Przejdź do głównej zawartości

Czy na listach Jana Pawła II są grzyby? Biblioteka Narodowa unika odpowiedzi

Od daty publikacji jednego z najpopularniejszych wpisów na moim blogu Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie (26 maja 2024 r.) minęło już trochę czasu i nagromadziło się wiele wątków, które chcę poruszyć.

O tym, że przygotowuję kolejną część tekstu, niedawno sygnalizowałem pisząc o sprawie listów Jana Pawła II jako problemie wizerunkowym dyrektora Makowskiego.

Przypomnę, że Biblioteka Narodowa w Warszawie (BN) od blisko 16 lat nie udostępnia listów Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej, kupionych za 10.778.545 zł i nie wiadomo co dokładnie działo się z nimi przez ten cały czas. Niedawno dyrektor BN zapowiedział, że listy będą udostępniane od 1 września 2024 roku.

Tematów jest wiele, więc przedstawiam ich listę:

  1. BN wciąż nie podała terminu udostępniania listów
  2. BN unika udzielenia informacji o postępach
  3. BN zaniedbuje listy Jana Pawła II
  4. BN nie pracuje nad publikacją o listach
  5. MKiDN pozwala BN na zbędną zwłokę
  6. BN... wpadła w e-Pułapkę?!
  7. BN przed sądem administracyjnym
  8. O blokowaniu na Facebooku ciąg dalszy...
  9. Drodzy Czytelnicy,
  10. Listy papieża - obiekty bezlitośnie złapane


Obraz uzyskany dzięki Microsoft Designer

BN wciąż nie podała terminu udostępniania listów

BN nadal unika udzielenia informacji o konkretnym terminie udostępnienia. Ponownie zwróciłem się z wnioskiem o wyznaczenie takiego terminu. Zrobiłem to 30 czerwca 2024 r., czyli już po publikacji artykułu red. Pawła Piotra Reszki w "Dużym Formacie" (Gdzie są listy JP2, 10 czerwca 2024, nr 1584, s. 2 - 5) (LINK) i po zapowiedzi o tym, że listy papieża będą udostępniane od 1 września.

LINK

Odpowiedź dostałem 5 lipca. I dowiedziałem się, że:

(...) Biblioteka Narodowa będzie informować o możliwości dostępu do listów, których dotyczy wniosek, po 1 września 2024 roku.

LINK

Przypominam, co dyrektor BN powiedział w wywiadzie dla TOK FM (LINK): 

Mówiąc krótko. Tak jak od dawna informujemy. 1 września 2024 roku dostęp do tego archiwum będzie otwarty.

O tym, że BN wcale nie informuje o tej dacie od dawna, już pisałem na blogu (LINK).

1 września 2024 r. to niedziela. Może tylko w tę jedną niedzielę te listy będą udostępniane? Tylko komu? Pewnie nie mnie, bo ja się dowiedziałem, że BN dopiero po 1 września będzie informowała o możliwości dostępu do listów.

Czy po 1 września listy będą rzeczywiście udostępniane? Mam wątpliwości, ale przekonamy się.

BN unika udzielenia informacji o postępach

Dnia 26 maja, poza tym, że opublikowałem pierwszy wpis o listach papieża (LINK), to złożyłem do BN kolejny wniosek z pytaniami.

LINK

Odpowiedź dostałem 6 czerwca (czyli prawie na ostatnią chwilę).

LINK

Na pytanie o to, jaki osiągnięto postęp prac nad katalogowaniem od czasu złożenia pierwszego mojego wniosku w sprawie listów (23 lutego) odpowiedziano mi tak:

Informuję, że trwa katalogowanie ww. materiałów bibliotecznych.

Adekwatna i wyczerpująca odpowiedź, nieprawdaż?

Z tego pisma dowiedziałem się też, że prace konserwatorskie zaczęły się w 2009 roku. I nad katalogowaniem też. Katalogowanie zaczęło się tak dawno a możliwe, że i dziś odpowiedzianoby, że trwa nadal. Ale wiemy już, że te informacje są niewiarygodne (LINK, LINK).

Proszę jednak zauważyć, że udzielono mi ich 6 czerwca, czyli zaledwie 4 dni przed publikacją artykułu red. Reszki. Dlaczego autor dowiedział się od dyrekcji czegoś innego niż ja? Co to za podwójne standardy?

BN zaniedbuje listy Jana Pawła II

W ww. wniosku zwróciłem się z taką prośbą (nr 4).

Proszę o dostarczenie dokumentacji konserwatorskiej dotyczącej ww. listów.

A oto odpowiedź:

Biblioteka Narodowa nie dysponuje dokumentacją, którą mogłaby przekazać.

Nie dysponuje w ogóle? Czy może dysponuje, ale z jakichś powodów (np. prawnych) nie może jej przekazać? Z szerszego kontekstu wynika, że takiej dokumentacji w ogóle nie utworzono.

Dyrekcja BN zaskoczyła mnie sprawą defektów tych listów. W ww. wniosku zadałem takie pytania (nr 5):

Jakie defekty posiadają ww. listy? Czy uległy uszkodzeniom mechanicznym? Czy były zagrzybione? Jeśli jakieś defekty występują to proszę o określenie kiedy je zidentyfikowano i czy nastąpiły już po przejęciu ich przez Bibliotekę Narodową do zbiorów, czy defekty były już wcześniej.

Ku mojemu zdziwieniu, ani nie uchylono się od odpowiedzi, ani jej nie udzielono, ale... wezwano mnie do wykazania, że te pytania są istotne dla interesu publicznego. A zrobiono tak dlatego, bo uznano, że konieczne jest przetworzenie informacji, aby udzielić mi odpowiedzi.

LINK

No dobrze. Zatem napisałem uzasadnienie.

LINK

Wskazałem, że omawiane listy mają bardzo wysoką wartość w trzech wymiarach: ekonomicznym, historycznym i religijnym. Zapłacono za nie 10.778.545 zł, dotyczą ważnej postaci w historii Polski i świata, a także są relikwiami, bo papież Jan Paweł II jest świętym Kościoła Katolickiego.

Decyzja BN jest datowana dopiero na 24 lipca 2024 r.

LINK

Odmówiono mi udzielenia informacji o defektach listów Jana Pawła II. Poprosiłem o ponowne rozpatrzenie sprawy.

LINK

Nie spodziewam się zmiany decyzji. Może chociaż uzasadnienie będzie zabawne?

Sytuacja ta jest zadziwiająca od samego wezwania. Już samo to, że informacje o defektach wymagają przetworzenia oznacza, że BN nie wie jaki jest stan listów Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej i dopiero po przetworzeniu dowie się o tym. Zatem dokumentacji konserwatorskiej najprawdopodobniej nie ma, nie było i przez ok. 16 lat stan tych listów w ogóle nie był monitorowany!

Potwierdza to treść decyzji BN. Oto fragmenty, które uznałem za najbardziej kontrowersyjne.

Opracowanie, którego domaga się wnioskodawca, nie znajduje się w dyspozycji Biblioteki i musiałoby dopiero zostać specjalnie na żądanie wnioskodawcy przygotowane, co angażowałoby zasoby osobowe oraz czasowe Biblioteki.

A ten fragment jest jeszcze bardziej kontrowersyjny.

W tym kontekście należy wskazać, że Biblioteka Narodowa nie sporządza osobnych analiz stanu zachowania swoich zbiorów, w tym materiałów rękopiśmiennych. Brak jest powszechnie obowiązujących przepisów prawa, które formułują po stronie instytucji taki obowiązek, zaś czynności tego rodzaju w praktyce nie są podejmowane z uwagi na ich bezprzedmiotowość.

No... po tej lekturze to zastanawiam się: czym w ogóle zajmuje się Instytut Konserwacji Zbiorów Bibliotecznych? Nie analizuje stanu zachowania zbiorów i nie opisuje go, bo jest to bezprzedmiotowe? Czyli co Instytut konserwuje? Nic? Czy wszystko jak leci, bez żadnych weryfikacji? Jestem ciekawy co na ten temat sądzą bibliotekarze.

Dobrze wiem, że są sporządzane opisy konserwatorskie. Niegdyś dostałem taki z BN, dotyczący listu z końca XIX wieku. Podano tam m.in. jego wymiary, kolor i rodzaj papieru, kolor tuszu, znaki szczególne, opisano zabiegi konserwatorskie i wskazano zakres dat dziennych w jakich wykonywano te prace.

Swoją odpowiedź na ww. wezwanie zacząłem od zadania pytań. Zadałem m.in. takie (nr 8):

Czy dokumentacja konserwatorska do ww. listów w ogóle istnieje? A jeśli tak, to kiedy została utworzona?

Odpowiedziano mi tak:

Proszę uściślić pytanie.

LINK

Wystosowano też osobne wezwanie, abym wyjaśnił:

(...) co wnioskodawca rozumie przez pojęcie dokumentacji konserwatorskiej w powołanym pytaniu.

LINK

Na to wezwanie już nie odpowiedziałem. Uznałem, że nie ma sensu.

Proszę zwrócić uwagę, że decyzja BN ma datę 24 lipca 2024 r., a listy Jana Pawła II mają być udostępnione 1 września 2024 r. Ten odstęp to miesiąc i kilka dni. Przed udostępnieniem listy powinny być przecież zbadane pod tym kątem, czy w ogóle się do tego nadają. Skoro trzeba to zrobić przed 1 września, to zupełnie nie rozumiem dlaczego dostałem decyzję odmowną.

Z tych pism do mnie wynika, że BN nawet nie wie czy te listy były zagrzybione i czy są takie obecnie. Weryfikację ich stanu należy przecież zrobić niezależnie od tego, czy udostępniane będą oryginały, czy kopie cyfrowe. Czy taka jest praktyka w BN, że do Polony skanuje się zagrzybione materiały biblioteczne? Czy inne biblioteki cyfrowe też tak robią?

Proszę też zwrócić uwagę na moje pytania o skontra i na odpowiedzi w piśmie z 21 czerwca. Nigdzie nie pada wprost stwierdzenie o tym, że listy papieża były kontrolowane w ramach skontrum. A brak takiego stwierdzenia jest dość niepokojący.

Jeśli przez 16 lat BN nie monitorowała czy żadnego listu nie brakuje i jednocześnie wiemy, że BN unika udzielenia informacji o liczbie listów (LINK), to tak naprawdę nie wiemy czy dziś BN posiada dokładnie to, co kupiła te 16 lat temu. I nie wiadomo, czy od 1 września zostaną udostępnione wszystkie listy z tego zbioru.

BN nie pracuje nad publikacją o listach

Na stronie Polityki (LINK) znajduje się tekst datowany na 16 lutego 2016 roku. Oto jego fragment.

Biblioteka Narodowa przygotowuje obecnie projekt wydania krytycznego listów. Ze względu na obszerny materiał prace mogą zająć kilka lat.

Takiej publikacji wciąż nie ma. Minęło już ponad 8 lat.

We wpisie z 26 maja 2024 r. wspomniałem o tym, że 19 maja zadałem BN kolejne pytania. Dotyczyły one praw autorskich do listów. Tak jak się spodziewałem, odpowiedź otrzymałem na ostatnią chwilę, czyli 31 maja.

LINK

Padła tam taka odpowiedź:

Biblioteka Narodowa nie posiada ważnej licencji na opublikowanie edycji krytycznej listów Jana Pawła II. Biblioteka Narodowa zapowiedziała edykcję krytyczną, jednak nie podjęła jeszcze prac w tym przedmiocie. Porządkowanie archiwum nie zostało jeszcze zakończone.

Minęło już 8 lat od zapowiedzi tej publikacji, a BN nie podjęła jeszcze prac w tym przedmiocie.

Również red. Paweł Piotr Reszka dowiedział się od kierowniczki Wydawnictwa BN, że takiej publikacji nie ma w planie wydawniczym (LINK).

To kolejny fakt przemawiający za niewiarygodnością BN i godzący w jej wizerunek.

MKiDN pozwala BN na zbędną zwłokę

Pisałem wcześniej o tym jak BN przeciąga czas odpowiedzi jak tylko może (LINK) i o tym, że 27 kwietnia złożyłem skargę do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (MKiDN), gdzie zarzuciłem BN nadużywanie prawa. Chodziło o to, że BN udziela odpowiedzi często w terminach granicznych, czyli nie stosuje się do zalecenia ustawodawcy, aby udzielać odpowiedzi bez zbędnej zwłoki.

LINK

Odpowiedź z MKiDN dostałem 28 maja 2024 roku.

LINK

Ministerstwo uznało moją skargę za bezzasadną i napisało przy tym, że termin bez zbędnej zwłoki:

  • nie został zdefiniowany prawnie,
  • ma charakter względny,
  • nie oznacza konkretnej liczby dni.

Zgodnie z interpretacją Ministerstwa, słowa bez zbędnej zwłoki są w ustawie zupełnie niepotrzebne, bo w zasadzie nic nie znaczą. Wystarczy, że ustawodawca podał sam termin graniczny na odpowiedź i tyle.

Absolutnie nie zgadzam się ze stanowiskiem Ministerstwa!

Interpretując przepisy prawa, przyjmuje się założenie o racjonalności prawodawcy. Racjonalny prawodawca nie używałby bez sensu słów, które nic nie znaczą. Dlatego jestem zdania, że interpretacja Ministerstwa jest błędna, a słowa bez zbędnej zwłoki coś znaczą. Znaczą choćby to, że bez zbędnej zwłoki to nie to samo, co na ostatnią chwilę.

Poza tym, Ministerstwo datowało odpowiedź na 27 maja, czyli dokładnie na termin graniczny! Czy to żart? Zaś pismo przewodnie z ePUAP ma datę 28 maja. No ładnie!

Jestem rozczarowany. Ministerstwo Kultury zachowało się beznadziejnie!

Lecz wygląda na to, że dyrekcja BN padła ofiarą swojej brzydkiej skłonności do udzielania odpowiedzi na ostatnią chwilę. Napisałem o tym w dalszej części tekstu.

BN... wpadła w e-Pułapkę?!

We wpisie z 26 maja (LINK) pisałem o tym, że zadałem BN kolejne pytania i dostałem pismo znowu w terminie granicznym, po 14 dniach.

LINK

Przedłużono termin odpowiedzi o dwa miesiące od daty złożenia wniosku. Spodziewałem się, że otrzymam odpowiedź w piątek 28 czerwca 2024 r., czyli w terminie granicznym. Otóż... nie dostałem!

Odpowiedź dostałem dopiero 8 lipca, czyli ponad tydzień po terminie, który BN sama sobie wyznaczyła.

LINK

Dostałem też dwa wezwania od BN.

LINK

LINK

Proszę zauważyć, że wszystkie te trzy pisma są datowane na 28 czerwca. Nie zostały podpisane cyfrowo. Gdyby miały podpisy cyfrowe, to te podpisy miałyby swoje daty. Podpisu cyfrowego nie ma też pismo przewodnie w ePUAP.

LINK

Po takiej odpowiedzi, zdecydowałem się złożyć na BN kolejną skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie (WSA). Ujmując rzecz w skrócie, sformułowałem trzy główne zarzuty:

  1. BN przekroczyła termin 28 czerwca 2024 r. i wysłała odpowiedź z opóźnieniem, dopiero 8 lipca 2024 r. Jest to ewidentne naruszenie terminu administracyjnego.
  2. BN nie miała prawa przedłużać rozpatrzenia wniosku z 14 dni do 2 miesięcy. BN miała prawo przedłużyć do 2 miesięcy termin na udzielenie informacji publicznej, a nie termin na rozpatrzenie wniosku.
  3. Treść odpowiedzi na pytania nie uzasadnia przedłużenia odpowiedzi z 14 dni do 2 miesięcy.

Przed złożeniem skargi do WSA, potrzebowałem potwierdzić, że dostałem te wszystkie pisma z opóźnieniem. Zwróciłem się więc do Centralnego Ośrodka Informatyki (COI). Niestety, tylko przekazał sprawę do Ministerstwa Cyfryzacji i stamtąd nie dostałem odpowiedzi na wszystkie pytania. Toteż złożyłem do WSA skargę na bezczynność COI. Dopiero gdy zwróciłem się bezpośrednio do Ministerstwa Cyfryzacji to otrzymałem odpowiedź jakiej potrzebowałem.

LINK

Najważniejsze stwierdzenie to:

Z analizy wynika, że pismo zostało utworzone przez pracownika biblioteki dnia 28.06.2024 r. lecz jego wysyłka nastąpiła dnia 08.07.2024 r.

Wierni czytelnicy bloga zapewne znają moje opowiadanie pt. e-Pułapka (LINK). (Źródło inspiracji opisałem tu: LINK). Wygląda na to, że dyrekcja BN... wpadła w e-Pułapkę! Tak podejrzewam. Przypuszczam, że intencją było wysłanie pisma w terminie granicznym, czyli 28 czerwca, ale zapomniano kliknąć na przycisk "Wyślij", a zorientowano się dopiero później. I w ten sposób dyrekcja BN przekroczyła termin. Mam nadzieję, że wreszcie zostanie ukarana solidną grzywną, aby odechciało jej się odpowiadania na ostatnią chwilę.

BN przed sądem administracyjnym

Złożyłem już kilka skarg na BN do WSA. Także w sprawie unikania różnych odpowiedzi w związku z listami Jana Pawła II. Jednak za najpoważniejszą uważam właśnie tę ostatnią skargę. Złożyłem ją 4 sierpnia 2024 r.

Poza nadużyciem prawa do przedłużenia terminu odpowiedzi i przekroczeniem go, dyrekcja BN uchyliła się od wielu pytań. Zamieszczam tu tabelę, podobną do tej, jaką dostarczyłem do WSA, aby sąd mógł łatwiej analizować te wszystkie pytania i odpowiedzi.

TABELA

Zarzuciłem BN bezczynność wobec pytań nr 30, 31, 33-47, 49, 51, 53, 56-59. Wymienię tu tylko wybrane przykłady.

Pierwszy przykład. Z bardziej kontrowersyjnych odpowiedzi, uważam tę pod nr 33. W piśmie z 23 kwietnia 2024 r. w punkcie nr 4  BN poinformowała, że (LINK):

Listy zostały udostępnione raz, na potrzeby dokumentu przygotowywanego przez BBC.

Zatem poprosiłem o wyjaśnienie (nr 33):

Proszę o wyjaśnienie dlaczego ww. listy udostępniono dla BBC, choć nie były skatalogowane, a innym czytelnikom nie są udostępniane z powodu niezakończonego procesu katalogowania.

Dostałem na to odpowiedź:

Listów nie udostępniono BBC.

I potem, uchylono się od odpowiedzi na kolejne pięć pytań, bo rzekomo opierały się na fałszywym założeniu, że listy udostępniono BBC.

Nie rozumiem zachowania dyrekcji BN. Albo dyrekcja napisała nieprawdę albo mnie tu łapie za słówka. Tak czy inaczej, obawiam się, że takie zachowanie jest podyktowane po prostu złą wolą.

Drugi przykład. Zadałem pytanie (nr 46):

Jaki budżet był przewidziany na zakup ww. listów?

Odpowiedziano mi:

Nie było osobnego budżetu na zakup listów.

Trzeci przykład. W ramach pytania nr 39 poprosiłem o informacje publiczne, które w 2022 roku otrzymał już inny obywatel. Dyrekcja BN udzieliła mi odpowiedzi, że... nie są to informacje publiczne!

Czwarty przykład. Uchylono się od wyjaśnień dlaczego dyrektor BN miał dostęp do tych listów (pytanie nr 53). Właściwie, to łatwiej wymienić pytania, na które dostałem odpowiedź niż te, na które nie dostałem.

Piąty przykład. Za szczególnie czasochłonny i pracochłonny uważałem punkt nr 59, gdzie poprosiłem o spis zbiorów rękopiśmiennych, jakie wpłynęły do BN od 31 grudnia 2006 roku. Tymczasem, BN wezwała mnie do wykazania istotności dla interesu publicznego dopiero po ponad dwóch miesiącach odkąd złożyłem wniosek. Czyli BN w tym czasie kompletnie nic nie robiła, aby zebrać te informacje! Przedłużenie terminu uważam za bezpodstawne.

Na ww. dwa wezwania BN nie udzieliłem odpowiedzi. Szkoda na to czasu. Mam nadzieję, że dyrekcja BN odpowie za to wszystko przed sądem. Może dopiero po solidnej grzywnie będzie sens dalej korespondować z tą dyrekcją BN.

Mam nadzieję, że dyrekcja jednak wkrótce się zmieni. Gdy składałem ostatnie skargi do WSA, to powoływałem się na mój wniosek z 15 czerwca 2024 r. To ten, w którym podważam to, że dr. Tomasz Makowski legalnie pełni stanowisko dyrektora BN. Opisałem tę sprawę w tekście pt. Czy Polska ma legalnego dyrektora Biblioteki Narodowej?

O blokowaniu na Facebooku ciąg dalszy...

Składam podziękowanie Rzecznikowi Praw Obywatelskich (RPO) za wystąpienie do BN o udzielenie wyjaśnień, po tym jak BN zablokowała mnie na Facebooku (sprawę opisałem tu: LINK). Zablokowano mnie po tym, gdy na stronie BN na Facebooku poruszyłem temat listów Jana Pawła II. Było to 12 maja 2024 r. Do dziś jestem tam wciąż zablokowany.

Dowiedziałem się od RPO, że wystąpił do BN 18 czerwca. A w piśmie z 18 lipca RPO poinformował mnie, że BN nie udzieliła mu odpowiedzi.

Składam podziękowanie Związkowi Zawodowemu Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej i "Solidarności" w BN. Te związki zwróciły się w mojej sprawie do MKiDN. Niestety, bez skutku (LINK).

Składam podziękowanie pani posłance Paulinie Matysiak za interwencję poselską. Pani posłanka, w odróżnieniu od RPO, dostała z BN odpowiedź bardzo szybko. Nie ma tam merytorycznych argumentów. Jest zapowiedź, że zostanę odblokowany, ale nie ustalono jeszcze daty.

Ponadto, zamieszczono tam garść cytatów z mojej korespondencji z BN. Nawet z 2019 roku! Są to cytaty rzekomo mnie obciążające. Żadnego z tych stwierdzeń się nie wstydzę. Krytykowałem w nich m.in. katalog BN i fanatyzm pracowników BN wobec praw autorskich. Oczywiście, nie zaprezentowano pani posłance tych stwierdzeń w pełnym kontekście, gdzie np. pokazywałem, że to samo czasopismo jest publikowane w jednej z bibliotek cyfrowych, a w Polonie już się go nie udostępnia w Internecie ze względu na prawa autorskie.

Zwracałem się i do części innych posłów Koalicji, w tym do wszystkich posłów Lewicy. I nikogo, poza panią Pauliną Matysiak, ta sprawa nie zainteresowała. Ubolewam, że i pani posłanka Paulina Matysiak poprzestała na tym jednym wystąpieniu i nie zajęła stanowiska wobec odpowiedzi BN. To wygląda tak, jakby ją akceptowała. Widocznie, tacy już są politycy - i pani Paulina Matysiak wcale się od nich pod tym względem bardzo nie różni - budzą nadzieję, a potem rozczarowują. Ja jestem rozczarowany.

Jestem rozczarowany także tym, że sprawa łamania praw konstytucyjnych obywatela, tak przecież ewidentna, trwa tak długo i wzbudza reakcję tylko nielicznych współobywateli. Obawiam się, że tylko wynajmując prawnika za duże pieniądze będę mógł upomnieć się o poszanowanie moich praw, zadośćuczynienie i karę dla BN.

Najbardziej zaś rozczarowuje mnie MKiDN i Kancelaria Prezesa Rady Ministrów (KPRM).

MKiDN pozostaje obojętne na to, że BN zablokowała mnie na Facebooku. 

LINK

Oto cytat:

Odnosząc się do kwestii zablokowania strony na Facebooku informuję, że rozpatrzenie sprawy ze względu na jej zakres, nie należy do kompetencji Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, lecz dyrektora Biblioteki Narodowej, odpowiedzialnego za zarządzanie instytucją.

Następnie Ministerstwo poinstruowało mnie, że to do dyrektora BN należy kierować ewentualną dalszą korespondencję w tej sprawie.

A to cytat z 21 maja ze strony na Facebooku pani Hanny Wróblewskiej, powołanej na urząd Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego:

Wolność, to podstawowa wartość, która musi być zagwarantowana i nie może być odbierana nikomu – ani społeczeństwu, ani artystom i twórcom. Wolność, swoboda wypowiedzi i badań naukowych jest jedną z najważniejszych kategorii zarówno we współczesnej sztuce, jak i nauce. To siła, która napędza działania. Oznaka nowoczesnego państwa i społeczeństwa.

Piękne słowa. Szkoda, że niewiele warte.

Oto LINK do pełnej wypowiedzi na Facebooku. Mogą tam Państwo zobaczyć, że już wówczas zwracałem się do pani Hanny Wróblewskiej. Nie dostałem odpowiedzi.

Zwróciłem się ze skargą na MKiDN do KPRM.

LINK

I od tego zaczął się urzędniczy ping-pong. KPRM zwrócił się o odpowiedź do MKiDN.

LINK

Dostałem więc drugą odpowiedź od MKiDN. Nic się nie zmieniło.

LINK

Zatem ponownie wystąpiłem do KPRM ze skargą na MKiDN.

LINK

I znowu ping-pong.

LINK

I po raz trzeci MKiDN odpowiedział, że rzekomo nic nie może zrobić.

LINK

No to teraz pozostaje mi złożyć skargę na KPRM do Prezesa Rady Ministrów. Obawiam się, że to także nic nie da.

Jak tak można? Dlaczego moje państwo nie dba o poszanowanie moich praw? W takiej sytuacji, to dlaczego ja mam szanować prawa mojego państwa? To demoralizujące!

Drodzy Czytelnicy,

Jeśli chcecie mnie wesprzeć, wyraźcie proszę swój protest wobec blokowania mnie na Facebooku przez Bibliotekę Narodową, zwracając się na te adresy e-mail:

  1. dyrektor@bn.org.pl - Dyrektor Biblioteki Narodowej
  2. bip@kultura.gov.pl - Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
  3. kontakt@kprm.gov.pl - Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
  4. biurorzecznika@brpo.gov.pl - Biuro Rzecznika Praw Obywatelskich

Będę wdzięczny za każdy mail. I z góry dziękuję!

Listy papieża - obiekty bezlitośnie złapane

Niektórym może się wydawać, że przecież nic się nie stało, bo listy niedługo mają być udostępniane. Pewnie leżały sobie gdzieś bezpiecznie w zapomnieniu, BN wyciągnie je stamtąd, zaopiekuje się, udostępni i wszystko będzie w porządku.

Nie będzie w porządku. Naruszono fundamentalne zasady, na jakich opiera się praca biblioteki.

Z tej całej korespondencji z BN, i z artykułu red. Reszki, wynika, że listy Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej były w wyłącznej dyspozycji dr. Tomasza Makowskiego, dyrektora BN, który ponoć przeczytał je wszystkie. Listów nie było w Zakładzie Rękopisów, nie było w Instytucie Konserwacji Zbiorów Bibliotecznych. Nie nadano im nawet numerów inwentarzowych i akcesyjnych. Przez 16 lat te listy były niemal jak prywatna własność pana Makowskiego. I kto może widzieć co on z nimi robił?

A 16 lat to naprawdę szmat czasu. Wyobraźmy sobie, że dyrektor Tomasz Makowski w tym okresie przedwcześnie odszedł z tego świata. Wówczas, jakiś jego spadkobierca, porządkując po nim papiery i rzeczy osobiste, natrafiłby na te listy. Nie musiałby wiedzieć, że kupiła je Biblioteka Narodowa. I nie musiałby wiedzieć, że kosztowały ponad 10 milionów. Mógłby potraktować je jako swój spadek, część kolekcji dyrektora Makowskiego. Mógłby sprzedawać każdy list z osobna w różnym czasie, różnym kupującym i na różnych aukcjach. A ponieważ pracownicy BN listów nie skatalogowali i nie opisali, to w praktyce nie byliby w stanie stwierdzić, że oto na aukcjach sprzedawana jest własność BN. Być może, BN kupiłaby te listy po raz drugi.

A może byłoby zupełnie inaczej? Może właśnie te wszystkie listy byłyby prędzej udostępnione? Tego nie wiemy.

Absolutnie, nie życzę panu dyrektorowi najgorszego. Wręcz przeciwnie. Życzę dużo zdrowia i awansu, najlepiej na jakieś stanowisko zagraniczne, z dala od BN. Może w Watykanie? Zachęcam jednak czytelników, aby użyli wyobraźni i pomyśleli, że przez te 16 lat mogły mieć miejsce różne wydarzenia, które mogłyby wpłynąć na losy tych listów. I lepiej by było, aby były one dokładnie skatalogowane i opisane. Im wcześniej, tym lepiej.

Kronika Łowicza też nie dostała sygnatur w łódzkim archiwum, mimo, że została przejęta wraz z innymi zbiorami z Łowicza. A została sprzedana do Biblioteki Uniwersyteckiej w Łodzi kilka lat po śmierci Romana Kaczmarka, dyrektora archiwum. Dlaczego dopiero wtedy?

Zajmując się sprawą listów, dostrzegam w niej pewne podobieństwa ze sprawą Kroniki Łowicza.  W tekście pt. "Bezlitośnie złapana" podałem interesujące cytaty ze wspomnień Janusza Dunina. Podobnie jak Kronika Łowicza została bezlitośnie złapana, tak i te listy, choć w innych okolicznościach, to też sprawiają wrażenie bezlitośnie złapanych. Czy zostaną litościwie puszczone? Jeśli nawet, to kto wie, ile jeszcze innych materiałów bibliotecznych, będących własnością Biblioteki Narodowej, znajduje się w wyłącznej dyspozycji dyrektora Makowskiego?

Podsumowując: Tomasz Makowski musi odejść. Musi odejść, bo nie zasługuje na zaufanie. A zamiast sprawę wyjaśnić, jeszcze bardziej się pogrąża. Zob.: LINK.

Komentarze