Przejdź do głównej zawartości

Babcia Władzia - sanitariuszka w Powstaniu Warszawskim i niosąca pomoc w obozie Dulag 121

Władysława Glińska (1922-2001), uczestniczka Powstania Warszawskiego, to moja babcia. Babcia Władzia.


Władysława Glińska (1922-2001), ok. 1941 r.

Wspomnienia "Barbary"

Do najcenniejszych pamiątek rodzinnych zaliczam wspomnienie, które spisała pani Barbara Radwańska-Latała (1923-2000), ps. "Barbara", sanitariuszka z Powstania Warszawskiego. Po powstaniu, autorka była więziona w obozie przejściowym Dulag 121 w Pruszkowie. Oto fragmenty jej wspomnień. Zaczynam cytaty od momentu, w którym uwięziona w obozie autorka spotkała moją babcię.

Na drugi dzień spotkała mnie cudowna niespodzianka, ujrzałam swoją bliską koleżankę ze Szkoły Pielęgniarskiej, Władzię Glińską, w białym fartuchu, całkiem służbowo weszła do bloku z siatką wypełnioną żywnością, szukała osób potrzebujących pomocy. Z radością rzuciłyśmy się sobie w ramiona.

Władzia stale mieszkała w Pruszkowie, brała udział w Powstaniu na Woli i udało jej się wyrwać z tego piekła i piechotą przyszła do swojego domu. Teraz zgłosiła się do pruszkowskiego PCK, gdzie zorganizowano oficjalną pomoc dla warszawskich jeńców. Mieszkanki Pruszkowa zwłaszcza ze Służby Zdrowia chętne nieść pomoc samarytańską, otrzymały przepustki z fotografiami, dzięki którym mogły wejść do obozu. Kontrola przepustek była ściśle przestrzegana.

Władzia poleciła mi pozostanie w miejscu gdzie się spotkałyśmy, obiecała coś wymyślić. Pod wieczór zjawiła się, przyniosła biały fartuch dla mnie, który umożliwiał poruszanie się na terenie, przechodzenie do innych bloków, ale bez prawa wyjścia z obozu. Na razie dobre i to, mogłam odwiedzić sąsiedni blok, przy okazji udzielałam pomocy zwracającym się do mnie. Poprawiałam opatrunki, wyciągałam drzazgi i ciała obce z oka itp. (...)

Zaczęłam orientować się w topografii obozu i obserwowałam z oddali wyjście. Pilnowane było przez czterech uzbrojonych wartowników, dwóch na początku wąskiego przejścia i dwóch na końcu, na zapleczu budyneczek wypełniony wojskiem. Wieczorem, gdy siostry PCK opuszczały obóz zaobserwowałam, że nie zawsze kontrolują przepustki, albo z lenistwa, albo znają niektóre siostry z widzenia. (...)

(...) Wyszłam z bloku kierując się do wyjścia. Było zupełnie pusto. W pewnej odległości zauważyłam grupkę sióstr PCK idących przede mną, chciałam je dogonić, ale nie udało mi się. Wyszły na zewnątrz, a ja sama pozostałam na pustym placu, zawahałam się, ale wartownicy patrzyli w moją stronę, więc udając pewność siebie przyspieszyłam kroku i żegnając ich słowami "auf Wiedersehen" z uprzejmym uśmiechem, przeszłam przez pierwszą wartę, tylko drgnęło mi serce gdy spotkałam się z zimnym pytającym spojrzeniem rudego Niemca. Czytałam w jego wzroku pytanie: gdzie przepustka? Ale nie odezwał się. Wolnym spokojnym krokiem przeszłam obok drugiej warty z takim samym pożegnaniem i uśmiechem.

Dopiero gdy znalazłam się za murem i byłam niewidoczna dla wartowników, pędem oddaliłam się, nie wierząc, że jestem wolna. Odszukałam mieszkanie Władzi na Żbikowie, z widokiem na warsztaty kolejowe. Pozostałam u niej, bo właściwie nie miałam się gdzie podziać, a również miałam nadzieję, że spotkam się z moją matką i braćmi. Władzia miała młodszą siostrę, matka ich pozostała w Warszawie, pracując w Służbie Zdrowia.

Władzia prowadziła niezwykle aktywny tryb życia, większą część dnia spędzała w Obozie Pruszkowskim, pracując z lekarzem, miała pewne możliwości przyjścia wielu osobom z pomocą. Toteż przyprowadzała do domu w różnych porach dnia i nocy ludzi, którym pomogła wydostać się z obozu. Często były to osoby zaangażowane w pracy konspiracyjnej. Miała ona kontakt z kolejarzami znającymi tajne przejścia, które były wykorzystywane w nocy, co stanowiło wielkie niebezpieczeństwo i ryzyko. Symulacja choroby, lub sztucznie wywołana wysoka temperatura ciała, dawała czasami szanse wydostania się z obozu poprzez świadectwo niemieckiego lekarza lub skierowanie do szpitala, ale bardzo ważna była w tym rola pielęgniarki asystującej lekarzowi.

Władzia poświęcała swój czas, energię i bezpieczeństwo dla ratowania ludzi absolutnie bezinteresownie, nawet na najmniejszy odruch chęci wyrażenia wdzięczności w postaci materialnej, zareagowałaby oburzeniem, gniewem i stanowczą odmową. Natomiast sama jeszcze do tego dokładała kupując żywność i zanosząc ją do obozu.

Zacytowałem wybrane fragmenty wspomnień autorki, dotyczące mojej babci i ucieczki z obozu. Więcej opublikowano w kwartalniku "Okruchy wspomnień z lat walki i martyrologii AK" (r. 3, nr 12, Kraków 1994 - cytaty są na s. 30 - 32) i w czasopiśmie "Dzwon Żbikowa" (2004, nr 9). Część wspomnień zacytowałem też w swoim artykule w "Zeszytach Muzeum Dulag 121" (Pruszków 2015, nr 1, s. 145 - 148).

Na egzemplarzu "Okruchów wspomnień...", który mam w zbiorach rodzinnych, jest odręczna dedykacja:

Kochanej Władzi Glińskiej w dowód wdzięczności i na pamiątkę [Barbara Radwańska Latała]


Wspomnienia "Barbary" korespondują z treścią wspomnień "Magdaleny", czyli dr Julii Bieleckiej, lekarki w obozie Dulag 121 (LINK):

Jak w filmie przesuwają się w pamięci postacie s. Wery Sipowicz, s. Heleny Rogackiej z hali II, niezmordowanej w niesieniu pomocy s. Władysławy Glińskiej z hali I, Wiesi Kosińskiej, Basi Fiałkowskiej i całej gromady innych, których nazwisk nie znałam, sanitariuszki-ochotniczki, które niosły pomoc we wszelkiej formie, a przede wszystkim w wydobywaniu ludzi z obozu. Ryzykowały same, oddając swoje przepustki i fartuchy innym i czekając w obozie na zwrot przez kogoś umówionego z zewnątrz. Ryzyko było duże, ale wtedy nie było czasu na myślenie o ewentualnych konsekwencjach

Ciekawy biogram babci, opublikowany na stronie Wirtualnego Muzeum Pielęgniarstwa Polskiego, opracowała pani Grażyna Wysiadecka.

Wiersz o babci

Babcia zmarła w 2001 roku. Miałem wtedy 15 lat.

Ten wiersz napisałem w 2014 roku.

****

Babcia Władzia Glińska

Nie wiedziałem na czyich siadałem kolanach,
Nie wiedziałem do czyich tuliłem się ramion,
Nie słyszałem w jej licznych serdecznych śpiewaniach
Ani trochę goryczy z przeszłych losów znamion.

Nie wiedziałem do kogo jeździłem lat tyle,
Nie wiedziałem z kim jajkiem dzieliłem się w Święta,
Nie dostrzegłem w niej bólu nawet poprzez chwilę,
Nie mówiła za wiele, o tym co pamięta.

Słyszałem czasem: obóz… powstanie… Warszawa…
I ratunek dla ludzi… ale co dokładnie?
Milczenia mgłą spowita ta bolesna sprawa
I cierniem co już odpadł bliźniąc serce na dnie.

Zostawiła ordery. Mej dumy przyczyny.
Związkowe odznaczenia… Zasługi Warszawie…
Pielęgniarskie uznanie… W Służbie Zdrowia czyny…
Stan wiedzy jest dziś lepszy. Ulega poprawie.

Najważniejszy Jej order to Krzyż, symbol krwawy:
„Powstańcom Warszawy”.

(Znalazłem i zabawny podczas mych analiz:
„Walka, praca, socjalizm”.)

Pozostała w wspomnieniach tych co ratowała,
Pozostała w pamięci rodzinnej jej wnucząt,
Pozostało zdumienie, tym co z siebie dała,
Pozostały historie, co poświęceń uczą.

Dopiero gdy odeszła, dojrzałem by szukać.
Dopiero jest zasiana w mym sercu nauka .
Dopiero gdy odeszła, wiem lepiej kim była.
I chciałbym jeszcze tylko… aby przytuliła.

****

Odwaga

Refleksja, jaką mam po zebraniu materiałów do dzisiejszego tekstu, nasuwa mi przede wszystkim jedno słowo: odwaga.

Choćby w najgorszym położeniu, zdobycie się na odwagę jest kluczowe do poprawienia sytuacji. Swojej własnej lub innych. Nie tylko udzielający pomocy wykazali się odwagą. Potrzebowali odwagi również ci, którzy otrzymali wsparcie i byli ratowani. "Barbara" dostała szansę i wykorzystała ją. Nie czekała dłużej aż ktoś ją uratuje. Uratowała się sama.

"Barbara" wcale nie była pewna jak powinna postąpić. Wyraziła to następująco:

Zastanawiałam się czy mam prawo sama próbować ucieczki czy pozostać z nimi, ale namawiano mnie usilnie, że będąc na wolności może prędzej będę mogła im pomóc.

To interesujący dylemat między dwiema wartościami: wolnością a solidarnością. Prawdopodobnie autorka doszła do przekonania, że będąc wolną będzie mogła skuteczniej także być solidarną. W efekcie, kierowanie się tymi wartościami skłoniło "Barbarę" do aktu odwagi. To godne zapamiętania.

Dobrze jest mieć tak drogie sobie wartości, aby z odwagą je realizować. 

Podążając za jasnymi gwiazdami

W 2014 roku uczestniczyłem w konferencji Ocalić Wypędzonych. Pomoc mieszkańców Pruszkowa i okolicznych miejscowości więźniom obozu przejściowego Durchgangslager (Dulag) 121. Sierpień 1944 - styczeń 1945. Pamiętam, że w dyskusji pojawił się głos o tym, że w czasie tych tragicznych wydarzeń przecież nie tylko postawy szlachetne miały miejsce. Było też wiele zła i o tym też należy pamiętać. We wspomnieniach dr Julii Bieleckiej jest taki fragment:

Sanitariuszki… Nie wszystkie, niestety, zapisały się ładnie w tej pracy. Były, niestety, i takie, które kompromitowały znak Czerwonego Krzyża, ale znacznie więcej było takich, które pozostawiły świetlane wspomnienie u wszystkich.

Podejmując badania genealogiczne motywowało mnie przede wszystkim odszukiwanie historii podnoszących na duchu i zbieranie informacji o ludziach, którzy zachowali się pod jakimś względem wybitnie, nieprzeciętnie. Nazywam to po swojemu podążaniem za jasnymi gwiazdami.

Czasami odnosiłem wrażenie, że zła jest więcej niż dobra i że kontrowersyjnych czy skandalicznych opowieści jest więcej niż tych pozytywnych. Czy tak jest w istocie? Może to kwestia szczęścia albo koncentrowania się na odpowiednich wątkach? Obawiam się jednak, że zła jest więcej, bo jest łatwiejsze. Łatwiej coś zaniedbać niż o coś zadbać. Toteż tym bardziej cenne są te historie o czynach szlachetnych, skoro są rzadsze. Dlatego tak wartościowe są dla mnie wspomnienia pani Barbary Radwańskiej-Latały o mojej babci.

Zgodność z prawdą historyczną wymaga zapewne zebrania wszelkich danych. I nie należy tych niewygodnych wymazywać. Natomiast od nas zależy na czym zdecydujemy się skupić uwagę i które aspekty historii podkreślić. (A czasami nie tyle od nas, co od głosu naszego serca). I myślę, że właśnie te szlachetne historie należy uwypuklić. Niech to będą przykłady, które świecą. A może, dzięki temu, w przyszłości będzie tych złych wydarzeń i postaw choć trochę mniej?

Bardzo dobrze, że jest Muzeum Dulag 121, które gromadzi wiedzę o więźniach obozu i o osobach udzielających im pomocy. Muzeum powstało w 2010 roku na terenie dawnych warsztatów kolejowych w Pruszkowie. 

Składam podziękowanie Muzeum Dulag 121 za możliwość udziału w konferencji, za wymianę informacji, za upamiętnianie mojej babci w publikacjach i za zgodę na wykorzystanie powyższego zdjęcia babci, wyretuszowanego na potrzeby tych publikacji.

Słowo o dacie urodzenia

Według przekazu rodzinnego, babcia urodziła się 18 grudnia 1922 roku. W dokumentach i w opracowaniach podawana jest data 2 stycznia 1923 roku. Prababcia ponoć celowo podała datę późniejszą. Trzymam się pod tym względem przekazu rodzinnego, tym bardziej, że nieznany jest akt urodzenia babci. Ciekawe jaka tam byłaby data. Z dotarciem do aktu urodzenia niestety jest kłopot. Miejscowość urodzenia, według aktu zgonu, to "Ostki - /b. ZSRR/". Muzeum Powstania Warszawskiego podało: "Ostki, powiat Sarny (Wołyń)" (LINK).

Odznaczenia

Na koniec, według kolejności chronologicznej, prezentuję odznacznia babci.

Złota Odznaka Związkowa, 1969-04-07

Srebrna Odznaka Honorowa Za Zasługi dla Warszawy, 1970-01-13

Odznaka za wzorową pracę w służbie zdrowia, 1970-01-28


Warszawski Krzyż Powstańczy, 1982-10-27



Medal 40-lecia Polski Ludowej, 1984-07-22



Odznaka Zasłużonego Działacza Ruchu Spółdzielczego, 1995-05-29


Odznaka Honorowa za zasługi dla rozwoju pielęgniarstwa, 2000-04-12

 

Komentarze