Przejdź do głównej zawartości

Sprawa listów Jana Pawła II jako problem wizerunkowy dyrektora Makowskiego

– Czy często się zdarza, że nabytki, które są rękopisami, nie przechodzą przez zakład rękopisów? (...)
– Nie, to był jedyny przypadek, o którym wiem.
– A jaka była tego przyczyna?
– Treść

To cytat dotyczący rozmowy z byłą kierowniczką Zakładu Rękopisów w Bibliotece Narodowej, pochodzący z artykułu pt. Gdzie są listy JP2 w "Dużym Formacie" (nr 1584, s. 2 - 5) z 10 czerwca 2024 r., autorstwa red. Pawła Piotra Reszki. Ww. fragment znajduje się na stronie 3, w szpalcie 1.

Wracam do tematu listów

Jeden z najpopularniejszych tekstów na moim blogu, czyli Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie, zaczyna się tymi słowami:

Biblioteka Narodowa w Warszawie (BN) od blisko 16 lat nie udostępnia listów Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej, kupionych za 10.778.545 zł (słownie: dziesięć milionów siedemset siedemdziesiąt osiem tysięcy pięćset czterdzieści pięć złotych) od domu aukcyjnego Sotheby’s. BN unika udostępniania tej korespondencji czytelnikom i robi to bez żadnej podstawy prawnej oraz bez żadnego wiarygodnego i racjonalnego uzasadnienia.

Od daty publikacji (26 maja 2024 r.) minęły już ponad dwa miesiące i nagromadziło się wiele wątków, które chcę poruszyć. Jestem w trakcie opracowywania kolejnej części, w której omówię co dowiedziałem się od BN i będę kontynuował tematy poruszone w ww. tekście.

Tymczasem, od poprzedniego wpisu, wydarzyło się coś ważnego. 10 czerwca 2024 r. opublikowano ww. artykuł.

LINK

Skupię się więc na problemie wizerunkowym dyrektora BN, jaki powstał na skutek tego artykułu i na argumencie, którego pan dyrektor użył, aby ten swój wizerunek bronić.

Chaos informacyjny w BN

Artykuł red. Reszki obfituje w zwroty akcji. Najpierw autor zwrócił się do obecnej kierowniczki Zakładu Rękopisów. Dowiedział się, że listy papieża są w konserwacji. Zatem autor zwrócił się do kierowniczki Instytutu Konserwacji Zbiorów Bibliotecznych. Dowiedział się, że listów tam nigdy nie było.

Autor przepytywał też m.in. byłych kierowników w BN. Wynika z tych rozmów, że nawet w Zakładzie Rękopisów nigdy nie było tych listów. Była kierowniczka Zakładu Rękopisów stwierdziła wprost, że przyczyną tego stanu rzeczy jest ich treść i została zobligowana przez dyrektora do tajemnicy w sprawie zakupu tego materiału.

Potem autor zadzwonił do dyrektora i dowiedział się, że... listy będą dostępne 1 września 2024 roku. Dlaczego dopiero teraz? Ponoć dyrektor bał się tabloidyzacji tematu. Padł też argument o udostępnianiu archiwów z odpowiednim opóźnieniem. Zajmę się tym argumentem dalej.

W pismach, które udostępniłem w poprzednim wpisie, każdy może przeczytać, co dyrekcja BN podała mi jako powód nieudostąpniania listów papieża. Ma to być trwający proces katalogowania i konserwowania. A z artykułu red. Reszki wynika, że dyrekcja podała mu powody zupełnie inne.  Co to za podwójne standardy?

Oczywiście, uzasadnienie, które dostałem, uznałem za niewiarygodne. Podobnie, nie ufam również wyjaśnieniom, które otrzymał autor artykułu. Wobec zaistniałej sytuacji, to nie jestem skłonny uwierzyć już w żadne uzasadnienie od tej dyrekcji. Dyrekcja BN ma poważny problem wizerunkowy. 


Obraz wygenerowany przez Microsoft Designer

Komentarz - odpowiedź dla pana Mariusza Szczygła

Do ww. artykułu odniósł się pisarz, pan Mariusz Szczygieł, na swojej stronie na Facebooku. 12 czerwca zamieściłem tam komentarz, który cieszył się dużą popularnością.

LINK

Pan Mariusz Szczygieł pytał, czy mamy prawo zajrzeć do prywatnych listów Jana Pawła II kupionych przez Bibliotekę Narodową. Udzieliłem mu odpowiedzi i odniosłem się do kwestii gratulacji, które złożył dyrektorowi. Napisałem też parę słów o ww. artykule. Wobec tego, zamieszczam poniżej zrzuty z tym komentarzem. 



Tak to wyraziłem się na Facebooku.

Argument Makowskiego o oczywistym standardzie

Przed Imininami Jana Kochanowskiego (29 czerwca) pan dr. Tomasz Makowski udzielił wywiadu red. Cezaremu Łasiczce w Radiu TOK FM w ramach programu OFF Czarek. Audycję tę nazwano Imieniny Jana Kochanowskiego, Miłosz i pytania o losy listów JP II (LINK).

Nie słuchałem jej na żywo. Korzystałem z wygenerowanego komputerowo tekstu transkrypcji, udostępnionego przez TOK FM na powyższej stronie internetowej. Cytaty zamieszczam bez żadnych zmian.

Oto część wypowiedzi dr. Tomasza Makowskiego, dyrektora BN:

Rozumiem, że budowanie sensacji, mówienie o ukrywanym archiwum jest interesujące, ale oczywiście nie jest zgodne z prawdą archiwum nie było tajne, dostęp jak do wielu innych archiwów, było oczywiście zamknięte ze względu na różne sprawy, na różne sprawy dotyczące osób żyjących, np. Kwestie zdrowotne, które są poruszane w listach itd. Tak jak w każdym archiwum, to nie dotyczy tylko tego 1. Jest to dość oczywisty standard kiedyś standardem było zamknięcie podobnych archiwów przez 30 lat i udostępnienie ich treści dopiero po 30 latach. Oczywiście, trochę się dziwię. Burzy, która wokół tego jest. Natomiast archiwum będzie udostępnione 1 września tego roku.

Z wypowiedzi dr. Makowskiego wynika, że takie nieudostępnianie archiwów całymi latami to oczywisty standard. Otóż nie. Taka praktyka - owszem - istnieje, ale w okolicznościach zupełnie innych niż omawiane. I nie jest ona standardem. Ani nie jest wcale oczywista.

Podobny argument padł w tekście red. Pawła Piotra Reszki (s. 5, szp. 2):

Dyrektor pisze jeszcze, że kiedyś standardem było otwarcie archiwów po 30 latach, (...)

Następnie, red. Reszka napisał:

Wciąż w niektórych archiwach w Polsce obowiązuje zasada o udostępnianiu materiałów po upływie określonego czasu. Takie informacje znalazłem na ich stronach. Zapoznać się z materiałem źródłowym można w Archiwum Archidiecezjalnym w Katowicach czy Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie po 30 latach, w Archiwum Archidiecezjalnym w Krakowie - po 50 latach, w Archiwum Archidiecezjalnym w Poznaniu - po 70 latach.

Niestety, pewne istotne aspekty tej sprawy są tu pominięte, toteż chcę je naświetlić.

Zacznę od paru prostych stwierdzeń, a potem przejdę do kwestii bardziej złożonych.

Po pierwsze, Biblioteka Narodowa jest biblioteką, a nie archiwum.
Obowiązują ją zasady właściwe dla bibliotek.

Po drugie, Biblioteka Narodowa jest instytucją państwową, a nie kościelną.
Obowiązują ją zasady właściwe dla instytucji państwowych.

Po trzecie - i przede wszystkim! - tego rzekomego oczywistego standardu nie ma w ustawie o bibliotekach. Nie znalazłem go w żadnym Kodeksie etycznym bibliotekarza i pracownika informacji. Nie znajduję żadnych podstaw prawnych, dla których dyrektor BN mógłby stosować tę praktykę. A - zgodnie z art. 7 Konstytucji RP - powinien działać w granicach i na podstawie prawa.

Po czwarte, niestety, zarówno w transkrypcji z TOK FM, jak i w tekście red. Reszki, nie ma dostatecznie precyzyjnie określonego momentu, od którego należy liczyć czas owego zamknięcia archiwum. Kontekst zdaje się sugerować, że chodzi o datę śmierci adresatki lub nadawcy. Równie nieprecyzyjne jest stwierdzenie dr. Makowskiego, że ten czas dotyczy podobnych archiwów do archiwum Anny Teresy Tymienieckiej. Jak bardzo podobnych? A jak bardzo niepodobnych?

Odszukałem komunikaty do których najprawdopodobniej dotarł red. Reszka. Oto informacja z Archiwum Archidiecezjalnego w Katowicach (LINK):

(...) nie udostępnia się dokumentów administracyjnych przed upływem 30 lat od ich zamknięcia oraz akt personalnych przed upływem 50 lat od śmierci osoby, której dotyczą.

Listy Jana Pawła II i Anny Teresy Tymienieckiej nie są ani dokumentami administracyjnymi, ani aktami personalnymi. Trudno uznać prywatną korespondencję za podobną do tego typu dokumentacji.

Oto informacja z Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie (LINK):

Zbiory archiwalne (po upływie 30 lat od chwili ich wytworzenia) są udostępniane wyłącznie w pracowni naukowej.

Nie mam pewności, czy autorowi chodziło o 30 lat od wytworzenia konkretnego dokumentu, czy - rozumiejąc dosłownie - od wytworzenia całego zbioru archiwalnego. Przyjmując to drugie, można to uznać za zasadę podobną jak w Katowicach, ale tu nie ma zastrzeżenia co do dokumentów administracyjnych.

Oto informacja z Archiwum Kurii Metropolitalnej w Krakowie (podejrzewam, że o to archiwum chodziło red. Reszce) (LINK):

Materiały archiwalne znajdujące się w naszych zbiorach są udostępniane po 50 latach od ich wytworzenia.

Tu mamy jasność, że 50 lat należy liczyć od wytworzenia danego materiału archiwalnego.

Oto informacja z Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu (LINK):

Archiwalia nie są udostępniane, jeżeli nie upłynęło 70 lat od chwili ich wytworzenia.

I tu mamy jasność, że 70 lat należy liczyć od wytworzenia danego materiału archiwalnego.

Nie znamy dat listów, ale znajomość papieża i filozofki trwała ponoć od 1973 roku do samej śmierci Jana Pawła II (LINK). Czyli zakres tych ponad 300 listów może obejmować ok. 30 lat. Zatem, gdyby trzymać się zasady 30 lat od wytworzenia danego materiału archiwalnego, to część tych listów mogłaby być już udostępniana.

Jak widać, każde z tych czterech archiwów rządzi się swoimi prawami. Liczą różną liczbę lat nieudostępniania, i od różnych wydarzeń - wcale niekoniecznie od czyjejś śmierci - oraz mogą różnicować liczbę lat od rodzaju dokumentacji. Nie ma tu mowy o wspólnej, jednolitej normie. Trudno to nazwać oczywistym standardem.

Poza tym, red. Reszka znalazł te zasady na stronach archiwów kościelnych, które... mają stronę internetową! I które mają w ogóle jakieś zasady. Te dwa kryteria znacznie zawężają liczbę archiwów kościelnych. Niestety, ale w archiwach kościelnych bardzo często trudno o jakikolwiek regulamin, a tym bardziej o stronę internetową.

O problemach z archiwami kościelnymi pisałem w innym z moich najpopularniejszych tekstów na blogu, tj.: Skandal większy niż kradzież w BUW-ie, czyli brak nadzoru nad archiwami kościelnymi. To naprawdę nie są archiwa, z których warto brać przykład i powoływać się na nie.

Ujmując rzecz w skrócie: archiwa kościelne są zaniedbane, okradane, nie ma nad nimi nadzoru, a kwestia udostępniania - o ile w ogóle jest na to szansa - zależy od kaprysu księdza kustosza. Taki jest ogólny obraz archiwów kościelnych w Polsce. Istnieją wyjątki potwierdzające regułę.

Co na to Katalog dobrych praktyk dla archiwów kościelnych?

Przejawem dążeń do poprawy jakości archiwów kościelnych jest m.in. publikacja z 2021 roku pt. Postępowanie z materiałami archiwalnymi w archiwach kościelnych. Katalog dobrych praktyk. To opracowanie wykonała powołana przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych (NDAP) grupa robocza ds. archiwów kościelnych składająca się z przedstawicieli archiwów państwowych i kościelnych. Tam znalazłem następujący opis (s. 59 - 60):

(...) należy ustalić, jaka kategoria akt jest udostępniana z ograniczeniami. Do kategorii akt z ograniczonym dostępem należy zaliczyć np. akta personalne zmarłych duchownych. Akta personalne mogą być udostępniane po określonym okresie od śmierci osoby, której dotyczą (30 lub więcej lat), ale przed udostępnieniem uprawniony pracownik archiwum sprawdza, czy w aktach nie znajdują się materiały, mogące zaszkodzić dobremu imieniu osoby zmarłej lub innych osób. Negatywnej odpowiedzi na prośbę o dostęp do takich akt nie uzasadnia się. W wypadku podjęcia decyzji o nieudostępnianiu można zaproponować, że pracownik archiwum sam wyszuka interesujące użytkownika informacje i poda je bez udostępniania archiwaliów. W regulaminie można wszakże zastrzec, że akt personalnych w ogóle się nie udostępnia.

Czy listy Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej to akta personalne? Wątpię.

Akta personalne duchownych są wytwarzane przez instytucje kościelne i jest naturalne, że trafiają do archiwów kościelnych. Nikt ich tam nie sprzedał za ponad 10 milionów.

Jakkolwiek ja - orędownik swobodnego dostępu do dóbr kultury - zżymam się na tego typu praktyki ograniczające obywatelom dostęp do informacji i utrudniające badania naukowe (odmówiono mi kiedyś kompletu skanów z teczki ks. Wacława Michała Gajzlera z Archiwum Diecezjalnego we Włocławku), to trzeba przyznać, że to instytucje kościelne wytwarzają te akta na swoje potrzeby. W myśl zasady, że są ich właścicielami, mogą opierać się na przyjętych przez siebie regulaminach udostępniania albo i na kaprysach.

Natomiast, w omawianym przypadku, to właścicielka listów postanowiła je sprzedać. A skoro kupiła je biblioteka, to nie ma wątpliwości, że po to, aby realizować swoją misję, czyli udostępniać czytelnikom.

Cytowany Katalog dobrych praktyk wydano w 2021 roku. To publikacja bardzo młoda. Nie ma więc mowy o tym, aby zasady z tego katalogu były powszechnie znane i oczywiste. Sam się przekonałem, że nie są, gdy w 2022 roku zwracałem się do NDAP z prośbą o interwencję w archiwach kościelnych w Łowiczu. I przekonałem się, że ten katalog, to tylko zbiór pobożnych życzeń. Nie słyszałem jeszcze, aby archiwum kościelne, które nie przestrzega zaleceń z tego katalogu, ani nawet z ustawy o narodowym zasobie archiwalnym i archiwach, spotkało się z jakimikolwiek dyscyplinującymi konsekwencjami.

Katalogu dobrych praktyk napisano, że akta personalne zmarłych duchownych mogą nie być w ogóle udostępniane, ale można zaproponować, aby archiwista wyszukał informacje interesujące dla użytkownika. BN nawet w ten sposób odmawia udzielania informacji o treści listów Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej.

Czy dyrektor BN jest wiarygodny?

Dr. Tomasz Makowski, w ww. wywiadzie dla TOK FM (LINK), powiedział: 

Mówiąc krótko. Tak jak od dawna informujemy. 1 września 2024 roku dostęp do tego archiwum będzie otwarty.

Szkoda, że red. Cezary Łasiczka nie był tak dociekliwy, aby zapytać od jak dawna BN o tym informuje. Red. Reszka napisał, że był zaskoczony informacją o 1 września i że dyrektor udzielił mu jej telefonicznie (s. 5, szp. 1). W moim tekście Zakazane listy... napisałem cały fragment zatytułowany BN nie podała terminu udostępnienia listów. Prawda jest taka, że zapowiedź o udostępnianiu listów od 1 września jest zupełnie nowa i nie była powszechnie znana przed publikacją artykułu w "Dużym Formacie".

Podsumowuję. Oto elementy, które składają się na poważny problem wizerunkowy dyrekcji BN (i niestety BN jako takiej też).

  1. Biblioteka Narodowa od blisko 16 lat nie udostępnia listów Jana Pawła II do Anny Teresy Tymienieckiej, kupionych za 10.778.545 zł.
  2. Jak wynika z artykułu red. Reszki, w ramach samej BN, pracownicy nie mieli jasności co do sprawy listów papieża. Co innego twierdziła kierowniczka Zakładu Rękopisów, a co innego kierowniczka Instytutu Konserwacji Zbiorów Bibliotecznych. Nie spotkałem się z żadnym oficjalnym wyjaśnieniem tej sytuacji.
  3. Była kierowniczka Zakładu Rękopisów stwierdziła wprost, że przyczyną tego stanu rzeczy jest treść listów i została zobligowana przez dyrektora do tajemnicy w sprawie zakupu tego materiału. Nie jest mi znane stanowisko dyrektora BN w tej sprawie.
  4. Dyrektor BN podał wątpliwej jakości argumenty o swoich obawach o tabloidyzację. Czy to jest jego rola, aby przeciwdziałać takim zjawiskom?
  5. Jak wynika z artykułu red. Reszki, w BN jest też archiwum Ireny Kinaszewskiej związane z papieżem Janem Pawłem II, kupione w kwietniu 2017 roku, także nieodnotowane w katalogu BN i nieudostępniane. Ile jeszcze podobnych materiałów jest w BN? Kto to może wiedzieć?
  6. Dyrektor BN powołał się na rzekomy oczywisty standard o nieudostępnianiu tego typu archiwów całymi latami. Nieadekwatność tego argumentu przedstawiłem powyżej.
  7. Dyrektor BN twierdzi, że BN od dawna zapowiadała, że dostęp do archiwum Anny Teresy Tymienieckiej będzie otwarty od 1 września 2024 r. Czy ktokolwiek potrafi znaleźć taką zapowiedź przed 10 czerwca 2024 r., czyli przed publikacją artykułu w "Dużym Formacie"?

Czy po tym wszystkim, dyrekcja BN może w ogóle odbudować swój wizerunek? Tak. To niełatwe, ale uważam, że możliwe. Wymagałoby to od dyrekcji - a szczególnie od pana dyrektora - zdobycia się na szczerość i skruchę. Czy obecna dyrekcja BN jest do tego zdolna?

Komentarze