Łowicki miłośnik historii, Tadeusz Ignacy Gumiński (1906-2003), napisał o moim pradziadku, Aleksandrze Petelewiczu, takie słowa [1]:
W dniu 11 listopada 1918 r. kierując się dobrem sprawy oddał się pod rozkazy niższego od niego stopniem Cieślaka, choć inni tego odmówili. Powierzone mu zadanie zapobieżenia ewakuacji żołnierzy niemieckich z bronią i sprzętem wojskowym ze stacji kolejowej Łowicz Przedmieście dysponując plutonem peowiaków [2] i plutonem harcerzy wykonał z pełnym powodzeniem. Była to najpoważniejsza operacja tego pierwszego dnia wolności.
Warto dodać, że plutonem harcerzy dowodził Jan Bączkowski i współpracował z Aleksandrem Petelewiczem [3].
Wspomnienia Stefana Cieślaka opublikowano w "Życiu Gromadzkim" w 1933 roku. Dowodząc akcją rozbrojenia Niemców w Łowiczu był w stopniu chorążego. Oto fragment jego relacji [4].
(...) przybył do mnie porucznik G. z dwoma oficerami z propozycją przyjęcia udziału w akcji pod warunkiem przekazania mu dowódzwa nad oddziałem P.O.W. Na ten warunek w tym właśnie ważnym momencie nie mogłem się absolutnie zgodzić. Wtedy jeden z przybyłych z por. G. oficer wyraził chęć podporządkowania się moim rozkazom i prosił o użycie go natychmiast. Był to porucznik z b. I Korpusu Dowbór-Muśnickiego Aleksander Petelewicz, któremu później powierzyłem jedno z najważniejszych zadań.
Tadeusz Gumiński odniósł się do tych słów [5]:
Sformowano oddział złożony z 20 peowiaków i plutonu ok. 30 harcerzy. Dowództwo nad nim powierzone zostało por. A. Petelewiczowi. Otrzymał on według słów Cieślaka "jedno z najważniejszych zadań", a raczej najważniejsze tej nocy.
A to opis tej akcji, opublikowany w gazecie "Łowiczanin" nr 45 z 15 listopada 1918 roku, czyli zaledwie kilka dni po wydarzeniach (LINK, s. 6, szp. 1) [6].
Około godziny 1-ej w nocy porucznik Petelewicz udał się z oddziałem 23 żołnierzy (P. O. W.) na stację, żołnierzy rozstawił w cieniu, sam zaś udał się do oddziału niemieckiego, liczącego około 300 ludzi i zażądał w imieniu wojska polskiego wydania broni. Niemcy odmówili. Po dłuższych pertraktacjach porucznik oświadczył, że ma w pogotowiu 1000 żołnierzy, każe natychmiast rozebrać tor kolejowy i nie będą mogli wyjechać. Niemcy zgodzili się na oddanie broni pod warunkiem, że porucznik da oficerskie słowo, że im się żadna krzywda nie stanie i pozwolą im spokojnie odjechać. P. Petelewicz, dawszy słowo, polecił żołnierzom ustawić broń w kardy [7], a samym przejść na drugą stronę plantu [8]. Gdy to zrobiono, dał sygnał - ukryci żołnierze wybiegli i broń momentalnie zabrali. Takim sposobem został rozbrojony bataljon z Görlitz, konsystujący w Łowiczu od 17 grudnia 1914 roku.
W kolejnym "Łowiczaninie", nr 46 z 22 listopada 1918 roku (LINK, s. 7, szp. 3) dodano:
Oddział P. O. W., na czele z porucznikiem Petelewiczem udał się na dworzec Kaliski gdzie rozbroił bataljon niemiecki i zdobył 208 karabinów, 1 kulomiot, wiele amunicji i materjału wojennego.
W 2019 roku, w artykule w "More Maiorum" opisałem manewr pradziadka, o którym słyszałem z relacji rodzinnej [9]:
Aleksander Petelewicz tak rozstawił podkomendnych w okolicy dworca, aby w kluczowym momencie mogli na umówiony znak oddać kilka wystrzałów ostrzegawczych z różnych odległości. Ten manewr miał zmylić Niemców, co do oceny liczebności przeciwnika.
Nie znam źródeł ani opracowań, które mówiłyby wprost o takim manewrze. Opis z "Łowiczanina" nr 45 z 1918 roku wskazuje na blef co do liczby polskich bojowników, ale nie ma tam mowy o wystrzałach. O wystrzałach napisał Tadeusz Gumiński w monografii Łowicz Dzieje miasta. Te informacje - łącznie - stanowią dla mnie przesłankę za tym, że wersja rodzinna może być prawdziwa. Oto cytat z monografii miasta [10]:
Po wymianie nieszkodliwych dla obu stron strzałów, zagrożeniu zniszczeniem torów kolejowych, batalion niemiecki złożył broń.
Tadeusz Gumiński następująco podsumował akcję rozbrojenia Niemców na dworcu w Łowiczu [11]:
Akcja na dworcu Kaliskim (obecnie Łowicz-Przedmieście) byłą prowadzona zaimprowizowanymi w ostatniej chwili siłami. Dowództwo nad nimi objął nieznany bliżej oficer. Okazał się nie tylko człowiekiem o nieprzeciętnych cechach charakteru, ale także o wysokich walorach wojskowych. To one, i wartość moralna jego młodych podkomendnych, zdecydowały o sukcesie.
Refleksja
Dla mnie, płyną z tej historii dwie ważne lekcje.
Po pierwsze, aby w imię sprawy, w którą się wierzy, działać tak, żeby maksymalnie wykorzystać swoje talenty i możliwości, i w żadnym razie nie zaprzepaścić ich tylko dlatego, że w danej chwili w hierarchii społecznej (czy organizacyjnej) będę niżej niż bym chciał. Do tego inspiruje mnie to, że pradziadek, choć był porucznikiem, to dobrowolnie poddał się pod rozkazy chorążego, bo taka była potrzeba chwili.
Po drugie: odwaga. Można mieć wiedzę, umiejętności i wykształcenie, a nie mieć odwagi i zaprzepaścić tym swoje talenty i możliwości. To dzięki odwadze osiąga się sukcesy.
przez Aleksandra Petelewicza
Przypisy:
[1] T. Gumiński, Najdzielniejsi z dzielnych. 75 lat po "Cudzie nad Wisłą" Tadeusz Gumiński przypomina sylwetki Łowiczan, kawalerów orderu "Virtuti Militari", "Nowy Łowiczanin", 1995, nr 31, s. 16, szp. 2 - 3 [LINK]. Zob. też: T. Gumiński, Łowiczanie z okresu II Rzeczypospolitej. Słownik biograficzny. Olszewski Władysław - Zawadzki Stefan, Łowicz 1987, s. 2.
[2] Peowiacy - członkowie POW, czyli Polskiej Organizacji Wojskowej
[3] A. Niebudek, P. Niebudek, Harcerz i ułan niezłomny - rzecz o majorze Janie Bączkowskim, "Roczniki Łowickie", t. 4, Łowicz 2007, s. 189 - 232. Na s. 205 jest fragment dotyczący Aleksandra Petelewicza [LINK]. Nie wszędzie dostrzegam podstawę źródłową, więc może autorzy korzystali z przekazów rodzinnych?
[4] S. Cieślak, P.O.W. i rozbrojenie okupantów na Ziemi Łowickiej, "Życie Łowickie", 1936, nr 49, s. 2, szp. 2 [LINK].
[5] T. Gumiński, Na drodze do wolności (cz.V), "Nowy Łowiczanin", 2001, nr 47 (467), s. 17, szp. 2 [LINK].
[6] Stefan Cieślak nie wspomina o blefie o 1000 żołnierzach. Wspomina o tym, że por. Petelewicz pertraktował z feldfeblem Zimmermannem i dał mu 15 minut na zastanowienie po oświadczeniu, że rada żołnierska nie dotrzymała wcześniejszej umowy z POW i po zagrożeniu wywołania katastrofy kolejowej, jeśli Niemcy zechcą odjechać z bronią. Wersja Stefana Cieślaka jednak jest późniejsza od wersji z "Łowiczanina" z 1918 roku. Zob. S. Cieślak, P.O.W. i rozbrojenie okupantów na Ziemi Łowickiej, "Życie Łowickie", 1936, nr 50, s. 2, szp. 2 [LINK].
[7] Kardy - być może chodzi o rośliny z gatunku karczocha (zob. w słownikach: LINK, LINK) lub o ustawienie broni w kozły, czyli w kształcie piramidy (SJP.PWN.PL, nr 6; WSJP.PL) - takie określenie znajduje się w późniejszych relacjach, np.: J. D., 11 listopada w Łowiczu, "Życie Łowickie", 1932, nr 40, s. 1, szp. 1 [LINK].
[8] Plant - "teren wydzielony na tor kolejowy" / "pas terenu, na którym ułożony jest (lub ma być) tor kolejowy, wraz z nasypem i przyległymi do niego pasami gruntu" (zob. SJP.PWN.PL, WSJP.PL).
[9] M. K. Gajzler, Brawurowy blef w Łowiczu z 11 listopada 1918 roku, "More Maiorum", 2019, nr 1 (72), s. 44 [LINK]. Tym artykułem zdobyłem III miejsce w konkursie „Opowiedz nam o tym, jak Twoi przodkowie walczyli o niepodległość” (zob.: More Maiorum 2018 nr 11 (70) s. 25 LINK).
[10] T. Gumiński, Pierwsza wojna światowa (1914-1918) [w:] Łowicz. Dzieje miasta, red. R. Kołodziejczyk, Warszawa 1986, s. 330.
[11] Zob. przypis nr 5, szp. 3.

Komentarze
Prześlij komentarz