Przejdź do głównej zawartości

"Aktywni" w krainie czarów

Wilk był u siebie. Był w lesie. To człowiek wydeptał ścieżkę przez las. To człowiek tam wybudował domek babci. To człowiek ingerował w naturę. Wilka interesowały łakocie w koszyczku. A czym były te łakocie? To przetworzone przez człowieka produkty natury. Wilk chciał sięgnąć jak po swoje. Tak podpowiadał mu instynkt. To na drodze wilka stanął człowiek: Czerwony Kapturek i babcia. Wilk obmyślił więc intrygę, aby je wyeliminować i dobrać się do koszyczka.

Intryga nie byłaby potrzebna, gdyby człowiek nie ingerował w środowisko. Wówczas, wilk zdobyłby pożywienie zgodnie z prawami natury. Ale powstały nowe warunki. Nowe okoliczności. Wilk nauczył się dobrze w nich funkcjonować, aby przetrwać. To poniekąd od człowieka nauczył się przebiegłości, obłudy, przebierania się, zakładania masek, udawania i kłamania. Stłumił instyktowne agresywne żądze, aby dać im upust w bardziej wyrafinowany sposób.

Na koniec spotkała go kara. Wilk był niewinny. Czerwony Kapturek i babcia też nie zawiniły. Wszyscy oni stali się ofiarami ingerencji człowieka w naturę. Najbardziej mroczną postacią jest leśniczy. To on nadzorował, czy w lesie panuje porządek. To on był posłannikiem ludzkiej cywilizacji w świat natury. To on w sobie reprezentował to wszystko, co niesie ingerencja cywilizacji w naturę. To on symbolicznie stanowi podpalacza i strażaka jednocześnie. Człowiek sam wywołał problem, a potem go rozwiązał i uratował wszystkie swoje ofiary. Został uznany wybawcą i bohaterem, choć sam był głównym sprawcą.


Obraz wygenerowany przez Microsoft Designer

Joanna Piekarska - osoba twórcza i inspirująca

Powyższa interpretacja znanej bajki o Czerwonym Kapturku nasunęła mi się na skutek refleksji, jakie miałem po wykładach pani Joanny Piekarskiej w Bibliotece Narodowej w Warszawie (BN). Jak pamiętam, na tych spotkaniach wilk był przedstawiany jednoznacznie źle i stawiano mu zarzuty, o których sam pewnie nawet bym nie pomyślał. Toteż, przekornie, wyobraziłem sobie, że jestem adwokatem wilka. I tak powstała powyższa interpretacja.

Zasługą pani Joanny Piekarskiej jest, że zainspirowała mnie do takich przemyśleń. To interesująca odskocznia od codzienności. To również pani Joanna Piekarska zainspirowała mnie do poszukiwania nazwiska autora ilustracji do pierwszego wydania Sierotki Marysi ogłaszając Konia z rzędem temu, kto go wytropi. Nazwisko autora pozostaje nieznane, ale ustaliłem wytwórnię, z której pochodziły ilustracje. To była naprawdę ciekawa przygoda intelektualna (LINK). Wręcz niezapomniana.

Pani Joanna Piekarska jest kolekcjonerką wszystkiego, co związane z Czerwonym Kapturkiem. Ma swoje prywatne Muzeum Czerwonego Kapturka (LINK). Sam kiedyś podarowałem jej jeden bardzo cenny obiekt: rękopis baśni napisanej wierszem, mojego autorstwa. Mam nadzieję, że pani Joanna o tym pamięta.

Ponadto, pani Joanna Piekarska, od 22 kwietnia 2023 roku, jest prezeską Polskiej Sekcji IBBY – Stowarzyszenia Przyjaciół Książki dla Młodych. [IBBY - International Board on Books for Young People]. (LINK, LINK).

Bardzo to aktywna i twórcza osoba, ta pani Joanna Piekarska.

"Aktywni" - związek zawodowy w BN

Zdolności pani Joanny Piekarskiej do inspirowania do różnych działań, nie ograniczają się jednak tylko do sfery baśni i zagadek. W Bibliotece Narodowej jest ona przewodniczącą Związku Zawodowego Pracowników BN "Aktywni" (KRS 0000461249). Dzięki danym z Krajowego Rejestru Sądowego (LINK) dowiedziałem się, że związek zarejestrowano 7 maja 2013 r., a pani Joanna Piekarska była w komitecie założycielskim. Zaś przewodniczącą - jak rozumiem zapisy z danych z KRS - jest nieprzerwanie od 30 października 2017 r. (a kto był wcześniej przewodniczącym? Tego nie znalazłem).

Sporządziłem tabelę, gdzie do danych z KRS o osobach z zarządu i z komisji rewizyjnej przyporządkowałem ich stanowiska służbowe, jakie znalazłem na stronie BN.ORG.PL. Nie ujawniłem tu nazwisk, choć są one dostępne w KRS. Dociekliwi czytelnicy zapewne poradzą sobie, aby je ustalić.

Na 8 osób, jest tu 6 kierowników, 1 zastępca kierownika i 1 osoba, której stanowiska nie ustaliłem. Sama pani Joanna Piekarska jest kierowniczką Zakładu Edukacji Bibliotekarskiej, a jej zastępca jest skarbnikiem.

Gdy zobaczyłem to po raz pierwszy, to byłem zaskoczony. Jak to? Co to jest? Związek zawodowy kierowników? A kto wie... może i tak?

Zwróciłem się do BN z pytaniami o liczbę członków związków zawodowych w BN. Okazało się, że na dzień 31 grudnia 2023 r. "Aktywnych" było aż 97. Z tego, co się orientuję, to w całej BN jest ok. 500 pracowników. Jest więc nieprawdopodobne, aby był to związek zawodowy kierowników. Niewątpliwie jednak, kierownictwo BN zajmuje najważniejsze funkcje w zarządzie związku, a w komisji rewizyjnej to już są wyłącznie kierownicy. Tak wynika z danych z KRS i ze strony BN.ORG.PL.

Obecność kierownictwa w związkach zawodowych wraz z szeregowymi pracownikami uważam za zjawisko kontrowersyjne. Wobec pracownika, to przecież przełożony jest reprezentantem pracodawcy. Ale to prawda, że przełożeni też są pracownikami. Wydaje się, że też powinni móc się organizować w związki. No i co z tym fantem zrobić? Sytuacja jest niejednoznaczna. I to nie jest wina "Aktywnych". Takie mamy prawo, że takie sytuacje są możliwe. To prawo ustanowił człowiek. Takie mamy warunki. Takie mamy okoliczności. Aby przetrwać, trzeba w tych warunkach umieć funkcjonować.

W artykule red. Pawła Piotra Reszki w "Dużym Formacie" (Gdzie są listy JP2, 10 czerwca 2024, nr 1584, s. 2 - 5) (LINK) znalazła się wypowiedź Agnieszki Tulik, przewodniczącej Związku Zawodowego Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej (s. 4, szp. 3), czyli innego związku zawodowego działającego w BN. Oto fragment tej wypowiedzi o sytuacji w BN:

Nie wiadomo kto, jak i za co jest wynagradzany, za co jest promowany, liczą się sympatie kierownictwa. Kierownicy mianowani są na krótkie okresy, kwartał, pół roku, maksimum rok, tak by czuli presję i nie mieli zbyt dużo pretensji. Chcemy przejrzystości i zmian, mamy dość.

Gdybym należał do związku zawodowego, w którym większość zarządu to kierownicy, to bardzo by mnie interesowało, czy te słowa są prawdą i czy kierownicy w zarządzie (i inni zapisani w moim związku) też są mianowani na tak krótkie okresy. Jeśli okazałyby się prawdą, to po prostu nie miałbym zaufania do takiego zarządu. A czy "Aktywni" mają zaufanie do swojego?

Niewidzialna aktywność "Aktywnych"

Naturą związków zawodowych jest występowanie w kontrze wobec pracodawcy. Dlaczego? Bo między pracownikiem, a pracodawcą występuje naturalny konflikt interesów. Choćby nie wiem jak się wzajemnie lubili i szanowali, to to, co dla jednego jest zyskiem, dla drugiego jest kosztem. A to, co dla jednego jest optymalizacją, dla drugiego jest obciążeniem. Rozwiązanie tego konfliktu można znaleźć na drodze negocjacji.

Dla mnie, osoby spoza BN, ale zainteresowanej sprawami BN, aktywność "Aktywnych" jest niewidoczna. Zupełnie niewidoczna. "Nie ma jej". Widzę za to intensywną działalność Związku Zawodowego Bibliotekarzy Biblioteki Narodowej (ZZBBN). Obserwuję ich stronę na Facebooku już chyba ponad pół roku. Zdecydowanie, działają w kontrze do dyrekcji BN, jak na prawdziwy związek zawodowy przystało.

O aktywności "Aktywnych" dowiaduję się właściwie tylko dzięki ZZBBN, przy okazji różnych tematów i pism, które publikują. Czyli dowiaduję się niebezpośrednio. Nie u źródła. To niedobrze. U źródła niestety nie mogę z dwóch powodów. Po pierwsze, nic nie wiem o stronie internetowej "Aktywnych". Po drugie... pani Joanna Piekarska zablokowała mnie na Facebooku i usuwała moje komentarze. Ale o tym później.

W BN jest także "Solidarność". O nich również dowiaduję się niebezpośrednio. Natomiast to, czego się o nich dowiaduję, też wpisuje się w naturę działania związków zawodowych. Są to często wspólne przedsięwzięcia z ZZBBN, w kontrze do dyrekcji.

A "Aktywni"? O ile nie przypominam sobie żadnych zdecydowanych działań "Aktywnych" w kontrze do dyrekcji, to widziałem za to w pismach do ZZBBN i do "Solidarności" stwierdzenia dyrekcji o tym, że np. dane propozycje nie spotkały się z akceptacją "Aktywnych", ktorzy są zakładową organizacją związkową zrzeszającą największą liczbę pracowników Biblioteki Narodowej oraz reprezentatywną organizacją związkową w BN. (LINKLINKLINK)

Ta jednostronność mojego postrzegania może wynikać z tego, że "Aktywni" są poza BN praktycznie niewidoczni. Zachęcam, aby stali się bardziej widoczni. Choćby tak, jak widoczna jest aktywność pani Joanny Piekarskiej w innych dziedzinach niż jej działalność związkowa. Póki co, niestety, mogę przede wszystkim zadawać pytania i odnotowywać TO, CZEGO NIE WIDAĆ.

Jak "Aktywni" pojmują swoją dzialalność związkową? Dlaczego zapisali się do związku? Jakie mają bieżące cele? Co według nich powinno zmienić się w BN? Co jest najważniejsze i najpilniejsze? Dlaczego są odrębni wobec ZZBBN i "Solidarności"? Co ich wyróżnia? Jakie mają stanowiska wobec tematów poruszanych na stronie ZZBBN?

Jakie stanowisko mają "Aktywni" wobec mojego pisma do Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego o podwyżkach inflacyjnych? (LINK) Od ZZBBN i "Solidarności" przyjąłem wyrazy wdzięczności. Od pani Joanny Piekarskiej nie dostałem żadnej informacji, choć wówczas jeszcze byliśmy znajomymi na Facebooku.

Na profilu ZZBBN można zobaczyć wpis z 7 marca 2024 r. o tym, że ZZBBN i "Solidarność" zwróciły się do "Aktywnych" i Związku Zawodowego Poligrafów (to najmniejszy związek zawodowy w BN) wyrażając nadzieję, że poprą ich starania o godne i sprawiedliwe płace dla wszystkich zatrudnionych w Bibliotece Narodowe (LINK). Zaś we wpisie z 22 maja 2024 r., czyli po ponad dwóch miesiącach, można przeczytać, że nie udzielono odpowiedzi (LINK).

Natomiast na profilu na Facebooku pani Joanny Piekarskiej można znaleźć wpisy o tym, jak zadowolona jest ze swojej pracy (LINK). To bardzo dobrze. Ale kiedy w zakładzie pracy jest bardzo dobrze, to czy związki zawodowe są tam w ogóle potrzebne? Może po to, aby było jeszcze lepiej?

Gdzie więc jest ta aktywność "Aktywnych"? Może oni noszą czapki niewidki?

O! Jeśli tak, to przynajmniej raz je zdjęli!

Bukiet kwiatów dla pana dyrektora

Przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników BN "Aktywni", pani Joanna Piekarska, podarowała panu dyrektorowi BN, dr. Tomaszowi Makowskiemu, bukiet kwiatów. Stało się to w Pałacu Rzeczypospolitej w Warszawie, w piątek 14 czerwca 2024 r. Zdjęcie z tego wydarzenia udostępniła publicznie sama pani Joanna Piekarska, na swoim prywatnym profilu na Facebooku. Jest wciąż dostępne, w chwili, kiedy piszę te słowa (LINK).

Proszę sobie wyobrazić, że dyrekcja BN skierowała do związków zawodowych zaproszenia na zwiedzanie wystawy stałej w Pałacu Rzeczypospolitej. ZZBBN udostępnił pismo skierowane do nich (LINK). Możemy tam przeczytać:

Termin zwiedzania zostanie Państwu zaproponowany po zgłoszeniu, że są Państwo zainteresowani tą propozycją.

ZZBBN i "Solidarność" nie były zainteresowane (LINK). W ich odpowiedzi, można przeczytać:

Dziękujemy za zaproszenie, ale uważamy że wszyscy pracownicy Biblioteki Narodowej oraz emeryci zasługują na oprowadzenie po wystawie przez Dyrektora Biblioteki Narodowej. / Nigdy nie stawialiśmy się i nie stawiamy się ponad innymi ze względu na przynależność związkową. Taki sposób podziału pracowników uważamy za niewłaściwy. Wszystkich pracowników i emerytów traktujemy równo i z szacunkiem.

Zachowanie ZZBBN i "Solidarności" oceniam jako naturalne. Przynależność do związku zawodowego jest niejawna. Gdybym był związkowcem i poszedł na taką wycieczkę, a potem dowiedział się, że każdy związek dostał termin zwiedzania wyznaczony przez dyrekcję, to... oceniłbym, że władze związkowe, które się na to zgodziły, działały wbrew interesowi pracowników. I po prostu ujawniły mnie przed samym dyrektorem!

Postawa "Aktywnych" była inna niż ZZBBN i "Solidarności". Nie rozumiem jej.

Mnie to zadziwia, że przewodnicząca związku zawodowego wręczyła dyrektorowi kwiaty. To z pewnością nie było działanie w kontrze wobec dyrekcji. I wydaje się zdecydowanie sprzeczne z naturą związku zawodowego jako takiego. Ciekawe, czy "Aktywni" złożyli się na te kwiaty.

Joanna Piekarska zablokowała mnie na Facebooku

Wspomniałem o tym, że pani Joanna Piekarska zablokowała mnie na Facebooku i usuwała moje komentarze. Konkretnie, to zablokowała mój prywatny profil ze swojego prywatnego profilu. Bez wyjaśnienia. Nie zablokowała mojej strony na Facebooku, bo - jak chcę wierzyć - pani Joanna Piekarska jest moją wierną czytelniczką i nie chciałaby ominąć żadnego mojego wpisu. Mam nadzieję, że spodoba jej się niniejszy.

Przypominam, że zablokowała mnie też Biblioteka Narodowa. No, BN to już nie osoba prywatna, ale instytucja publiczna i takie blokowanie jest tym bardziej kontrowersyjne. BN zablokowała mnie po tym, jak na jej stronie na Facebooku poruszyłem temat listów Jana Pawła II kupionych za 10.778.545 zł i wciąż nieudostępnianych. Temat opisałem w tekście pt. Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie w części zatytułowanej BN blokuje na Facebooku, a także w tekście pt. Czy na listach Jana Pawła II są grzyby? Biblioteka Narodowa unika odpowiedzi w części zatytułowanej O blokowaniu na Facebooku ciąg dalszy....

A dlaczego zablokowała mnie pani Joanna Piekarska? Ona to zapewne wie. Ja nie wiem. Wiem, że zablokowała mnie... też po wypowiedzi o listach Jana Pawła II w BN!

To było tak. Na prywatnym profilu na Facebooku, pani Joanna Piekarska zamieściła wpis z definicją hejtu (LINK). Zamieściłem tam swój komentarz, gdzie nawiązałem do tego, że BN mnie zablokowała (LINK).


Podobnie jak po zniknięciu moich komentarzy na stronie BN, zapytałem dlaczego zniknął i ten u pani Joanny Piekarskiej.


I - znowu podobnie jak w przypadku BN - ten komentarz także wkrótce zniknął.

Napisałem wiadomość prywatną, której pani Joanna Piekarska już nie odebrała.

Sytuację opisałem też na Facebooku (LINK). 

Zablokowała mnie BN i to za przyzwoleniem dyrekcji, która uważa tę blokadę za uzasadnioną. I zablokowała mnie także na swoim prywatnym profilu przewodnicząca reprezentatywnej organizacji związkowej w BN. Ocenę takiego zachowania pozostawiam Państwu.

Po drugiej stronie lustra...

Miałem okazję poznać paru pracowników BN. Byłych i obecnych. Z niektórymi spotkałem się osobiście. Bardzo dziękuję tu tym, którzy mi zaufali. Bardzo cenię te spotkania. Mogą być Państwo spokojni. Będę dyskretny.

Sam jestem krytykiem dyrektora BN i zapewne dlatego przede wszystkim poznałem tych pracowników, którzy nie mają najlepszych wspomnień z BN. Ale wiem, że są i tacy, którzy są zadowoleni. Szanują pana dyrektora. Uważają za merytorycznego. To jak dwa przeciwne bieguny. Dwie różne strony lustra. Która jest prawdziwa, a która jest jej przeciwieństwem?

Mam pogląd na to, która strona bardziej odpowiada rzeczywistości. Od czasu do czasu, ktoś przechodzi z jednej strony lustra na drugą. Na dzień 30 czerwca 2024 r. "Aktywnych" było 87. Czyli w ciągu sześciu miesięcy ich liczba spadła o 10. To ponad 10% członków.

Ubolewam, ale mam ograniczone możliwości poznawcze co do tej drugiej strony lustra. Choćby z tego względu, że przewodnicząca "Aktywnych" usuwała moje komentarze i częściowo zablokowała mnie na Facebooku.

Ale i po tej stronie, na którą patrzę, czy aby wszystko jest prawdziwe? Np. czy aby nie są przesadzone te wszystkie opinie opublikowane w serwisie GOWORK.PL (LINK)?

Pozostaję przy swojej perspektywie, odbiorcy kultury, czytelnika i użytkownika Biblioteki Narodowej. Chcę opierać się na faktach i na własnym zdrowym rozsądku.

Życzę "Aktywnym" inspiracji do działania

O wykładach pani Joanny Piekarskiej o baśniach dowiedziałem się dzięki stronie BN na Facebooku. Dziś jestem tam zablokowany. Obecnie raczej nie dowiem się o żadnych wykładach w BN w ten sposób, a może i wcale. I nie pójdę, i nie zostanę znowu zainspirowany do interesujących przemyśleń. Szkoda. Cierpi na tym rozwój kulturalny: i mój prywatny, i społeczny, bo jako autor bloga nie mogę dzielić się swoimi twórczymi przemyśleniami.

Natomiast mam nadzieję, że niniejszy tekst choć dla części czytelników będzie inspirujący i podejmą odpowiednie działania. Byłoby szczególnie dobrze, gdyby to byli "Aktywni".

Czy wilk był niewinny?

A czy wilk naprawdę był niewinny? Wilk to zwierzę. Zwierzę kieruje się instynktem przetrwania. Jest zwolnione z kierowania się kategoriami dobra i zła. Co innego człowiek. A w bajce o Czerwonym Kapturku wilk miał cechy ludzkie. Był więc winny w takim stopniu, na ile był człowiekiem.

A my? Na ile jesteśmy ludzcy? Myślę, że na tyle, na ile kierujemy się kategoriami dobra i zła, a nie instynktem przetrwania.


Komentarze