Przejdź do głównej zawartości

Czy w fabryce Weksteina był mobbing?

Mój prapradziadek, Jan Petelewicz, był garncarzem, zdunem i wytwórcą ceramiki. Urodził się w 1868 roku w Ćmielowie. Przeniósł się z rodziną do Łowicza. Ponoć pracował w fabryce naczyń kamionkowych Anatola Weksteina [1].

Jak wyglądają te naczynia i w jakich cenach są obecnie oferowane, można przekonać się poprzez Google (LINK).

A jak pracowało się mojemu przodkowi w tej fabryce? Mogę tylko przypuszczać na podstawie zachowanych źródeł i opracowań.


Obraz wygenerowany przez Microsoft Designer

Zapraszam do lektury.

Konfrontacja dwóch wspomnień

W artykule pana Marka Wojtylaka, pt. Saga rodu Weksteinów, znalazłem taką informację [2]:

W okresie prosperity fabryka zatrudniała od 70 do 200 pracowników. Warto wspomnieć, iż Wekstein wykazywał wiele troski ich sprawami życiowymi, nie bez powodu pisząc w swym pamiętniku, że w jego zakładzie nigdy nie dochodziło do wystąpień i strajków.

Autor opierał się na pamiętniku Anatola Weksteina. Prawdopodobnie był to pamiętnik zachowany w Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (sygn. 302/204) (LINK).

Skonfrontuję to źródło z innym.

Oto fragment wspomnień kobiety, która pracowała w fabryce Weksteina.

Robotnicy często interweniowali u inspektora pracy, ale było to bezskuteczne. W 1933 roku, w czasie strajku okupacyjnego, inspektor przyszedł na teren fabryki razem z policją wezwaną przez Weksztejna i długo nam tłumaczył, że musimy iść na ustępstwa, ponieważ fabrykant nie może zrealizować naszych żądań. Za organizowanie i branie udziału w tym strajku rodzina moja została eksmitowana z mieszkania i wydalona z fabryki.

Z kontekstu wynika, że przyczyną strajku były niskie płace.

Praca w fabryce trwała od wiosny do jesieni. Zamiast pieniędzy otrzymywaliśmy jako zapłatę weksle pochodzące z upadłych firm, za które mogliśmy kupić w żydowskich sklepach buty i odzież. O tym jaka była wartość tych weksli, świadczyć może fakt, że za dwudziestozłotowy weksel kupiłam parę pantofli w cenie 11 zł. / Zimą dostawaliśmy zapomogi w zależności od wysokości zarobku. Mój tygodniowy zarobek wynosił 15 zł., a zapomogi otrzymywałam 4 zł. (...)

Czyli od wiosny do jesieni zarobek miesięczny autorki to ok. 60 zł, a zimą 32 zł. Ponoć, w 1933 roku średni miesięczny zarobek to 80 zł (LINK).

Potwierdzenie na to, że strajk w 1933 rok był faktem, można znaleźć w "Robotniku" w bibliotece cyfrowej Polona.

Strajk w łowickiej fabryce ceramicznej, "Robotnik", 13 maja 1933 r., nr 162 (5307), s. 5 (LINK).

Strajk w łowickiej fabryce ceramicznej trwa, "Robotnik", 17 maja 1933 r., nr 167 (5312), s. 1 (LINK) [3].

Czy w fabryce Weksteina był mobbing?

Ze wspomnień autorki wynika, że problem płac nie był jedynym w tej fabryce.

Od szesnastego roku życia zaczęłam pracę w Łowiczu - w fabryce naczyń kamiennych przy malowaniu wazonów i garnków. Właścicielem fabryki był Anatol Weksztejn zamieszkały w Warszawie, który prócz fabryki posiadał kilka cegielni (jedną w Boryszewie). Łowicką fabryką rządzili dyrektorzy Szapiro i Szeps. Ich dzień pracy zaczynał się od wydawania gromkim głosem rozkazów na placu przed kantorem, by robotnicy wyczyścili im buty. Właściciel fabryki przyjeżdżał tylko raz w tygodniu. Już od samej bramy słychać było jego powitanie w tzw. "łacinie": "W mordę będę prał! Ja was nauczę jak pracować! Powyrzucam na zbity pysk" itd. Jego podniesiony głos towarzyszył obchodowi wszystkich stanowisk pracy.

Autorka podzieliła się też następującym wspomnieniem, dotyczącym bezpośrednio jej samej.

Jeden charakterystyczny dla tych czasów moment utkwił mi w pamięci. Któregoś dnia weszłam do fabryki po wodę i w momencie, kiedy miałem brać wiadra, zaszedł mnie od tyłu Weksztejn z żądaniem, abym go pocałowała. Odpowiedziałam, że nie potrafię całować starszych panów i wtedy wylał ze złości zawartość całego wiadra na mnie.

We wspomnieniach jest też mowa o tym, co spotykało inne kobiety.

Erotyczne wybryki właściciela fabryki

W biogramie Heleny Weksztein, żony Anatola, możemy przeczytać: Toleruje erotyczne wybryki męża. Taką informację podało Centrum Badań nad Zagładą Żydów (LINK).

Ta teza koresponduje z następującymi dwoma akapitami ze wspomnień pracownicy fabryki.

W fabryce pracowało dużo kobiet, zwłaszcza przy wykańczaniu garnków, w malarni. Były to przeważnie dziewczęta z podstawowym wykształceniem, choć spotkać można było także gimnazjalistki, które z powodu trudnych warunków materialnych musiały przerwać naukę. Dwie robotnice miały nawet maturę, brak znajomości i odpowiedniej protekcji uniemożliwił im jednak uzyskanie pracy w biurze. Wizytację w malarni, w dziale wyłącznie kobiecym, przeprowadzał właściciel pod koniec dnia. Swoje uwagi i tutaj również wyrażał krzykiem i zwrotami: "Ja wam krowy (i inne) pokażę". Potem odwoływał na bok jedną z pracownic, taką, która akurat tego dnia najbardziej mu odpowiadała i nakazywał jej przyjść wieczorem do swego mieszkania (mieściło się ono naprzeciw fabryki, po drugiej stronie ulicy).

Z tymi "wyróżnionymi" bywało potem różnie. Te, które nie chciały przyjść, wkrótce wyrzucano z pracy, te zaś, które spełniły jego żądanie, awansowały zwykle na magazynierki w filiach z naczyniami kamiennymi w innych miastach. Wiele młodych, ładnych robotnic mających niekiedy na utrzymaniu całe rodziny, obawiając się stracić pracę przychodziło do niego. Przywoził im w prezencie chusteczki na głowę, szaliki, pończochy i inne kobiece drobiazgi. Miałam możliwość dokładnej obserwacji tego, co działo się w zakładzie, ponieważ mieszkałam na terenie fabryki, u szwagra, który pracował w niej jako modelarz.

I to już wszystkie najistotniejsze cytaty dotyczące fabryki Weksteina. Stanowią one fragment obszerniejszego tekstu.

Kim jest autorka wspomnień?

Autorka, podobnie jak mój prapradziadek, urodziła się w Ćmielowie. Wraz z rodziną starszej siostry przeniosła się do Łowicza.

Jej tekst Wspomnienie mieszkanki Łowicza z lat 1925-1950 opublikowano w książce pt. Wspomnienia kobiet wydanej w Łodzi w 1972 roku. To zbiór wspomnień nadesłanych na konkurs - dla uczczenia 25-lecia Polski Ludowej - zainicjowany przez Łódzką i Wojewódzką Radę Kobiet. Konkurs ogłosiły także Wydziały Kultury miasta i województwa, Wojewódzka Komisja Związków Zawodowych i łódzki Oddział Związku Literatów Polskich.

Składam podziękowanie panu Janowi Rucińskiemu za informację o tej publikacji (LINK).

Autorka podpisana jest jako ST. K., godło "Jarzębina". Podano, że jest rencistką z wykształceniem niepełnym średnim. Bliższe ustalenie jej tożsamości zapewne wymagałoby dodatkowych dociekań.

Z samych wspomnień wynika, że należała do Czerwonego Harcerstwa Komunistycznego Związku Młodzieży Polski, a potem do Komunistycznej Partii Polski i innych organizacji lewicowych. Należała też do Społeczno-Obywatelskiej Ligi Kobiet.

Czy te wspomnienia są wiarygodne?

Zasadniczo, wszelkie wspomnienia spisane po wielu latach zawierają przeważnie szereg niedokładności. Weryfikacja wymaga czasochłonnych kwerend i pomysłowości w poszukiwaniu informacji. Toteż obecnie trudno ocenić wiarygodność tych wspomnień. Podobnie można powiedzieć o pamiętniku Anatola Weksteina. 

Autorka napisała o rzeczach skandalicznych dotyczących szanowanego mieszkańca Łowicza. Zrobiła to z okazji konkursu. Te skandaliczne treści to tylko część wspomnień z jej życia. Czy te okoliczności są przesłanką, aby sądzić, że zaszkodzenie dobrej pamięci o Anatolu Weksteinie było głównym motywem autorki? Mam wątpliwości.

Być może nie zachowały się żadne materiały, które mogłyby dane fakty potwierdzić lub im zaprzeczyć bądź dać jakąkolwiek przesłankę do przypisania większego czy mniejszego prawdopodobieństwa. Współcześnie bardzo trudno jest udowodnić mobbing, a co dopiero mówić o tego typu zachowniach z lat 30-tych XX wieku. Toteż obawiam się, że kwestia wiarygodności nie będzie tu rozstrzygnięta obiektywnie, a czytelnikowi pozostaje zdać się na własny rozum, intuicję i doświadczenie.

Niewątpliwie jednak te wspomnienia istnieją, zostały opublikowane i przeczą dobremu wizerunkowi Anatola Weksteina. To fakt.


Przypisy:

[1] Notatka łowickiego historyka, Tadeusza Gumińskiego, zachowana w archiwum w Łowiczu, brzmi "pracował u Weksteina". Chodzi zapewne o Anatola Weksteina. Zob. Archiwum Państwowe w Warszawie, Sekcja w Łowiczu, Zbiory łowickie Tadeusza Gumińskiego z Legnicy, sygnatura z 2014 roku: 791, k. 5.
[2] M. Wojtylak, Saga rodu Weksteinów, "Łowiczanin Kwartalnik historyczny", marzec 2015, nr 1 (48), s. III, szp. 1. Dodatek do "Nowego Łowiczanina" nr 12 (1133) z 19 marca 2015 roku (LINK).
[3] Zob. też: Stosunki w cegielni p. Weksztejna w Boryszewie, "Robotnik", 10 czerwca 1925 r., nr 158 (2611), s. 3 (LINK).

Komentarze

Popularne wpisy

Skandal większy niż kradzież w BUW-ie, czyli brak nadzoru nad archiwami kościelnymi

Zakazane listy Jana Pawła II - skandal w Bibliotece Narodowej w Warszawie

Kogo straszy Jan Zamoyski?

Czy Polska ma legalnego dyrektora Biblioteki Narodowej?