Przejdź do głównej zawartości

Egzemplarz obowiązkowy a publikacje regionalne i digitalizacja

W trakcie moich hobbystycznych badań, najczęściej odczuwałem brak dostępu do książki, gdy chodziło o publikację dotyczącą konkretnego regionu, a jej autorem był miejscowy regionalista.

O tym, że wielu wydawców nie przestrzega przepisów o egzemplarzu obowiązkowym (EO) wiadomo nie od dziś. Kierują się zyskiem, a produkując książkę ponoszą koszt. Publikacje przekazywane do bibliotek to zero zysku i tylko koszt. Wydawca nie ma więc motywacji do przekazywania EO. Oczywiście, powinien przestrzegać prawa. Natomiast, motywacja do zaniechania przekazywania EO ma racjonalne podstawy: maksymalizację zysku i unikanie strat ekonomicznych.

W przypadku publikacji regionalnej, ta motywacja bardzo często w ogóle nie występuje. Książka wydana z grantu ze środków publicznych, na premierze często jest rozdawana uczestnikom zupełnie za darmo. Byłem na takich promocjach i otrzymywałem egzemplarze bezpośrednio z rąk autorów. Książka bywa rozdawana nawet po premierze, gdy ktoś wyrazi zainteresowanie. Jak więc wyjaśnić to, że takich książek brakuje w Bibliotece Narodowej w Warszawie (BN) i w Bibliotece Jagiellońskiej w Krakowie (BJ), do których powinny zostać przekazane EO? Tu nie ma racjonalnych motywacji. Jest to zaniedbanie, które można wytłumaczyć niewiedzą lub lekkomyślnością.

Publikacje regionalne mają to do siebie, że przeważnie są publikowane w małym nakładzie, np. po 300 egzemplarzy. Toteż, ten nakład – tym bardziej, że rozdawany za darmo – szybko się rozchodzi. Po roku czy dwóch od premiery, może być już bardzo trudno nabyć taką publikację. Zatem, jeśli na początku nie zostały przekazane egzemplarze do BN i BJ, to może ich tam nie być i dziś. A to ma poważne konsekwencje.

Książka, nawet jeśli jest tylko w lokalnej bibliotece, to bez wykazania jej w takich katalogach jak katalog BN, BJ czy NUKAT, w praktyce nie istnieje w obiegu bibliotecznym. Jest poza zasięgiem percepcji badaczy, którzy mogliby być nią zainteresowani. A nawet jeśli dowiedzą się o niej (np. z bibliografii), to stoją przed decyzją: czy pojechać na miejsce do biblioteki, czy nie?

Wypożyczenie międzybiblioteczne wchodzi w grę, jeśli biblioteka posiada co najmniej dwa egzemplarze. Z własnego doświadczenia znam nie tylko tytuł, który występuje w bibliotece w jednym egzemplarzu i wypożyczenia międzybibliotecznego mi odmówiono, ale znam i taki tytuł, którego w ogóle nie znalazłem w żadnej bibliotece i dopiero po moich pytaniach, lokalna biblioteka pożyczyła egzemplarz od osoby prywatnej, aby dołączyć do swojego zasobu kserokopię. W takim wypadku, wchodziła w grę tylko osobista wizyta w lokalnej bibliotece.

Ilu badaczy zdecyduje się na to? Niewielu. Tylko ci, którzy będą mieli taką okazję lub którym wyda się, że ta konkretna książka może być naprawdę ważna w ich badaniach. I ci, co zdecydują się ponieść koszty podróży i podjąć ryzyko utraty czasu, bo może okazać się, że jednak nie znajdą nic interesującego dla siebie w danej publikacji. Z kolei, ci badacze, którzy nie zdecydują się na taką wizytę, a którym książka by się przydała i coś by w niej ciekawego znaleźli, może nie o znaczeniu fundamentalnym, ale na tyle istotnym, aby zacytować ją lub podać przypis, to nie zrobią tego. Cytatu nie będzie. Przypisu nie będzie. Książka pozostanie nieznana i nie zostanie przywołana w miejscu, w którym w innym wypadku mogłaby być przywołana. Badacz nie wyczerpie tematu, a czytelnik nie dowie się o dodatkowej lekturze. Nikt nie odniesie korzyści. Jest to niewidoczna bezpośrednio, ale faktyczna strata dla rozwoju naukowego i kulturalnego.

Sytuacja byłaby zupełnie inna, gdyby przekazano choć jeden egzemplarz do BN. BN mogłaby ten egzemplarz zdigitalizować, a następnie udostępnić w wypożyczalni cyfrowej Academica. Terminale do czytania książek w Academice są w wielu bibliotekach w całej Polsce. W ten sposób, niskonakładowa książka regionalisty, niedostępna w sprzedaży, a nawet trudnodostępna w obiegu bibliotecznym, może być dostępna dla każdego czytelnika w jego lokalnej bibliotece. Dostępność książki w Academice ponoć nie narusza praw autorskich i nie wymaga zgody autora ani wydawcy. Konieczne jest tylko to, aby książka znalazła się w zbiorach BN.

Ponadto, taka książka w Academice może mieć nałożoną warstwę OCR. Dzięki temu, poprzez wyszukiwarkę biblioteki cyfrowej Polona2, każdy czytelnik korzystający z Internetu i wyszukujący interesujących fraz w treści książek, będzie mógł otrzymać w wyniku krótkie fragmenty z publikacji udostępnianych w Academice. Zatem czytelnik dowie się o książce nie tylko szukając jej w Academice, ale szukając interesujących treści w Polonie. Polona mu podpowie, że interesująca książka jest w Academice. Są to niebywałe osiągnięcia współczesnej techniki, które obecnemu pokoleniu badaczy dają zdecydowaną przewagę nad poprzednim pokoleniem. Ta przewaga nie może być w pełni realizowana, jeśli nie jest przestrzegany przepis o EO.

Z powodu zaniechania przekazywania EO cierpi rozwój kulturalny i naukowy. Jak wyżej napisałem, to zaniechanie nie ma racjonalnych podstaw. Spotkałem się wręcz z mitami na temat egzemplarza obowiązkowego. Np. że gdy nie ma ISBN to nie trzeba przekazywać EO. Albo, że nie trzeba go przekazywać przy niskim nakładzie. Ten mit jest bardzo szkodliwy, szczególnie jeśli wierzą w niego pracownicy instytucji kultury. Wiara w ten mit świadczy nie tylko o nieznajomości prawa, ale i o nierozumieniu korzyści jakie przynosi EO.

Autor-regionalista kieruje się przeważnie innymi motywami niż zysk ekonomiczny (a jeśli nawet, to zapewne już go osiągnął z grantu i powinien być świadomy, że książki o tematyce regionalnej nie są bestsellerami i raczej już na nich więcej nie zarobi). Motywem może być satysfakcja z dobrze wykonanej pracy i chęć rozsławienia bliskiej sercu Małej Ojczyzny, a także udział w rozwoju kultury i nauki swojego kraju. Przy takich motywach, po uświadomieniu o korzyściach wynikających z EO, wierzę, że autorzy przywiązywaliby większą wagę do tego, aby ich książki znalazły się w BN.

Prawo nakłada obowiązek na wydawcę, ale to nie zmienia faktu, że uświadomienie innych uczestników lokalnego środowiska kulturalnego, sprzyja temu, aby lokalne publikacje były przekazywane do BN.  Warto uświadamiać wydawców, autorów, mecenasów i sponsorów publikacji regionalnych o tym, jakie naprawdę obowiązuje prawo i jakie korzyści przynosi przestrzeganie go.

W dzisiejszych czasach, książka nie musi być wydana dużym nakładem, aby jej treści były szeroko rozpowszechnione. Znam twórczość autora, która jest dostępna w Academice, a została wydana jego własnym nakładem, w ok. 10 egzemplarzach. Takim autorem był Jerzy Moniewski, który na początku XXI wieku wydał książki o Ćmielowie, m.in. „Libri baptisatorum…”, „Libri coniugatorum…”, „Libri mortuorum…”. Książka regionalisty, wydana w kilku czy kilkunastu egzemplarzach, dzięki temu, że została przekazana do BN i znalazła się w Academice, jest dostępna praktycznie w całej Polsce. Natomiast mogę wskazać książki regionalistów, wydane w znacznie większej liczbie egzemplarzy, których brak w BN. Czy to nie paradoksalne?

Podsumowując, zachęcam do rozpowszechniania wiedzy o EO i o korzyściach z nim związanych, szczególnie wśród regionalistów. A jeszcze bardziej zachęcam regionalistów do tego, aby udzielali bibliotekom cyfrowym licencji do swojej twórczości, by mogła być dostępna dla każdego w Internecie.


Zamek arcybiskupów gnieźnieńskich w Łowiczu : podług ryciny z r. 1655.
Biblioteka Narodowa w Warszawie
sygn. DŻS XII 8b/p.10/13
biblioteka cyfrowa Polona2.pl

Komentarze