarzuca mi złośliwość
W tekście Rzymska afera Biblioteki Narodowej przedstawiłem fakty, jakie wynikają z dostępnych mi dokumentów. Zadałem też szereg pytań, jakie mi się nasunęły.
Nie kwestionowałem zasadności wydatków, wysokości cen i poniesionych kosztów. Tego typu zastrzeżenia miało Ministerstwo Kultury w 2016 roku. I to te tematy dominują w pierwszym komentarzu BN.
Wystąpienie pokontrolne z 2016 roku jest skierowane bezpośrednio do Tomasza Makowskiego (LINK). Ministerstwo zwraca się tam do niego "per Pan". Zalecenia pokontrolne też są skierowane do niego i to on, jako Dyrektor BN, miał obowiązek je zastosować. A skoro zalecenie nr 1 dotyczyło skorygowania rozliczeń dotacji w zakresie kosztów noclegów w Rzymie, to on - a nie ktoś inny - miał obowiązek to zrobić. Mógł zapewne wyznaczyć pełnomocników, ale to była jego odpowiedzialność, aby skorygować rozliczenia.
Toteż nagłówek "Jak Makowski rozliczył podróże do Rzymu?" jest uzasadniony.
Tym samym, nieuzasadniony jest zarzut (podniesiony w drugim komentarzu BN) o to, że ten nagłówek złośliwie wprowadza w błąd i może sugerować, że chodzi o wyjazd samego dyrektora Makowskiego.
Dlaczego Biblioteka Narodowa sformułowała taki zarzut? Wie to chyba tylko pan Makowski.
BN zarzuca ZZBBN wprowadzanie w błąd
W stanowisku BN znajduje się także zarzut wprowadzania w błąd i przemilczenia fragmentu wystąpienia pokontrolnego z 2018 roku.
Cytat zamieszczony przez BN sprowadza się do tego, że Ministerstwo Kultury w 2018 roku uznało, że pan Makowski zastosował się do zalecenia pokontrolnego nr 1 z 2016 roku. A o tym przecież napisałem. Oto cytat z mojego tekstu o aferze:
I wiemy też czego nie napisano. A nie napisano tam wprost, że Dyrektor BN przez szereg miesięcy nie zastosował się do ww. zalecenia pokontrolnego. Napisano, że się zastosował.
Następnie zacytowałem fragment o tym, że BN dostała oświadczenia od pracownika. Nie było potrzeby, żebym cytował więcej z wystąpień pokontrolnych, tym bardziej, że podałem do nich linki.
Podsumowując: nikt tu celowo niczego nie przemilczał, a zarzut jest nieuzasadniony.
Trzeba przy tym zauważyć, że BN kieruje powyższy zarzut nie wobec mnie, ale wobec... ZZBBN!
Ten fragment wystąpienia pokontrolnego Państwo pominęli milczeniem.
To niezrozumiałe. To ja jestem autorem tekstu Rzymska afera Biblioteki Narodowej, a nie ZZBBN.
Sprawa jest wciąż otwarta
Pan Makowski przez szereg miesięcy nie zastosował się do zalecenia pokontrolnego. A to, że się nie zastosował, wynika z pisma Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA) do posłanki Krystyny Pawłowicz. Ministerstwo miało przygotować decyzję administracyjną, aby BN zwróciła dotację. Czy taka decyzja zapadła? Co się wydarzyło, że nagle pracownik BN sformułował oświadczenia?
A może ja zanadto ufam dokumentom urzędowym? Może Ministerstwo Kultury wprowadziło w błąd CBA? Ale dlaczego miałoby to robić? A może to CBA wprowadziło w błąd Krystynę Pawłowicz?
Co tam się rozegrało?
Pewnie się nie dowiemy.
I jak tu mieć zaufanie do instytucji państwowych?
Komentarze
Prześlij komentarz