Przejdź do głównej zawartości

Nierówny dostęp do Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej

Obejrzałem reportaże TVN-u pt. "Tajemnica korespondencji" o listach jakie Jan Paweł II wymieniał z Anną Teresą Tymieniecką. Cieszę się, że te reportaże powstały, bo m.in. po to zająłem się w 2024 roku sprawą nieodstępności tych listów, aby tego typu programy mogły powstać.

Być może przyjdzie jeszcze czas, gdy podzielę się na blogu swoimi spostrzeżeniami i przemyśleniami o tych reportażach. Dziś skupię się na nierówności traktowania czytelników przez Bibliotekę Narodową (BN). Redaktorzy TVN-u mieli bowiem uprzywilejowany dostęp do Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej, zupełnie inny niż my, zwykli śmiertelnicy. Taka nierówność nie ma żadnego uzasadnienia w obowiązujących przepisach prawa.

Wiem od pracowników Biblioteki Narodowej, że wykonano pliki PDF z Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej.

Dostałem z BN dwie sprzeczne wiadomości: że pliki PDF nie są udostępniane i że są, ale pod pewnymi warunkami. Jaka jest prawda? Nie wiem. Ale się domyślam.

Nie zgadzam się na to, aby obywatele - tacy jak ja - musieli jeździć do czytelni zapoznać się z danym materiałem, podczas gdy inni - uprzywilejowani - mają to samo w PDF-ach, aby je swobodnie przeglądać na laptopie gdziekolwiek zechcą.


Obraz wygenerowany przez Microsoft Designer

Mało wierzę w skuteczność skargi do Ministerstwa Kultury, ale po publikacji niniejszego tekstu na blogu, myślę, że jest szansa, że uzyskam jakiekolwiek wyjaśnienia, bardziej wyczerpujące niż te, które dostałem od Biblioteki Narodowej.

Art. 32 ust. 1 Konstytucji RP brzmi:

Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.

Dzisiejszy tekst jest o tym, że Biblioteka Narodowa nie traktuje swoich czytelników równo.

TVN wbrew misji mojego bloga

W TVN24 red. Robert Kantereit powiedział do red. Marcina Gutowskiego (LINK, od 6:20):

No to powiem ci, że dla ciebie to jest duży zaszczyt (...) To chyba też docenienie twojej pracy, twojego dorobku dziennikarskiego, że to ty, i Szymon Żyśko, jako pierwsi dziennikarze na świecie mogliście przeczytać tę korespondencję.

Red. Marcin Gutowski odpowiedział:

Ze wszystkimi zarzutami do dyrektora Makowskiego, jestem mu bardzo wdzięczny i bardzo chcę mu podziękować, że to nam zaufał i jako pierwszym nam pokazał całe to archiwum, wspominając rzeczywiście, że zna naszą pracę i ufa, że weźmiemy na swoje sumienie przekazanie społeczeństwu tego, co to archiwum zawiera.

Niestety, postawa redaktorów TVN-u jest sprzeczna z misją mojego bloga i przykro mi, że TVN takie postawy promuje i prezentuje.

Ww. słowa redaktorów wzmacniają fałszywe przekonania, że aby mieć dostęp do archiwów, trzeba być kimś nadzwyczajnym, zasłużonym i nie wystarczy po prostu być obywatelem. To nieprawda. Wystarczy.

Obowiązujące akty prawne gwarantują wolność do dóbr kultury i powszechny dostęp do materiałów bibliotecznych. Dla wszystkich obywateli. Nie tylko dla wybranych.

Państwowe biblioteki, archiwa i muzea są zobowiązane działać na podstawie i w granicach prawa, a obywateli traktować równo. Tego wymaga Konstytucja RP.

Inaczej jest z bibliotekami, archiwami i muzeami prywatnymi, czy - ogólniej ujmując - niepaństwowymi.

Dr Tomasz Makowski jest dyrektorem państwowej biblioteki. To nie jest prywatny kolekcjoner, któremu wolno obdarzając zaszczytem dopuszczać do swojej kolekcji tylko zaufane osoby. Takie traktowanie państwowych zbiorów to nieporozumienie.

Podstawowym obowiązkiem państwowej biblioteki jest udostępniać materiały biblioteczne zgodnie z ustawą o bibliotekach i zgodnie z Konstytucją RP. Dr Tomasz Makowski tego obowiązku nie dopełnił. I wciąż nie dopełnia, bo wciąż wielu zbiorów nie udostępnia. (Także związanych z papieżem). Ten wątek niestety nie znalazł się w reportażu pt. "Zakup za miliony".

Pada tam zdanie, wypowiedziane przez red. Marcina Gutowskiego, że chciałby, aby listy przeczytał każdy podatnik, który dołożył się do ich zakupu. To jednak nie wybrzmiewa dostatecznie dobitnie, szczególnie wobec ww. postaw redaktorów TVN-u.

Ponadto, w tym reportażu w ogóle nie zajmowano się wątkiem naruszenia prawa z powodu ukrywania Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej przez 16 lat. Bogdan Zdrojewski - Minister Kultury z czasu zakupu Archiwum - wyraził, że jest to dla niego niepokojące i niezrozumiałe. W reportażu nie ma stanowisk prawników, ekspertów od ustawy o bibliotekach, ani nawet urzędników Ministerstwa Kultury nadzorujących Bibliotekę Narodową, a moje wypowiedzi na ten temat zostały pominięte. Słychać tylko jak mówię "oni są zobowiązani działać na podstawie i w granicach prawa". Jednak szerszy kontekst tej wypowiedzi nie znalazł się w reportażu.

Dr Tomasz Makowski nie tylko ukrywał Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej przez 16 lat. Mam uzasadnione podejrzenie co do tego, że udostępniał je naruszając konstytucyjną zasadę równości wobec prawa. I o tym jest dalsza część niniejszego artykułu.

Jak wygląda dostęp dla obywateli?

Biblioteka Narodowa, po 16 latach od zakupu, zaczęła udostępniać Archiwum Anny Teresy Tymmienieckiej we wrześniu 2024 roku. Robiła to zgodnie z Regulaminem, czyli - aby mieć dostęp - obywatel musiał:

  • wyklikać w katalogu zamówienie wybranej jednostki,
  • napisać maila do Zakładu Rękopisów,
  • oczekiwać na digitalizację.

Dopiero po informacji z Zakładu Rękopisów, że jednostka została zdigitalizowana, obywatel mógł w Bibliotece Narodowej, w czytelni na komputerze przeglądać skany. Oczekiwanie mogło trwać kilka dni. Mogło i kilka tygodni. W taki sposób było udostępniane Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej dla ogółu obywateli.

Mówi o tym art. 4 ust. 7 Regulaminu:

Egzemplarze wieczyste książek z XIX-XXI w., oznaczone sygnaturą A, a także rękopisy (w tym rękopisy muzyczne i mapy rękopiśmienne) i starodruki są udostępniane wyłącznie w postaci cyfrowej w bibliotece cyfrowej polona.pl. Decyzję o skierowaniu do digitalizacji zbiorów, które nie posiadają jeszcze kopii cyfrowej, podejmuje, po otrzymaniu wniosku o ich udostępnienie, kierownik właściwego zakładu: Zakładu Rękopisów – w przypadku rękopisów (...).

Obecnie nie trzeba czekać na digitalizację. Już wszystkie 40 jednostek Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej jest udostępnianych w powyższy sposób (LINK). Trzeba jednak pojechać do Biblioteki Narodowej, aby je zobaczyć na monitorach w czytelni.

Te 40 jednostek jest dostępnych w postaci cyfrowej dopiero z początkiem listopada 2025 roku, czyli po ponad roku odkąd dyrektor Biblioteki Narodowej w ogóle zdecydował się udostępniać to Archiwum.

25 jednostek bez zainteresowania czytelników

Sam korzystałem z powyższej formy udostępniania. Zamawiałem przede wszystkim listy Jana Pawła II (LINK). O swoich wrażeniach opowiedziałem w dwóch wywiadach - rozmawiałem z red. Pawłem Piotrem Reszką (LINK) i z red. Arturem Nowakiem (LINK).

Jeszcze do końca października 2025 roku w czytelni Biblioteki Narodowej były udostępniane skany tylko 15 jednostek. Pozostałe 25 były niedostępne. To nie znaczy, że były ukrywane. (Nie tym razem!) To znaczy po prostu, że tych 25 jednostek przez ponad rok nikt nie zamówił w sposób jaki jest opisany w Regulaminie.

Dlaczego nikt ich nie zamówił? Czy nikt nie był ciekawy przejrzeć archiwum za które zapłacono ponad 10 milionów złotych? To niezbyt dobrze świadczy o decyzji zakupu tego Archiwum za tak wysoką kwotę. A niemała jej część to były środki publiczne.

Dlaczego jednak te 25 jednostek nagle się pojawiło? Pojawiły się razem, praktycznie z dnia na dzień. Stało się to na początku listopada 2025 roku niedługo po moim mailu do Zakładu Rękopisów. Zanim przejdę do prezentowania tej korespondencji, to omówię jeszcze szereg kwestii.

Niedostępność tych 25 jednostek to ważny fakt. Bowiem reporterzy TVN-u twierdzą, że zbadali całe Archiwum i zajęło im to blisko jeden rok. Dlaczego oni mieli dostęp do tych 25 jednostek, a my nie?

Dostęp do oryginałów jest możliwy

Regulaminie jest przewidziana możliwość bezpośredniego dostępu do rękopisów. Mówi o tym art. 4 ust. 8:

W szczególnych przypadkach, jeżeli jest to niezbędne do prowadzenia badań naukowych, (...) rękopisy (...) mogą być udostępnione w oryginale na wniosek przesłany mailowo do kierownika (...) Zakładu Rękopisów (...). Wniosek wymaga uzasadnienia.

To oczywiście rozsądny przepis. Może mało precyzyjny, ale intencja jest słuszna.

Zwracam też uwagę, że zgodnie z art. 1 ust. 6 punkt 3 Regulaminu, rękopisy są udostępniane w Czytelni Zasobu Wieczystego. To czytelnia pod szczególnym nadzorem, która ma odrębną bramkę, przez którą, żeby przejść, czytelnik musi użyć karty czytelnika.

Czy redaktorzy TVN-u złożyli wniosek i uzasadnili, że bezpośredni dostęp jest im niezbędny? Czy rzeczywiście prowadzili badania naukowe?

Jak wyglądał dostęp dla reporterów TVN-u?

W reportażach TVN-u pojawiają się fragmenty nagrane w Bibliotece Narodowej. Są sceny, na których bibliotekarze przywożą na wózkach skrzynie z rękopisami, a potem redaktorzy siedzą w czytelni i je przeglądają.

TVN pokazał niestety nieprawdziwy obraz udostępniania rękopisów w Bibliotece Narodowej.

Po pierwsze, zdradza to przede wszystkim czytelnia. Redaktorzy przebywali w Czytelni Załuskich. Zgodnie z Regulaminem. (art. 1 ust. 6 punkt 2) jest to czytelnia w której są udostępniane książki i czasopisma z zakresu bibliologii (bibliologia to nauka o książce).

Kto ma dostęp do reportażu "Zakup za miliony", może sprawdzić kadry 1:16 i 32:47 i porównać je z czytelniami zaprezentowanymi na filmach na stronie Biblioteki Narodowej (LINK). Łatwo się przekonać, że redaktorzy byli w Czytelni Załuskich, a nie - jak wymaga Regulamin - w Czytelni Zasobu Wieczystego.

Po drugie, kontrowersyjne jest też to, że bibliotekarze przywożą do stanowisk czytelniczych całe skrzynie z teczkami rękopisów. Sprawia to wrażenie, jakby redaktorzy mogli sobie swobodnie w nich przebierać. Natomiast, jak pamiętam z własnych doświadczeń, gdy zamawiałem rekopisy, to praktyka była taka, że bibliotekarz przydzielał czytelnikowi tylko jedną jednostkę (teczkę) na stanowisko, a następną udostępniał dopiero po odebraniu poprzedniej.

Po trzecie, w reportażu widać, że reporterzy dotykają rękopisy gołymi dłońmi. Powinni mieć założone bawełniane rękawiczki (lub inne, właściwe do materiałów archiwalnych). Z moich doświadczeń wynika, że biblioteki, archiwa i muzea nie zawsze tego wymagają, ale przy zbiorach kupionych za ponad 10 milionów złotych, myślę, że jednak takie wymaganie jest uzasadnione.

Po czwarte, w przypadku zbiorów specjalnych, to norma, że udostępnianie odbywa się pod nadzorem. Zaś na ww. ujęciach nie widać nadzorującego bibliotekarza.  Redaktorzy są w czytelni sami, z rękopisami i skrzyniami.

Podsumowując, jest to tylko pokaz, który ma dobrze wyglądać na ekranie, dla widza, który nie ma podstaw kwestionować tego, co zobaczy i ma zaufać, że reporterzy pokazują mu prawdę.

Wymowę tego pokazu podkreślają sceny red. Marcina Gutowskiego z lupą, czytającego rękopisy.

Czy bezpośredni dostęp był niezbędny?

Po tym, co zobaczyłem w reportażach TVN-u, oceniam, że dostęp do oryginałów nie był konieczny. Przede wszystkim, nie służył badaniom naukowym. A jeśli nawet uznać badania redaktorów za naukowe, to ograniczali się oni do analizowania treści, a nie materiału, na którym ta treść została zawarta. A do analizowania treści skany są wystarczające, a nawet wygodniejsze i - dzięki możliwości skalowania - czytelniejsze niż rękopis oglądany gołym okiem lub przez lupę. 

Bezpośredni dostęp jest niezbędny przede wszystkim do badania tego, czego nie da się dostatecznie dobrze zbadać na skanach. Uzasadnieniem bezpośredniego dostępu mogłyby być potrzeby analiz papieru, znaków wodnych, analiz grafologicznych czy daktyloskopijnych. W reportażach nie usłyszałem niczego o takich badaniach, ani o wynikach takich badań.

Jeśli redaktorzy TVN-u mieli dostęp do autentycznych rękopisów, a nie atrap, to obawiam się, że doszło do udostępnienia rażąco niezgodnego z Regulaminem. Zarówno z powodu udostępnienia w niewłaściwej czytelni, jak i z powodu braku przesłanek merytorycznych.

Nie chcę przez to powiedzieć, że uważam udostępnianie rękopisów mediom, na potrzeby programów filmowych i telewizyjnych, za coś złego. Absolutnie nie. Po prostu analizuję regulamin i dochodzę do wniosku, że nie zastosowano się do niego.

To jest postulat do Dyrektora Biblioteki Narodowej, aby zarządził regulamin udostępniania zbiorów bibliotecznych uwzględniający potrzeby mediów. To jest też postulat do Ministerstwa Kultury, aby zobowiązało Bibliotekę Narodową do opracowania takiego regulaminu.

Zgodnie z art. 7 Konstytucji RP, Biblioteka Narodowa powinna działać na podstawie i w granicach prawa. Nie zaś na podstawie dobrej woli dyrektora i w granicach jego humorów.

Jak naprawdę wyglądał dostęp redaktorów TVN-u?

Nie kwestionuję tego, że redaktorzy TVN-u zapoznali się z całym Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej. Prawdopodobnie to zrobili. Ale niekoniecznie w Bibliotece Narodowej. A więc gdzie?

W żadnym z reportaży, ani w żadnym wywiadzie, nie znalazłem dotychczas takiej wypowiedzi reporterów, z której wynikałoby wprost, w sposób wyczerpujący i klarowny, jak korzystali z Archiwum. Znalazłem jednak przesłanki.

Red. Piotr Świerczek, prowadzący rozmowę z redaktorami w podcaście promującym reportaże, powiedział (LINK, od 48 minuty):

Nie dzieliliście się czytaniem tych listów. Weryfikowaliście się wzajemnie i każdy z was przeczytał je od A do Z.

Redaktorzy, Marcin Gutowski i Szymon Żyśko, przytaknęli, powiedzieli o wzajemnym podważaniu własnych tez i red. Marcin Gutowski powiedział przy tym słowa, na które zwróciłem uwagę :

(...) Zresztą to bywało dosyć zabawne, bywałeś wtedy w redakcji i wiesz jak to wyglądało. (...) Całymi dniami siedzieliśmy zanurzeni w dokumentach i nagle jeden z nas wyskakiwał z biurka, biegł do drugiego "Spójrz! A co tutaj? Czy to nie odnosi się do tego? A czy tutaj piszą o notesiku czy aksamiciku, bo trudno rozczytać?" (...)

W trakcie tej wypowiedzi, red. Piotr Świerczek uśmiechnął się, przytakiwał i powiedział "Tak" potwierdzając, że pamięta.

Nie ulega więc wątpliwości, że panowie pracowali głównie w redakcji. W jaki sposób mogli tam zapoznawać się z Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej? Chyba nie z oryginałów?

Zapewne z kopii. W reportażu "Zakup za miliony" jest scena, w której red. Marcin Gutowski trzyma laptop i przewija kopie cyfrowe pokazując je prof. Karolowi Tarnowskiemu. Kto ma możliwość, to polecam spojrzeć na kadr 33:32.

Skąd redaktorzy TVN-u mieli te kopie? Są dwie - legalne i dostępne dla ogółu obywateli - możliwości.

Po pierwsze, mogli w bibliotece wykonać kopie samodzielnie własnymi aparatami bez flesza. Jest to dozwolone. Jednak całość Archiwum to ponad 5000 kart, czyli ponad 10 000 stron. Byłoby to pracochłonne każdej zrobić zdjęcie, a z doświadczenia wiem, że jedno zdjęcie na stronę rękopisu nie zawsze wystarcza, aby potem móc go w miarę swobodnie rozczytać. Toteż tę możliwość oceniam jako mało prawdopodobną.

Po drugie, mogli zamówić usługę reprograficzną w Bibliotece Narodowej. Musieliby jednak mieć zgody od właścicieli majątkowych praw autorskich. Oto, co napisano na stronie BN (LINK):

Wykonanie przez Bibliotekę Narodową kopii materiałów podlegających ochronie na podstawie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych jest możliwe jedynie po otrzymaniu pisemnej/mailowej zgody dysponentów autorskich praw majątkowych do utworów (...)

Dysponentem praw Anny Teresy Tymienieckiej jest Biblioteka Narodowa. Biblioteka dostała je na mocy umowy kupna Archiwum w 2008 roku. Zatem tę zgodę redaktorzy mogli dostać. W porządku. Problem w tym, że nie każdy może ją dostać, choć obywatele powinni być traktowani równo. Ja takiej zgody nie dostałem (o czym napisałem dalej).

Ale co z listami Jana Pawła II? I co z listami innych osób, np. kardynała Stanisława Dziwisza? W reportażu pokazano, że unikał rozmowy z red. Marcinem Gutowskim. Jest więc niewiarygodne, aby udzielił mu wymaganej zgody.

Ponadto, kopia jednej strony rękopisu to - według obecnego cennika - minimum 9 zł (LINK). Całkowity koszt przekraczałby więc 90 000 zł. TVN zapewne stać na taki wydatek. Jeśli rzeczywiście TVN go poniósł, to jaki jest sens o tym milczeć? Po co udawać, że redaktorzy przesiadywali w czytelni bibliologicznej i czytali rękopisy przez lupę? Rolą dziennikarzy jest przecież informowanie nas o tym, jaka jest rzeczywistość. Rzetelnie, obiektywnie, starannie i uczciwie.

Ze względu na ww. okoliczności, także drugą możliwość oceniam jako mało prawdopodobną.

A jednak, forma tych kopii jaką widać na ww. kadrze z "Zakupu za miliony" (33:32), bardzo mi przypomina kopie jakie można zobaczyć w czytelni Biblioteki Narodowej.

Toteż jest jeszcze trzecia możliwość, niedostępna dla ogółu obywateli.

Jak napisałem na początku: wiem od pracowników Biblioteki Narodowej, że wykonano pliki PDF z Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej.

Nie mam  dowodu na to, że pracownicy Biblioteki Narodowej przekazali te pliki PDF redaktorom TVN-u. Jednak te wszystkie okoliczności i spostrzenia, które zebrałem w niniejszym tekście - wraz z korespondencją, którą prezentuję dalej - to wystarczające przesłanki za tym, że tę sprawę należy zbadać i wyjaśnić.

Najwłaściwszym do tego organem jest Ministerstwo Kultury. Z dotychczasowych doświadczeń z nim, niestety wątpię, aby stanęło na wysokości zadania. Powinno jednak przeprowadzić szczegółówą kontrolę w zakresie udostępniania rękopisów w Bibliotece Narodowej, a szczególnie udostępniania (i przechowywania zresztą też) Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej. Apeluję o to.

Korespondencja z Biblioteką Narodową

Ile wolno obywatelowi? Proszę zapoznać się z poniższą korespondencją.

Dnia 3 listopada 2025 roku napisałem maila do Zakładu Rękopisów BN. Oto treść.

****

Szanowni Państwo,

Mam dwie prośby.

1. Bardzo proszę o udostępnienie mi Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w plikach PDF, które Biblioteka Narodowa już wykonała. Mogą je Państwo dostarczyć np. przez WeTransfer lub dysk Google.

2. Bardzo proszę o udostępnienie mi Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w czytelni bibliologicznej, abym mógł dotknąć tych materiałów gołymi dłońmi (podobnie jak odbyło się to przy udostępnianiu tego Archiwum reporterom TVN, co można zobaczyć w reportażach na TVN24+ pt. „Tajemnica korespondencji”). Proszę o zaproponowanie najbliższego możliwego terminu.

Mam nadzieję, że kierownictwu i pracownikom Biblioteki Narodowej znany jest art. 32 ust. 1 Konstytucji RP, który brzmi:

"Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.".

Proszę nie odsyłać mnie do zamawiania jednostek Archiwum przez katalog, proszę traktować mnie na równi z reporterami TVN-u i udostępnić mi Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w taki sam sposób, w jaki im Państwo je udostępnili.

Proszę o odpowiedź.

Z wyrazami szacunku
Michał Kazimierz Gajzler

Zapraszam na mój blog: https://mkgajzler.blogspot.com

****

A to odpowiedź, jaką otrzymałem.

****

Szanowny Panie,

zgodnie z regulaminem rękopisy udostępniamy w postaci kopii cyfrowych. Całe Archiwum A.T. Tymienieckiej jest dostępne na terminalach w czytelniach BN, nie musi Pan składać zamówienia przez katalog na poszczególne jednostki.

Skany może Pan zamówić przez Biuro Zamówień, wszelkie informacje znajdzie Pan tutaj:

https://bn.org.pl/uslugi/uslugi-reprograficzne/

Łączę wyrazy szacunku
Mateusz Melski
Zastępca Kierownika
Zakładu Rękopisów
Biblioteki Narodowej

****

Właśnie z tego maila, 5 listopada 2025 roku, dowiedziałem się, że już wszystkie jednostki z Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej są dostępne dla czytelników w postaci kopii cyfrowych. Zajrzałem do Polony i przekonałem się, że 40 obiektów już tam jest (LINK). Czyli te 25 jednostek wreszcie pojawiło się.

O tym, że jeszcze 31 października 2025 roku nie było wszystkich jednostek, pisała Agnieszka Tulik, u siebie na Facebooku (LINK).

A gdy 25 brakujących jednostek pojawiło się w Polonie, to nagłośniłem to na swojej stronie na Facebooku (LINK).

Dlaczego aż 25 jednostek tak szybko pojawiło się w Polonie? Podejrzewam, że dlatego, że już od dawna były zeskanowane, a Biblioteka Narodowa nie zadbała nawet o zachowanie pozorów, że były zamawiane w standardowym trybie.

Oto dalsza wymiana korespondencji z Zakładem Rękopisów.

****

Cieszę się, że wreszcie – z początkiem listopada 2025 roku –  100% Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej jest dostępne dla czytelników.

1. Zgodnie z art. 14 ust. 3 [ustawy o bibliotekach - niestety, w treści maila przeoczyłem nazwę ustawy] wysokość Państwa opłat nie może przekraczać kosztów wykonania usługi. Usługa reprograficzna jest zbędna, bo PDF-y zostały już wykonane. Pobieranie opłaty nie ma więc uzasadnienia. Ponawiam prośbę o dostarczenie mi Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w plikach PDF.

2. Niezależnie od powyższej sprawy, ponawiam prośbę o udostępnienie Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w czytelni bibliologicznej.

Jeśli naprawdę Pan „łączy wyrazy szacunku” do mnie, to proszę nie ignorować tego co napisałem i udzielić odpowiedzi adekwatnej do moich próśb. 

Z wyrazami szacunku
Michał Kazimierz Gajzler

Zapraszam na mój blog: https://mkgajzler.blogspot.com

****

Odpowiedział pan Mateusz Melski:

****

Szanowny Panie,

co do punktu 1 Pańskiego listu: materiały objęte są prawami autorskimi (70 lat od śmierci nadawcy, 20 adresata), fotografie prawami do wizerunku (20 lat od śmierci osób przedstawionych), dlatego w BN prezentowane są wyłącznie na terminalach w BN (zamiast prezencyjnego udostępniania oryginałów). Skany przekazać moglibyśmy wyłącznie po samodzielnym pozyskaniu przez Pana i przedstawieniu kierownikowi Zakładu Rękopisów pisemnych zgód aktualnych właścicieli praw autorskich na przekazanie mu owych kopii cyfrowych lub/i pdf. 

Co do punktu 2: w Regulaminie BN, którego przestrzegać Pan jako czytelnik się zobowiązał, jest mowa, że nie udostępnia się oryginałów rękopisów, a kopie cyfrowe. Udostępnienie oryginałów wymaga przedstawienia merytorycznego uzasadnienia i sformułowania pytań badawczych oraz uzyskania zgody kierownika Zakładu Rękopisów. Praktyka ta stosowana jest już od kilku lat.

Z wyrazami szacunku
Mateusz Melski

****

Tak na to odpisałem:

****

Dziękuję Panu za maila.

Ubolewam, że nie odbiera Pan telefonu.


Ad. 1

Właścicielem praw autorskich do większości jednostek jest Biblioteka Narodowa, bo Anna Teresa Tymieniecka je Państwu przekazała. Zatem to od Państwa zależy czy dostanę te PDF-y. Proszę więc tę zgodę wyrazić i dostarczyć mi te PDF-y.

A co do listów Jana Pawła II – czy otrzymali Państwo zgodę właściciela praw autorskich do twórczości papieża od reporterów TVN-u?

A co do listów Stanisława Dziwisza – czy otrzymali Państwo zgodę właściciela praw autorskich do jego twórczości od reporterów TVN-u? W reportażu pokazano, że kardynał Dziwisz uchylił się od rozmowy z reporterem. Toteż jest niewiarygodne, aby przekazał mu taką zgodę.


Ad. 2

Uzasadnienie: Chcę poznać te listy zmysłem wzroku, dotyku i węchu. Chcę zbadać czy zawierają elementy błyszczące lub nietypowo mieniące się w zależności od kąta, z jakiego się na nie patrzy. Chcę zbadać, czy są w dotyku szorstkie i nieprzyjemne, czy gładkie i przyjemne. Chcę zbadać ich zapach.

Pytania badawcze: Czy Jan Paweł II i Anna Teresa Tymieniecka pisali do siebie listy na specjalnie dobranym papierze, wysokiej jakości, przyjemnym dla zmysłów? Czy ozdabiali je lub perfumowali? Wobec podejrzeń o romans między Janem Pawłem II a Anną Teresą Tymieniecką, które pojawiły się przestrzeni publicznej oraz niejednoznaczności treści – przynajmniej niektórych – listów, udzielenie odpowiedzi na te pytania ma zasadnicze znaczenie i pozwoliłoby uzyskać nowe przesłanki za poparciem lub obaleniem tez o podejrzewanym romansie. Jest to tym bardziej istotne, że takie badanie nie było dotychczas przedmiotem zainteresowania innych badaczy, a jeśli nawet było, to nie słyszałem, aby wyniki znalazły się w przestrzeni publicznej. Ja zaś działam niekomercyjnie i wynikami takich badań mogę podzielić się np. na swoim blogu i w mediach społecznościowych.

Proszę o zgodę na udostępnienie oryginałów. Proszę, aby odbyło się to w czytelni bibliologicznej, ponieważ tylko wtedy wyniki moich badań będą w pełni porównywalne z wynikami badań reporterów TVN-u, jako przeprowadzone w jednakowych warunkach.

Zastosowałem się do przedstawionej przez Pana procedury, pomimo, że jest ona sprzeczna z prawem powszechnego dostępu do materiałów bibliotecznych, jaki wynika z ustawy o bibliotekach, oraz z prawem do wolności dostępu do dóbr kultury, jaki wynika z Konstytucji RP. Proszę mieć to na uwadze i ułatwić mi dostęp do Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej, zarówno w postaci plików PDF, jak i do bezpośredniego dostępu w czytelni bibliologicznej.

Proszę o odpowiedź.

Z wyrazami szacunku
Michał Kazimierz Gajzler

Zapraszam na mój blog: https://mkgajzler.blogspot.com

****

Odpisała mi pani Anna Romaniuk, kierowniczka Zakładu Rękopisów BN:

****

Szanowny Panie,

nie wyrażam zgody na udostępnienie oryginałów.

Z poważaniem,
Anna Romaniuk
kierownik Zakładu Rękopisów
Biblioteka Narodowa

****

Odpisałem pani Annie Romaniuk.

****

Dziękuję za wiadomość.

Proszę o uzasadnienie.

Z wyrazami szacunku
Michał Kazimierz Gajzler

Zapraszam na mój blog: https://mkgajzler.blogspot.com

****

I to już obecnie ostatni mail z Zakładu Rękopisów w tej sprawie.

****

Szanowny Panie,

nie mam nic więcej do dodania, ponad to, co przekazał Panu mój zastępca, Mateusz Melski.  Zachęcam do zapoznania się z treścią listów na terminalach w BN w dogodnym dla Pana terminie.

Z poważaniem,
Anna Romaniuk
kierownik Zakładu Rękopisów
Biblioteka Narodowa

****

Zwróciłem się jeszcze o udostępnienie plików PDF m.in. do pani Ady Lewandowskiej, kierowniczki Zakładu Zbiorów Cyfrowych. Oto, co mi odpisała.

****

Szanowny Panie,

w nawiązaniu do Pana wiadomości z dnia 7 listopada 2025 r., dotyczącej udostępnienia w formie plików PDF cyfrowych kopii 40 jednostek Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej, uprzejmie informujemy, że Biblioteka Narodowa nie udostępnia tych materiałów w formie pobranych plików PDF. 

Zgodnie z obowiązującymi zasadami udostępniania zasobu Biblioteki Narodowej, cyfrowe kopie rękopisów z Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej są dostępne wyłącznie na terminalach w czytelniach BN. 

Z poważaniem, 

Ada Lewandowska
Zakład Zbiorów Cyfrowych
Kierownik

(...)

****

Wiadomość od pani Ady Lewandowskiej jest sprzeczna z wiadomością od pana Mateusza Melskiego. Raz się dowiedziałem, że BN nie udostępnia tego Archiwum w PDF-ach, a raz, że udostępnia po okazaniu odpowiednich zgód. No to jak w końcu jest?

W każdym razie, ani nie dostałem PDF-ów, ani nie dostałem zgody na bezpośredni dostęp do rękopisów. Nie dostałem też uzasadnienia odmowy, pomimo, że o nią prosiłem. Dzięki Konstytucji RP, mam prawo oczekiwać równego traktowania. Nikt z kierownictwa nie przekonał mnie, że jestem traktowany tak samo jak redaktorzy TVN-u. Nikt nawet nie próbował.

Postawa kierownictwa BN nie buduje społecznego zaufania.

Uwagi końcowe

Furtka w regulaminie

Oto jak brzmi art. 10 Regulaminu nazwany tam Postanowiem szczególnym:

W szczególnie uzasadnionych sytuacjach dyżurny bibliotekarz może podjąć decyzję o odstąpieniu od zastosowania poszczególnych zasad określonych w Regulaminie.

Wspaniała reguła, prawda? Czy ona oznacza, że panu Makowskiemu wolno wszystko? W praktyce, pewnie tak. W teorii, nie powinno tak być.

Regulamin BN nie może być sprzeczny z aktami prawnymi wyższego rzędu, czyli ani z ustawą o bibliotekach gwarantującą powszechny dostęp do materiałów bibliotecznych, ani z Konstytucją RP gwarantującą wolny dostęp do dóbr kultury i równość wobec prawa.

To bardzo interesujące jakie były te szczególnie uzasadnione sytuacje, w których dyżurny bibliotekarz pozwolił reporterom TVN-u na uprzywilejowany dostęp do rękopisów. No i ciekawe kto był tym dyżurnym bibliotekarzem.

Jednak, jak widać z ww. korespondencji, nikt nie powołał się na powyższy przepis. A gdyby ktoś się jednak na niego powołał i wyjaśnił, że np. pękła rura, zalało Czytelnię Zasobu Wieczystego, więc udostępniono reporterom rękopisy w Czytelni Załuskich i mnie też by udostępniono tam rękopisy w podobnej sytuacji, to byłoby to jakieś wyjaśnienie i przynajmniej próba zdobycia mojego zaufania. Szkoda, że nikt nawet nie próbował.

Korespondencja Jana Zamoyskiego...

Na marginesie opisanej tu sprawy, dodam, że przekonałem się, że dziś na moim koncie czytelniczym BN wciąż figuruje 8 zamówień na korespondencję Jana Zamoyskiego. Złożyłem je 4 kwietnia 2025 roku. Dziś jest 7 listopada 2025 roku. Minęło ponad pół roku. Skanów wciąż nie ma w Polonie. Nie znajduję odpowiedzi z Zakładu Rękopisów na mojego maila z 12 kwietnia.

Tak właśnie traktowany jest czytelnik, który nie jest reporterem TVN-u...

Czy tych listów wciąż nie udostępniono dlatego, bo grożą z tego powodu niepokoje społeczne? Kto wie? Może tak. Wszakże napisałem dwa teksty o zakupie zbiorów Biblioteki Ordynacji Zamojskiej i być może pan Makowski nie życzy sobie, abym napisał kolejny. Zachęcam do lektury tych tekstów: Kogo straszy Jan Zamoyski? oraz Kogo (nadal) straszy Jan Zamoyski?.

Dlaczego Archiwum Tymienieckiej nie ma w Internecie?

To, czy dana jednostka (książka, gazeta, rękopis, itp.) jest dostępna w Internecie, na stronie Polona.pl (lub Polona2.pl) zależy od ochrony autorskich praw majątkowych. Anna Teresa Tymieniecka przekazała je Bibliotece Narodowej. Nie powinno więc być żadnych przeszkód - w zakresie jej twórczości. Ale jednak jest przeszkoda. To upór dyrekcji.

W październiku 2024 roku wnioskowałem o udostępnienie Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w Polonie, w Internecie. Nagłaśniałem to na Facebooku (LINK). Nie dostałem odpowiedzi w terminie, więc złożyłem skargę do Ministerstwa Kultury. Ministerstwo uznało skargę za zasadną (!). Po pewnym czasie dostałem odpowiedź z Biblioteki Narodowej i dowiedziałem się, że... sprawa będzie rozważana. Do dziś nic się nie zmieniło.

Dlaczego? Czy chodziło o to, żeby reporterzy TVN-u zostali pierwszymi dziennikarzami na świecie, którzy poznali to Archiwum? Już nimi są. To może my, obywatele, już możemy dostać twórczość pani Anny Teresy Tymienieckiej w Internecie?

My nie mamy zgody na tak swobodny dostęp jaki uzyskali redaktorzy TVN-u. Dyrektor Biblioteki Narodowej dzieli czytelników na lepszych i gorszych. To niedopuszczalne. Niestety, obojętność Ministerstwa Kultury pozwala mu być bezkarnym zarówno w tej sprawie, jak i w szeregu innych.

Namawiam do pisania do Ministerstwa Kultury i do Biblioteki Narodowej, aby udostępniono Archiwum Anny Teresy Tymienieckiej w bibliotece cyfrowej Polona tak, abyśmy wszyscy mieli do niego dostęp w Internecie.

****

Bardzo proszę śmiało dzielić się linkiem do ww. tekstu ze znajomymi, jeśli uważają Państwo, że dostęp do kultury powinien być na równych zasadach dla każdego.

****

[Dopisałem 16.11.2025r.] Dodam, że reportaże TVN-u miały premierę 20 października 2025 roku na platformie TVN24+, a wśród 25 jednostek, które pojawiły się na początku listopada 2025 roku (prawdopodobnie 5 listopada) były trzy jednostki liczące łącznie 416 fotografii, z czego dwie jednostki noszą nazwę Fotografie Anny Teresy Tymienieckiej i Karola Wojtyły oraz spotkań z ich udziałem. Wśród tych 25 jednostek był też szereg jednostek dotyczących książki pt. "The Acting Person".


Komentarze

Popularne wpisy

Skandal większy niż kradzież w BUW-ie, czyli brak nadzoru nad archiwami kościelnymi

Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie

Kogo straszy Jan Zamoyski?

Czy Polska ma legalnego dyrektora Biblioteki Narodowej?